piątek, 23 grudnia 2016

Targi małżeńskie

Miałem wczoraj sporo emocji. Ale też jakoś nie do końca się rozumiemy z Żoną. Zaczęło się jak zwykle. Położyliśmy się do łóżka. Ale jesteśmy przeziębieni. Oboje mieliśmy zatkane nosy wczoraj wieczorem. Całowanie w takim stanie nie jest przyjemne, a inne czynności seksualne mocno utrudnione. Żona sceptycznie podeszła do moich prób. Żeby mnie jakoś zająć i wykorzystać mój zapał poprosiła o masaż pleców i tylko masaż. Usiadłem na Jej udach
i masowałem pokornie, a gdy stwierdziła, że już wystarczy zacząłem miętosić w dłoniach Jej pośladki. Są wspaniałe w dotyku. Delikatne i mięciutkie, a jednocześnie bardzo sprężyste i tak pełne.

Odsunąłem na bok materiał majteczek i zacząłem całować, nawet przygryzałem pośladki, coraz bardziej zbliżając się do dziurki. Gdy już niemal sięgnąłem językiem do słodyczy mojej Pani, zacisnęła pośladki. Zaczęła się wymawiać, że nie umyła się przed pójściem do łóżka. A mnie to jeszcze bardziej nakręciło, bo co to za przyjemność lizać, czyścić umyty odbyt?

Poprosiłem, żeby jednak się zgodziła, chociaż trochę. Zgodziła się, żebym całował pośladki. I tak całowałem, że w końcu udało mi się wśliznąć w rowek i sięgnąć językiem odbytu. Polizałem przez chwilę. Pozwoliła mi na to, ale zaraz stwierdziła:
- Już ci wystarczy.

Dyskusji już nie było. Kazała mi wyjść spod kołdry, przekręcając się na bok. Zawisłem nad Nią, swoim stojącym już małym trafiając między nogi. Chyba między łydki dokładnie, bo kładąc się na boku, Żona podciągnęła kolana pod brodę. Wykonywałem kopulacyjne ruchy.
- Zaraz dojdę. - oświadczyłem - Mogę?
- Możesz. Ale co to? Nie masz slipów? Zabrudzisz mnie!
- To co w stópki?
- Możemy - zgodziła się Pani prostując nogi i spuszczając je za krawędź łóżka.

W sumie nie chciałem dochodzić. Wiedziałem, że nie sprawiłoby mi to przyjemności bez Jej orgazmu. Lepiej zaczekać, bardziej się postarać. Zacząłem jednak poruszać między stopami Żony, co doprowadzało mnie niemal od razu do wytrysku. Powstrzymywałem się jeszcze.
- A wstawisz jeszcze pranie? - spytała Żona
- Wstawię
- I jutro zrobisz wszystko co będę kazała, żeby przygotować święta?
- Targujesz się?
- Tak - zaśmiała się tam w górze łóżka
- Zrobię - powiedziałem, chociaż nie byłem pewien, czy po wtrysku będę taki ochoczy jak teraz. Nawet zastanowiłem się, czy zdołam wstawić to pranie za chwilę. Po wytrysku wolałbym zasnąć.

Z drugiej strony byłem trochę rozczarowany, a nawet zły na Żonę. Targować się o coś co Jej się należy? To nierozsądne. Mogła po prostu powiedzieć: "Skoro masz tyle energii to idź wstawić pranie. Może jeszcze nie zdążę zasnąć" i smacznie sobie zasnąć. Albo: "Jutro! Jeśli będziesz grzeczny przez cały dzień. A teraz idź wstawić pranie..." I chyba wolałbym nawet, żeby gdyby nadeszło to "jutro" powiedziała: "Nie zasłużyłeś", albo "Zasłużyłeś, gratuluję! Ale dziś jednak nie mam ochoty." Oczywiście byłbym tym sfrustrowany, ale Pani przecież nie musi dotrzymywać słowa danego uległemu. Już nie raz tak było i musiałem się z tym jakoś pogodzić.

Wracając do wczorajszego wieczoru: ocierałem się już o stopy Pani, ale czułem, że wytrysk będzie dla mnie raczej niekorzystny. Mimo, że chciałbym już wyładować to nagromadzone od kilku dni nasienie.
- Mogę się jeszcze potargować?
- Spróbuj...
- A może jednak nie dojdę teraz, a pozwolisz mi jeszcze polizać tyłek?
- Ale nie dochodzisz dzisiaj wcale?
- Ok.
- No dobrze.

W obawie, żeby się nie rozmyśliła, rzuciłem się na Jej tyłek. Ugryzłem jeszcze raz pośladek i odsłaniając majtki dostałem się do rowka językiem. Zacisnęła jednak pośladki. Okazuje się, że odruchowo, bo gdy spytałem o to, kazała spróbować jeszcze raz. I tym razem poszło. Miałem zatkany nos, więc było mi trudno, ale dłońmi rozchylałem pośladki, a językiem wślizgiwałem się coraz głębiej. Zaraz też zacząłem ssać odbyt.

Wydało mi się nawet, że Żonie podobają się te pieszczoty. Lewą rękę wsunąłem pod Nią i zacząłem pieścić łechtaczkę. Miałem wrażenie, że spodobało Jej się jeszcze bardziej. Ruszałem paluszkiem z przodu, a tyłeczek na przemian ssałem i wkręcałem się językiem w środek.
- Już Ci starczy! - Żona jakby wylała na moją głowę kubeł zimnej wody. Cóż? I tak sporo już dostałem i to tak jak chciałem. Może powinienem nalegać, może w końcu zmęczyłbym Ją na tyle, że osiągnęlibyśmy Jej szczyt. Ale skoro sama kazała mi przestać w momencie, kiedy jak sądziłem mogłaby to chcieć pociągnąć do końca, zrezygnowałem.
- Połóż się koło mnie.
- Nie mogę. Muszę wstawić pranie.

No, a dziś też jakoś ciągnę, mimo znacznie gorszego samopoczucia. I znów z niecierpliwością oczekuję wieczora. Co też może mi on przynieść? Może zwyczajne nic, a może kolejny orgazm mojej Pani...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz