środa, 19 sierpnia 2015

Nawyki wyuczone i upragnione

W niedzielny wieczór dostałem policzek od Żony. Na wstępie muszę Jej pogratulować. Był spontaniczny, niespodziewany, mocny i tak idealnie wymierzony, że jestem pełen podziwu. Niemniej obraziłem się. Obraziłem się, bo byłem zaskoczony. Zacząłem kopać klapki teściowej i nagle na moją twarz spadła dłoń Żony. Po prostu piękny klasyk. Poszedłem coś czytać.


Żona, żeby mnie strzelić, oderwała się od przygotowywania dla mnie czegoś na ząb. Obraziłem się. Odechciało mi sie jeść. Ale Żona przygotowała i chyba nie chciała, żeby wysiłek jaki w to włożyła poszedł na marne, więc nie zważając, że dzieci kręcą się obok nas. Wyciągnęła mnie za włosy z łóżka, po prostu używając siły i pociągnęła obok swojej nogi, prawie tak jak w Brodzie przy Przywracaniu niewiernego do służby. Różnica polegała na tym, że nie dała mi na progu sypialni do ucałowania swojej pięknej stópki. Zjadłem pokornie, to co przygotowała.

W poniedziałek równie niespodziewanie oberwałem już znacznie więcej. Kilka kopów, kilka pchnięć, kilka uderzeń zupełnie na oślep. Tym razem otworzyłem sobie piwo bez pozwolenia. Oberwałem nieźle. Znów się postanowiłem obrazić. Nawet się udało. Poszedłem spać oddzielnie. Chciałem seksu i liczyłem na niego, ale pożegnałem się z myślą o czymkolwiek, gdy dostałem niekontrolowane lanie od Żony. Jeszcze kilka minut przed laniem liczyłem, że za chwilę może dojść do zbliżenia, ale gdy zaczęła mnie okładać, gdy zobaczyłem i poczułem Jej furię i wściekłość, przestałem marzyć. Przestałem się nawet odzywać. Trochę ignorowałem Żonę.

Wtorkowy poranek nie był przyjemny. Również się nie odzywałem. Ale Żona zachowywała się zupełnie naturalnie. Nie odzywałem się, więc Ona także się nie odzywała, ale widziałem, że Jej to już wcale nie przeszkadza. Zajęliśmy się pracą. Z czasem zaczęliśmy rozmawiać. Żona miała dobry humor, więc byłem zachwycony Nią. Podniecała mnie. W końcu nie mogłem wytrzymać. Wziąłem Ją na ręce i chociaż werbalnie wyrażała zdziwienie, nie opierała się.

Zaniosłem Ją do łóżka. Posadziłem na brzegu, a później popchnąłem Jej tułów, tak, że leżała w poprzek łóżka z nogami na podłodze. Zsunąłem spodenki i majteczki. Zacząłem lizać łechtaczkę klękając przed Żoną. Pozwolenie polizania tego cudownego owocu strąciło mnie nagle w przepaść uległości. Niosąc Żonę na rękach, miałem zamiar wziąć Ją, jak mąż bierze Żonę. Może nawet trochę brutalnie i nie pytając o pozwolenie. Jednak gdy już leżała, poszedłem odruchowo utartym szlakiem. A rozpoczynając seks oralny, który tak uwielbiam, poddałem się automatycznie i nie do końca świadomie pod władanie Żony.

Nie wiem, czy wyczuła moją poddańczość, czy też weszła w rolę nieco automatycznie, ale sama się podsunęła i mi również kazała wejść na łóżko. W międzyczasie pozbyłem się ubrań zaczepionych na Jej łydkach i swoich od pasa w dół. Położyłem się na Żonie. Już nie chciała pocałunków, twierdząc, że pachnę Jej moczem. Masowała sobie łechtaczkę moim twardym małym.

Kazała mi się przekręcić na plecy. Teraz Ona położyła się na mnie i przypominając o zakazie wytrysku, bez zabezpieczenia wsadziła mnie do swojego wnętrza. Doszła szybko, zanim zagłębiłem się w Niej na dobre.

Po chwili oddechu chciała wstać. Nie wypuściłem Jej. Pragnąłem polizać Jej odbyt. Nie pozwoliła. Wywinęła się. Cierpliwie, ale stanowczo wytłumaczyła, że przed chwilą doszła. Przypomniała, że jakiekolwiek czynności seksualne mają prowadzić do Jej przyjemności. A Ona właśnie po orgazmie, nie ma na nie najmniejszej ochoty. Jeśli zgodziłaby się na jakieś pieszczoty byłyby przyjemnością tylko dla mnie, a na to nie ma miejsca w naszym związku. Argumenty były słuszne, musiałem się zgodzić ze wszystkim, co mówiła, chociaż mój mały stercząc z podniecenia, zdawał się nie przyjmować tego do wiadomości. Żona pogoniła mnie do pracy.

Zająłem się swoimi zadaniami. Co chwilę wstający na nowo malec mi utrudniał pracę, ale miałem czas, żeby sobie wszystko przemyśleć i poukładać. Wieczorem klęknąłem przed Żoną. Zacząłem przepraszać. Już zdenerwowała się sądząc, że doszedłem w ukryciu. Ale ja przepraszałem za swoje naburmuszenie. Dziękowałem Jej, że potraktowała mnie twardo i sama nie zaczęła przepraszać. Dziękowałem, że mnie biła i przepraszałem, że niezbyt pokornie przyjąłem od niej kary.

Jeszcze później zaproponowałem bicie w sesjach. Nie wiem, czy tak jest lepiej, ale tak czytałem i tak sobie to wyobrażam. Przygotowany na chłostę i oczekujący jej w podnieceniu na pewno przyjąłbym ją łagodniej, a treści wypowiadane spokojnie na przykład: "Za kopanie kapci mamusi - dwadzieścia razy. Licz głośno i powtarzaj: Będę szanował obuwie mamusi, tak jak własnej Żony.", albo "Za piwo bez pozwolenia - dwadzieścia razy. Za każdym razem powtarzaj: Przepraszam za spożywanie alkoholu bez pozwolenia.", zapadłyby mi w pamięci dokładnie.

Oczywiście chwaliłem Żonę za spontaniczność, bo bardzo mi się podoba, że mnie bije, nawet tak niespodziewanie. Kara na chłodno byłaby jednak okrutniejsza. Byłoby super, gdyby sesje stały się stałym elementem naszego związku. Powód zawsze by się znalazł, bo zawsze mogę być doskonalszy i można wymagać ode mnie więcej. A chyba nie miałbym też nic przeciwko laniu profilaktycznemu. Żona słuchała mnie z zaciekawieniem. Mówiłem też o znakach, sygnałach, jeśli zamierzałaby mnie ukarać, również byłoby mi przyjąć karę bez sesji, ale po uprzedzeniu.

Z drugiej strony taki policzek, jak za kopanie kapci teściowej był doskonały. Też mogłyby sie zdarzać takie pojedyńcze szybkie strzały, do natychmiastowej zmiany zachowania. A później omówilibyśmy to dokładnie na sesji. Mam nadzieję, że utwierdziłem Żonę w tym, że postępuje właściwie, bo zachowała się wspaniale, nie zważając na moje dąsy. Czuję, że jesteśmy dzięki ostatnim dniom bliżej moich marzeń o dominującej Żonie i bardzo się z tego cieszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz