Pisanie zaniedbałem, ale Żona wyznaje
mi, że zaniedbała czytanie, więc kolejna motywacja odpadła. Ale
działo się i się dzieje. Oczywiście teraz w telegraficznym
skrócie to co wypadałoby opisać dokładniej, ale nawarstwiły się
zaległości. Życie pędzi jak szalone, a na pisanie trzeba mieć
zwyczajnie czas. Ale żeby go nie tracić zacznę od soboty.
Szykowaliśmy się na imprezę. Przytuliłem Żonę w łazience. Byłem bardzo podniecony. Przez ubrania zacząłem ocierć się o krocze Żony. Byłem bliski orgazmu. Brakowało mi jeszcze może trzech otarć, ale Żona odsunęła mnie od siebie. Pozwoliła mi się ocierać doprowadzając na granicę i oznajmiła:
- Nie możesz!
- Jak to?
- Masz zakaz na kolejne trzy tygodnie.
- Jak to? Za co?
- Po prostu. Tak postanowiłam.
Myślałam, że to oczywiste. Pozwoliłam Ci raz w namiocie, ale
teraz znów masz zakaz na trzy tygodnie?
Jasne. Co mogłem odpowiedzieć.
Chciałem, żeby Żona zarządzała moim życiem seksulanym. Ale teraz tuż
przed orgazmem dowiedziałem się, że mam zakaz. Zabolało. Nie
mogłem się z tym pogodzić. Podniecenie sięgało zenitu.
Schowałem się Żonie. Dzieci chyba
wlaśnie spały, albo poszły na spacer z babcią. Masturbowałem
się. Jakie to przykre. Żona w domu, a ja pokątnie próbuję się
zaspokoić. Pobiegłem się przyznać. Malowała paznokcie u rąk.
Stopy zrobiłem Jej kilkadziesiąt minut wcześniej. Klękam,
przyznaję się. Wyciągam małego i masturbuję się przed Żoną.
Oburzenie i zakaz. Nie wolo mi tego robić. A zrobiłem to, bo tyle
razy czytałem o kobietach, które podniecają się masturbującym się
przed nim partnerem decydując, kiedy, pod jakimi wakunkami i w
ogóle, czy może skończyć.
Kończyć nie zamierzałem, bo przecież
trzy tygodnie dopiero się rozpoczęły, ale chciałem się chociaż
chwilę podotykać. Nie wolno. Po raz kolejny potwierdza się teza, że moja Żona jest tak wyjątkowa, że
cały internet ze wszystkimi w nim opiniami, statystykami i badaniami
może się schować.
Moja wola różniła się diametralnie
od woli Żony. Zagroziłem, że znów się schowam, bo nie potrafię
się opanować i uciekłem do łazienki. Masturbowałem się znów w
samotności. Przychodzi do mnie Żona z dosychającym lakierem.
Klęczę. Zsuwam z Niej bieliznę. Całuję łechtaczkę. Żona
stwierdza, że może dla mnie to zrobić, ale tak, na stojąco, jest Jej niewygodnie. Przenosimy się do pokoju. Staram się językiem i ustami.
Po kilku minutach Żona oznajmia zakończenie zabaw. Jestem w szoku.
A orgazm? Dowiaduję się, że nie ma na niego sznas, bo Żona nie
była podniecona ani odrobinę i zrobiła to tylko dla mnie. Pomogło.
Przestałem się onanizować.
W całej historii najważniejszy jest
zakaz nieco z zaskoczenia, więc kończę. W niedzielę wieczorem
dostałem coś co nadaje się na kolejny post, a więc już niedługo
napiszę znów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz