Sobotni wieczór ociekał seksem, ale był też pełen zaskakujących zwrotów akcji i sprzecznych interesów między mną, a Żoną. Żona dawała mi też sprzeczne polecenia: niby pozwoliła, a zakazała wytrysku. Ale ja już po takiej wstępnej zgodzie nie potrafiłem się powstrzymać. Było super, chociaż zaczęło się całkiem niewinnie.
Żona czytała coś na tablecie już w łóżku. Wśliznąłem się pod kołdrę podobnie jak w ostatni czwartek i zacząłem pieścić łechtaczkę językiem. I podobnie jak w czwartek nie doczekałem się reakcji. Podniosłem się wyżej i zacząłem kłuć łechtaczkę małym, nie spodziewając się zupełnie niczego. Wpadłem na pomysł, że będę dziś musiał rozgrzać Żonę wibratorem, bo trudno będzie mi sprostać Jej zaspokojeniu po wieczorze sprzed dwóch zaledwie dni. Nagle Żona odkładając tableta, poleciła:
- Weź gumkę.
- Przecież ostatnio dwa razy już nie używaliśmy gumki - zacząłem dyskutować. - Po co? - Nienawidzę gumki. Seks bez niej jest nieporównywalnie lepszy. Jest po prostu przeżyciem nieporównywalnym z niczym innym. Nawet z orgazmem. Wolę seks bez wytrysku i bez gumki niż z wytryskiem w gumce.
- Chciałabym, żebyś doszedł.
- Jak to? Przecież nie minęły jeszcze trzy tygodnie - byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem co gadam. Ta propozycja Żony już otworzyła w mojej głowie drogę wprost do spuszczenia się. Dostałem pozwolenie, więc wytrysk stał się nieodwracalny w moim płaskim umyśle. Zaczęliśmy się sprzeczać. Twierdziłem,że gumka nie ma sensu i odwróciłem się od Żony stwierdzając, że powoduje u mnie frustrację i że wolę zrezygnować z seksu, niż mieć go przez gumę.
Po chwili wstałem. Sięgnąłem jednak po gumkę, przy okazji przygotowując wibrator. Żona w tym czasie zdążyła sięgnąć po tableta i czytała znów, nie spodziewając się rozkoszy, jaką dla Niej planowałem.
Wibracje natychmiast oderwały Ją od lektury. Czułem, że nie jest dobrze rozgrzana, więc spokojnie masowałem łechtaczkę. Stwierdziłem, że to całkiem fajne urządzenie, bo nie pamiętam kiedy wymienialiśmy baterie. Sądziłem, że mamy zabawkę z ośmioma trybami wibracji, Żona myślała, że są tylko trzy, a okazało się że jest ich aż dziesięć. Liczyliśmy oboje dwa razy. Przyciskałem wibrującego króliczka do łechtaczki Żony, żeby stłumić dźwięki jakie wydawał. Drugie liczenie także było z króliczkiem na łechtaczce, ale główkę wibratora wsunąłem Żonie między nogi.
Po przeliczeniu programów, główka wibratora wróciła na brzuch Żony, a ja króliczkiem trafiłem w pochwę. Niezła zabawa. Ten wibrator na prawdę jest wielofunkcyjny. I nie chodzi mi tylko o dziesięć programów. Żona, stwierdziwszy, że wracamy do gry, nie zapomniała upomnieć się o gumkę,
- Mam - uniosłem na chwilę kwadrat z żądaną przez Nią zawartością
- Załóż - poleciła krótko.
- Jeszcze może się okazać, że mały mi zwiotczeje. Poza tym bawimy się wibratorem. Może dojdziesz przy tych zabawach i gumka nie będzie potrzebna? - przedstawiałem racje ze swojej strony całkiem słuszne.
Zacząłem wsuwać naszego przyjaciela w rozgrzane już ciało Żony. Oddawała się z przyjemnością ruchom moich rąk. Ja z coraz większą obawą obserwowałem rosnące w Niej podniecenie. Jej orgazm z wibratorem oznaczał przecież odsunięcie czasie mojego spełnienia, które była tak blisko, gdybym tylko założył gumkę na żądanie Żony.
Ona zaskoczyła mnie dużo bardziej niż się spodziewałem. Nie tylko nie doszła, ale poprosiła, żebym zaczął go wsuwać i wyciągać delikatnie. Oparcie króliczka na łechtaczce, połączone z głęboką penetracją rzeczywiście mogło być nudne. Wysuwałem i wsuwałem sztucznego członka, jakby był prawdziwy, nie rezygnując z wibracji. Żona znów zbliżała się wyraźnie do szczytu. Teraz już z pewnością pożegnałem swój wytrysk na dzisiejszy wieczór.
Żona kazała mi usunąć wibrator. Szybko wciągnęła mnie na siebie, żeby mały go w Niej zastąpił. Przypomniała jeszcze, żebym nie dochodził, skoro nie zdążyłem założyć gumki. Byłem bardzo podniecony i zgodziłem się na to. Spotkała mnie i tak łaska odwiedzenia wnętrza Żony. Mogła już kilka razy dość z naszym sztucznym przyjacielem, a jednak wybrała mnie.
Nie chciałem dochodzić, ale gdy zacząłem wciskać się głębiej, coś poszło nie tak. Tarcie o ściankę pochwy spowodowało ból w główce małego. Cisnąłem jednak, żeby nie zawieść Żony. Doszedłem. Dużo za wcześnie. Nie dawałem niczego po sobie poznać i zanim mały zupełnie zwiotczał doprowadziłem Żonę do orgazmu. Również był silny i nadspodziewanie długi.
Jednak gdy się kończył Żona zorientowała się, że ze mną jest coś nie tak. Odkryła, że miałem orgazm. Przestraszyła się, że jeszcze może być płodna, chociaż zapewniałem, że z moich wyliczeń wynika, że to niemożliwe. Padły też gorzkie słowa o nadwyrężonym zaufaniu i postanowienie, ze nie wpuści mnie już nigdy bez gumy.
Ta rozmowa i zdenerwowanie Żony zakłóciły przeżycia związane z wspaniałymi orgazmami. Uważam, że były rewelacyjne, ale co z tego, skoro mój orgazm, a raczej wytrysk w Żonie spowodował tyle tak negatywnych emocji. Trudno. Szkoda, że nie mogłem się z niego cieszyć tak jak bym chciał. Jednak wszystko w naszym związku, zależy od humoru i kaprysów mojej Żony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz