Zacząłem się staczać w niedzielę. Znowu jakiś bunt i poczucie niesprawiedliwości się we mnie zrodziło. Zostały zawiedzione moje nadzieje dotyczące wieczornego seksu w niedzielę. Mam świadomośç, że próbuję się beznadziejnie tłumaczyć, a jednocześnie jestem niemal pewien, że gdybyśmy mieli seks w niedzielę, nie doszedłbym z ręką w poniedziałek. Seks to niekoniecznie orgazm. Nawet nie liczyłem za bardzo na swój wytrysk. Chodziło mi o zbliżenie i może orgazm
Żony, jeśli by zechciała. Jednak w niedzielę miałem tylko zawiedzione nadzieje.
W poniedziałek jeszcze przed południem miałem olbrzymi wytrysk. Myśl, która mi towarzyszyła tuż przed wystrzałem , to chyba poniżenie, zarówno przez teściową jak przez Żonę. A jak już trysnąłem znów na odległość. Znów prawdopodobnie na mert w dal, postanowiłem poprawić i waliłem dalej. Kolejny wytrysk, już mniejszy, a później jeszcze nie podciągnąłem spodni. Tylko jeszcze raz zwaliłem, wypuszczając już kropelkę spermy. Taki miałem potrójny orgazm.
Ale później w ciągu dnia, skoro już tak haniebnie się zbuntowałem wobec zakazu od Żony, nie hamowalem się już. Ilekroć pczułem mrowienie w lędźwiach, nie wachałem się skorzystać z ręki, a działo się to trzy razy. Wytryski były marne. Kilka kropel spermy za każdym razem. Ale orgazmy i płynące z nich poczucie ulgi prawdziwe i pełne za każdym razem.
Pani gdy się dowiedziała, nie była zadowolona, ale przyjęła wiadomość o mojj niewierności spokojnie. Na szczęście dla mnie i mojej nieobitej skóry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz