środa, 14 października 2015

Podwieszenie

W sobotę mieliśmy wspaniały seks. Nie żadne sado-maso. Najzwyklejsza w świecie piękna klasyka. Można powiedzieć, że jeszcze tym niesamowitym aktem żyjemy, chociaż wiadmo: człowiek seksu potrzebuje jak powietrza, więc czekam na kolejny głęboki... oddech. Zanim opiszę jak nam było dobrze w sobotę muszę napisać, co się stało dzień wcześniej.


Bo w piątek się nie popisałem. Niestety znów się spuściłem. Nie ma się nad czym rozwodzić. Po prostu wstyd mi. Uległem swojej słabości jaką jest uzależnienie od masturbacji. Fakt, że wytrysk po kilku dniach wstrzemięźliwości był ogromny. Ślad na podłodze rozciągał się na ponad metr. Ulga. Jednak zawiodłem Żonę i swoją potrzebę wypełniania Jej poleceń i zakazów.

W sobotę rozmawialiśmy w ciągu dnia o mojej masturbacji i okazało się, że ma ona mniejszy wpływ na Żonę, niż sądziłem. Mniej Ją to obchodzi, niż się spodziewałem. W zasadzie wcale. Po prostu dobrze się bawi, gdy widzi jak się męczę. Jak się nakręcam i jak się staram. Zauważyła też, że jestem jednak grzeczniejszy w codziennej obsłudze, jeśli mnie trochę przetrzyma. Poczułem ulgę, że mój seks z ręką nie uderza w Nią osobiście. Przyznała jednocześnie, że ostatno jestem grzeczny nawet po wytryskach i mogłaby zrezygnować z zakazów dla mnie, jeśli tak bym się strarał i wypełniał wszystkie Jej polecenia, jak w ostatnich dniach. Super. Służba na wysokich obrotach i do tego nielimitowany seks. Raj na ziemi.

Wieczorem byłem przygotowany i nastawiony na użycie małego. Te rozmowy w dzień, jakby przekonały mnie, że będę go mógł użyć. Przygotowałem też wibrator na wszelki wypadek, ale to mój mały miał być sprawcą orgazmu Żony tego wieczoru. I udało się. Także Żonie zapowiedziałem, że "wyłomożdżę Jej żubra", cytując jakiś polski film.

Zaczęło się od delikatnych pieszczot i całowania. Ocierałem się małym o łechtaczkę. Gdy Żona się nieco rozgrzała, kazała mi założyć gumkę. Wybrałem znów tę opóźniającą wytrysk. Powróciłem do subtelnych pieszczot. Tym razem środek znieczulający zaczął działać, jeszcze gdy byłem na zewnątrz i poczułem, że mały mi drętwieje.

Położyłem się na Żone i sprawnie wprowadziłem małego do wewnątrz. Ona objęła mnie ramonami za szyję i werbalnie określając tempo, a raczej napominając, bym nie był zbyt gwałtowny i poruszał się delikatnie poddała się penetracji. Wszedłem na całą swoją niewielką długość. Żona tyłkiem leżała na prześcieradle, ale tułów miała podwieszony pode mną. Z półprzymkniętymi oczami mruczała jak Jej jest dobrze:
- Kołyszę się w twoim rytmie - wtedy pozwoliłem sobie trochę przyspieszyć.
- Mam zawroty głowy - tego typu podniecające komentarze padały z Jej ust.

Mały był dobrze już znieczulony. Nie czułem go prawie wcale. Satysfakcję dawało mi to, że Żona jest taka rozpalona. Czuliśmy rzeczywiste złączenie ciał. Jedność fizyczną, ale też mentalną, duchową. Po kilkunastu minutach takiego tandrycznego wręcz złączenia i maksymalnego napięcia mięśni, Żona spokojnie doszła do szczytu. Oczywiście nie trwaliśmy kilkanaście minut w pozycji podwieszenia. Opadałem kilka razy na Żonę mocno dociskając Ją do materaca ciężarem swojego ciała, żeby trochę odpocząć i rozluźnić mieśnie, zarówno moje ramiona mocno wbite w materac. jak ręce i brzuch Żony.

Pani spokojnie dochodziła i doszła. Świadczył o tym przyspieszony oddech i kilka zaciśnieć ud na moim ciele. Gdy jeszcze oddychała głęboko po swoim orgazmie, a może nawet go nie skończyła, zapytałem, czy też mogę dojść. A Ona się zgodziła. Poruszyłem się, ale jęknęła z bólu, może z zaskoczenia. Zrozumiałem, że nie będę mógł dojść w ten sposób. Sprawę utrudniał środek znieczulający, który niemal sparaliżował mi małego. Ale siłą woli, wykonując jak najmniejsze ruchy biordami, a jak największe samym mieśniem małego, stumulowałem go o wnętrze pochwy Żony. W końcu doszedłem. Orgazm miałem długi i silny, mimo, że sporo spermy wypompowałem dzień wcześniej. Ale to napięcie i przełamanie niemocy wywołanej specjalną gumną wzmogło doznania, na tyle, że przeżyłem ogrome uniesienie. Po czym opadłem zupełnie bez sił i straciłem świadomość zasypiając.

3 komentarze:

  1. Dobry wieczór :) fajna lektura przed snem. Podziwiam Cię za to ze w związku małżeńskim odnalazłes z żoną wspólny język. Ciekawie piszesz aczkolwiek podniecająco, niestety zapowiedziałam brak masturbacji do przyszłego piątku dlatego czytam wybrane wpisy. Komentarze znajdziesz również pod innymi postami ;)
    Zaprosze Cię do siebie

    brylantowak.blog.pl

    Pozdrawiam Brylantowak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i pozytywną ocenę. Cieszę się, że się podoba! Zapraszam jak zawsze do lektury i do komentowania. Zajrzałem do Ciebie i...
      jesteś tak mi bliska (bo uległa), a tak daleka, bo jak sama piszesz o sobie jesteś suką, a ja kobietę stawiam na świeczniku. Dla mnie Żona jest niemal bóstwiem, a styl życia wymusza rozciągnięcie ogromnego szacunku na inne kobiety. Zajrzałem i a pewno jeszcze nie raz do Ciebie zajrzę.
      Skąd wiesz które wpisy Cię podniecą? Nie stosuję takiego podziału, więc ciężko Ci trafić. Czytaj wszystko po kolei. A jeśli coś tak bardzo Cię podnieci to... cóż ja Żonie również ciągle obiecuję brak masturbacji. Sama widzisz, że nie jestem idealny.
      Sądzę, że nadajemy z Żoną na tych samych falach. Wspólny język znalazłem z Nią już znacznie wcześniej, ale w małżeństwie rzeczywiście się realizuję i jestem szczęśliwy! I za to czuję wielką wdzięczność do Żony.

      Usuń
  2. Ty stawiasz żonę na piedestale, a ja Mojego Pana. Jego potrzeby ponad Moje. Wszystko z myślą o Nim, wszystko dla Niego. Mój mąż mógłby to mieć, gdyby był prawdziwym facetem...
    Cóż, jeśli chodzi o masturbacje, to oczywiście za zgodą Pana. Ale nie sądzę, by był zadowolony, gdybym robiła to czytając Twoje wpisy, chociaż Sam rzadko porusza tematy erotyczne.

    brylantowak

    OdpowiedzUsuń