Było mi cudownie z Żoną. Wspaniale dominowała, dawała się wciągać, albo sama prowadziła gry słowne, rozbudzała moje pożądanie i uwielbienie dla Niej. Oddałem Jej nawet smartfona. Prawda jest taka, że kupiłem go do pracy, ale charakter mojej pracy się obecnie zmienił. No i dostęp do internetu, to przecież dostęp do porngrafii, a wiem, że mi szkodzi. Poza tym zrobiłbym dla Niej wszystko. Poświęciłbym wszystkie wyrzeczenia, dla Jej wygody. Moje szczęście nie trwało jednak
długo. Mimo odcięcia od internetu, potrafiłm znaleźć chwilę na osobności i pobawić się małym. Jeśli nie ma wytrysku, to nie uważam tego za wielkie przewinienie. Ale tylko się oszukuję, bo masturbaca przeecież w prosty sposób prowadzi właśnie do wytrysku.
W czwartek właśnie miałem małego w dłoni, gdy otrzymałem wiadomość zaczynającą się od słów: "Hej Uległy!..." Tak się podnieciłem, że nie mogłem utrzymać spermy w sobie. Wytrysnęła. I z takich wyżyn szcześcia spadłem bardzo nisko. Od razu poczułem się fatalnie, grzesznie. Zawiodłem swoją Panią.
Po kilku dniach oceniam też, zę w tym momencie utaciłem szczególną więź z Żoną. Wiedziałem, że nie zasługuję na Nią. Zacząłem się odsuwać. Miałem pzed Nią tajemnicę, bałem się jak to zostanie odebrane. Wiedziałem, że jakby nie było odebrane, zrobiłem coś złego, coś czego nie chciała, czego sam nie chciałem. No i ten stwierdzony nie tylko na przykładzie naszego zwiążku spadek gorliwości w pełnieniu służby.
Na Żonie mój wytrysk nie zrobił chyba wogóle wrażenia. Przyjęła do wiadomości bez komentarza. Za to wieczorem znów mogłem włożyć Jej kulki waginalne. Żona stwierdziła, że woli to robić sama, bo gdy ja je wpycham to zdarza się, że boleśnie zaczepiam o ściankę pochwy, ale wiedząc jaki to dla mnie zaszczyt i ogromna radość pozwala mi na to.
Włożyłem Żonie kulki i chciałem się przytulić. Położyłem się na Niej. Zaczęłiśmy się całować. Zaczął się wyścig po orgazm. Nie był to sprint, a raczej dłogodystansowy trucht z możliwością pogadania od czasu do czasu. Żona możliwośç mówienia wykorzystała na kilkakrotne przypomnienie, żebym nie doszedł.
- Nie możesz dojść! To nie do pomyślenia, żeby uległy dochodził dwa razy w ciągu jednego dnia. Ty już dziś miałeś swoją przyjemność i wybrałeś rękę. Masz nie dochodzić!
Widać z tego, że Żona wcale nie czuła zerwania szczególnej więzi, której ja pozbawiłem się w momencie wytrysku. Żona nadal kontynuowała grę z uległym i robiła to doskonale.
Orgazm był bardzo podobny do pierwszego orgazmu w niedzielę, to znaczy ocierałem się o Jej łechtaczkę małym, a Ona w pochwie miała kulki gejszy. Żona znów strerowała moimi ruchami. Dostosowała sobie tempo, siłę i co tylko chciała. Różnica polegała właśnie na tempie. W niedzielę to był bardzo szybki seks. Taka masturbacja mną na szybko, a w czwartek to powolne, dostojne, pełne pieszczoty. Długotrwałe i dokładne. Ale byłem spokojny o orgazm Żony, w końcu to Ona sterowała mną jak zabawką. No i nie zawiodłem się - miała chyba całkiem fajny orgazm.
oj Budrys !
OdpowiedzUsuńTy nałogowym onanistą jesteś ! Masz taka fajną żonę/Panią a Ty co walisz konia jak opętany, nadpobudliwy chyba jesteś. Daj się prowadzić swojej Pani, jak widzę to mądra kobieta jest i mądrze postępuje w waszym związku, a Ty co ?
Skupiasz się na sobie, za wszelka cenę darzysz do zaspokojenia swoich chuci nie zważając przy tym na zasady które ustaliła Pani.
Zamiast bezsensownie walić kapucyna, to może lepiej np. czyścić buciki Pani, układać majteczki, prać bieliznę to też jest bardzo erotyczne a przy tym pożyteczne. Pani pochwali :)
Pani nie chwali za porządek z bielizną i butami. Pochwałę otrzymuje się za szczególne zasługi, a ja robię to rutynowo. Możliwość wyprania majtek Żony już jest wyróżnieniem i zaszczytem. Masz jakieś inne rady? Ta jest nieskuteczna, bo piorę, układam i czyszczę, a mimo to wciąż trzepię.
UsuńW kontekście tego muszę się zgodzić z tezą, która zakłada, że jestem nałogowym onanistą i jakby opentany. Z tego wynika, że nie zważam na zasady, które ustanawia Pani i nie daję Jej się prowadzić (w aspekcie czystości), chociaż bardzo bym chciał. Tak chyba właśnie działa nałóg i szaleństwo. Wymyślilem sobie, że pas cnoty rozwiązałby sporo moich problemów. Ale po pierwsze Pani nie kwapi się, żeby mi go założyć, a po drugie mam wątpliwości, czy mechaniczna blokada będzie skuteczna na problemy zakorzenione w psychice. Każde uzależnienie zaczyna się i kończy w głowie, a ciało tylko dostosowuje się do warunków, które głowa podyktuje. Więc?...
Moja Żona jest fajna i mądra, a ja? Też jestem całkiem fajny i niegłupi, ale nie dorównuję Żonie pod żadnym względem (jedynie wagę ciała mam znacznie większą). Dlatego to Jej powierzam kierowanie naszym związkiem, uznaję Jej wyższość i staram się podporządkować. Żona świadoma wielu trudności, odpowiedzialnie prowadzi nas przez życie.
A gdyby twoja Pani postanowiła mieć kochanka? :
OdpowiedzUsuńPraktycznie, czy teoretycznie? Praktycznie uważam to za tak mało prawdopodobne, że wręcz niemożliwe z wielu powodów. Teoretyzowanie na ten temat w kontekście braku praktycznych możliwości jest chyba pozbawione sensu. Mam zbyt mało danych, żeby się wypowiedzieć, ale o ile kochanek nie pochłonąłby całkowicie uczuć Żony, to sądzę, że byłbym w stanie z tym żyć. Teoretycznie oczywiście.
UsuńTakie rzeczy jak zdrady się przecież zdarzają. Nie twierdzę, że to normalne, ale życie zaskakuje i czasem trzeba łatać i jakoś się pozbierać. Zakładam, że jeśli dochodzi do zdrady to zawiodła komunikacja. Zabrakło czegoś bardzo ważnego zdradzającej i zdradzany jest współwinny. Trzeba sobie wybaczyć wzajemnie i zapomnieć.
Pytanie jest jednak tak postawione, że być może chodzi o jawnego kochanka? W takim razie zakładam, że komunikacja śmiga i chcemy tego oboje, albo jest to na tyle dobrze uargumentowane, że się zgadzam. Sądzę, że próbowałbym jednak wytrącić wszystkie argumenty z rąk Żony, intensyfikując starania o Jej względy.
A może cuckold? Sam tego chcę, namawiam Żonę, uczestniczę w przygotowaniach, pomagam wybrać kandydata na kochanka, a wręcz go wskazuję, uczestniczę w spotkaniach, usługuję w trakcie, dziękuję za poniżanie mnie, proszę o więcej, czyszczę ich językiem ze spermy kochanka... A za jakiś czas Żona rodzi mi czarne dziecko. Znam te fantazje, a skoro znam to podzielam w pewnym sensie. Są fajne, ale jako fantazje i chyba nie chciałbym, żeby się zrealizowały.
Miałem nie teoretyzować, a wyszedł niemal materiał na odrębny wpis. O zdradach i cuckoldzie jest tyle treści i możliwości, że to wręcz temat na odrębny blog.
Zgadzam się cuckold to bardzo podniecająca fantazja przynajmniej dla mnie ale chyba tylko fantazja
OdpowiedzUsuń