Moja Żona jest jednak bardzo romantyczna. Wczoraj niespodziewanie zaproponowała mi nocleg w namiocie. Zapaliłem się do pomysłu. Wszystko udało się zorganizować, więc późnym wieczorem rozstawiliśmy przed domem namiot, po chwili wpatrywania się w gwiazdy. Przy pomocy internetów namierzyłem na niebie gwiazdozbiór Wolarza i pokazałem go Żonie.
A w namiocie... Żona już w dzień pokazywała mi swoje majtki. Mokre. Podobno nawet spodenki miała wilgotne. Zapytała mnie, czy wytrwałem bez masturbacji. Nie miałem wytrysku od ponad dwóch tygodni. Postanowiła mnie za to wynagrodzić. Byłem chyba trochę zbyt bierny. Leżeliśmy osobno w swoich śpiworach. Żona mimo skrępowanych śpiworem nóg wskoczyła na mnie. Zaczęliśmy się ocierać. Przez dwa śpirory i warstwy ubrań, które mieliśmy na sobie. Grubo, ale byłem wyjątkowo twardy, a Żona chyba to czuła i chyba Jej to całkiem odpowiadało, bo po kilku minutach doszła.
Rozczarowałem się, że już po wszystkim. Żona nalegała jeszcze na penetrację, twierdząc, że chciała, żebym ja doszedł i przerwała swój orgazm. Upewniłem się czy jest podniecona. Średnio. Stwierdziłem, że nie ma sensu na siłę pchać się z małym w Żonę, bo może to nie przynieść pożądanego efektu w postaci Jej orgazmu. I chociaż zapewniała, że bardzo chce, odmówiłem. Zasnęła niemal natychmiast, a ja nie mogłem spać jeszcze długo.
Rano obudziłem się wcześniej, więc obudziłem Żonę pocałunkami. Zsuwałem się coraz niżej. Najpierw do piersi, a później do brzucha i odsuwając śpiwór i wszystko co Żona miała na sobie dotarłem do skarbu. Zacząłem pieścić łechtaczkę językiem. Chciałem nawet, żeby Żona doszła w takim układzie, ale Ona już od wczoraj miała inny plan. Położyłem się na plecach zsunąwszy z siebie śpiwór. Żona ułożyła się znów na mnie i znów pieściła sobie łechtaczkę, ale tym razem bezpośrednio.
Po chwili sprawnie założyła mi gumkę i pewna siebie wpakowała sobie małego do środka. Początkowo starałem się być spokojny i pieścić Żonę twardością małego, żeby sama nabiła się w swoim rytmie. Kazała mi jednak przyspieszyć, a po kilku minutach takiego galopu, facet po ponad dwóch tygodniach postu, po prostu musiał wystrzelić. Żona upewniła się, czy doszedłem i po chwili sama też zamarła w orgazmicznych skurczach.
Tak zakończyło się nasze piękne spotkanie w namiocie. W gumce było bardzo dużo spermy, ale ja nie byłem usatysfakcjonowany w pełni. Czułem, że doszedłem zbyt wcześnie. Nie tak to powinno wyglądać w moim odczuciu, a gdy później zapytałem Żonę o ten poranny orgazm, stwierdziła, że był słaby, sporo słabszy niż ten poprzedni, wieczorny. Ale cóż? Ważne, że był, a ja następnym razem nie mogę się zgodzić na wszystko, czego zechce Żona. Ona musi być dobrze rozgrzana, rozpalona, żeby seks był udany i tej zasady muszę się trzymać i pilnować odpowiedniej temperatury.
Tyle na teraz. Muszę już iść do namiotu, mam nadzieję, że Żona również wybierze się tam ze mną i spędzimy kolejną namiętną noc razem. Bardzo podniecająca perspektywa. Takie nocne spotkania w namiocie, jakby nie do końca legalne. Jak nastolatkowie spotykający się ukradkiem na namiętny seks blisko natury. Nastolatkowie, których ta natura właśnie wzywa na te dzikie spotkania. A dziś przecież noc spadających gwiazd. Już kilka widziałem, a marzyłem tylko o wspaniałych orgazmach dla Żony, żeby się jakoś odwdzięczyć za tę gorącą noc ociekającą seksem i naszymi sokami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz