poniedziałek, 18 maja 2015

Trudna rozmowa

Chciałem, żeby Żona przeczytała bloga i jak najszybciej dała mi recenzję. Dlatego, że spodziewałem się pozytywnej oceny. Naiwnie, teraz już wiem, że naiwnie. Ale każdy, kto coś robi ma nadzieję, że robi dobrze. Piszę tego bloga, bo wiem, że Żona go kiedyś przeczyta, chociażby jako odległe wspomnienia. Taką mam nadzieję, że będzie sobie chciała wrócić do przeszłości, zajrzeć do mojego pamiętnika...


Dopytywałem, prowokowałem rozmowę i doigrałem się. Ocena bloga nie jest zupełnie negatywna. Właściwie nie doczekałem się jej jeszcze wcale. Ale sprowokowałem trudną rozmowę. Spowiedź do kategorii łatwych rozmów nie należy. Pytania o skalę onanizmu i pornografii w moim życiu. Cóż, jest tego ogrom. Reakcja Żony. Nie zdawałem sobie sprawy, że może być tak emocjonalna i tak negatywna. Zarzuty. Ich odpieranie. Usiłowania odszukania dobrej, prawdziwej odpowiedzi. Pytania o sens i cel. Było ostro. Nie było przyjemnie.

Rozmowa nie była pierwszą tego typu. Jednak po tamtej sprzed kilku lat, każde z nas wyciągnęło inne wnioski. A żadne z nas nie miało ochoty do niej wracać. Skoro wyznałem Jej kilka lat temu, jak to wygląda, a Ona nie wraca do tematu, znaczy, że akceptuje taki stan rzeczy. Żona natomiast uznała, że skoro wyspowiadałem się, Ona dała mi rozgrzeszenie, a jednocześnie wyraziła swoje niezadowolenie i ja nie wracam do tematu, to tematu nie ma, bo cudownie się nawróciłem. Piszę tu o pornografii i jej skali w moim życiu. Jest ona moim uzależnieniem, a wiec jest obecna niemal codziennie. Wyznanie tego ze spokojem i wzruszeniem ramion było błędem. Zabolało Żonę.

Konkurencja? Nie. Taka, która publicznie się sprzedaje... Tego nawet nie da się napisać w jednym zdaniu z "Żoną". A jednak oglądasz się za nimi, gapisz się na nie. Mało tego, podniecasz się nimi. Pożądasz ich plugawych ciał...

Inny aspekt: zapewniam Żonę, że nie chcę, żeby się zmieniała. Bo nie chcę. Ona jest doskonała, własnie dlatego, że jest sobą. Nie zależy mi na pejczach i łańcuchach. Byłoby to fajne urozmaicenie. Taka zabawa. Ale domiacja Kobiety polega na tym, że Ona wybiera z "zestawu BDSM", elementy, które Ją kręcą, bo to Ona dominuje i decyduje. A jeśli nic Jej nie kręci? Świetnie. Służę, więc wypełniam i akceptuję Jej wolę. Ale skoro ciągle oglądam te publicznie płatne... Moja Żona widzi w tym moją chęć wpłynięcia na Nią, chęć zmiany Jej postępowania i wyglądu. Sądzę, że niesłusznie. Ale wnioski, które wyciągnęła były dla Niej przykre.

- Obiecaj... Przysięgnij, że nie będziesz już tego oglądał!
- Nie mogę, bo wiem jak działa uzależnienie i wiem, że nie podołam.

I jeszcze jedno do przydługiego posta:
- Chcesz karę? - pytanie padło z uśmiechem na twarzy Żony. Rozmowa była poważna, więc nie chciałem stwarzać groteskowej sytuacji. Ale gdy emocje opadły chcę Ci odpowiedzieć, Kochanie:
- Zawsze chcę być karany. Nawet gdy nie zasłużę na karę, ale kaprys będziesz miała taki, chcę obrywać ostre baty. Dla Twojej zabawy i rozrywki też chcę kary przyjmować! Zawsze kiedy będziesz miała ochotę! Ty decydujesz... - taki już jestem: mały, ale z wielkim masochistycznym zboczeniem.

1 komentarz:

  1. zaproponuj swojej Pani pas, niech będzie rozwiązaniem na jej też rozterki

    OdpowiedzUsuń