środa, 10 sierpnia 2016

Tresura przy siostrzenicy

Sobotni wieczór był wspaniały. Przeniósł mnie niemal do nieba. Mam nadzieję, że Żonie też było bardzo dobrze. Żona pozwoliła mi dojść. Ja jednak zamiast okazywać Jej wdzięczność już w niedzielny poranek starłem się z Nią słownie. Jakoś od słowa do słowa tak wyszło bardzo brzydko. Facet to jednak świnia. Chyba nie powinienem jednak dostawać tego pozwolenia. Byłoby lepiej. Wymiana zdań stawała się w każdej chwili coraz zacieklejsza. Jak zwykle w takich
sytuacjach wyłącza się rozum. Żona powiedziała w końcu:
- Powinieneś wstać i mnie przeprosić! - I wyszła obrażona.
Byłem zdenerwowany, ale po chwili, gdy zostałem sam, rozum zaczął powracać. Nie jest istotne, czy miałem rację. Nie powinienem się w taki sposób, w takim tonie odnosić do Żony.

W naszym domu przez niemal całe wakacje mamy gości. Siostrzenice, znajomi, obcy ludzie i rodzeństwo. Istne szaleństwo. Tamtej nocy była u nas własnie jedna z siostrzenic. Więc nie mogłem od razu po przemyśleniu sprawy rzucić się do stóp Żony. Wyczekałem moment i na kolana. Przepraszać. A Żona jeszcze zbulwersowana po tamtej wymianie zdań, żebym sobie nie robił z Niej żartów. Jeszcze gorliwiej zacząłem przepraszać i po stopach całować. Jakoś uwierzyła. Dopowiedziała kilka zdań do naszej kłótni. Znów mi się ciśnienie podniosło, ale klęcząc przed Żoną tylko zacisnąłem zęby i przyznałem Jej rację. Zgodziłem się z Nią i uznałem wyższość Jej argumentów, chociaż wewnętrznie miałem inne przekonanie. Ale sprawa rzeczywiście nie ma wielkiego znaczenia, więc przemilczałem. Przy takich oznakach skruchy Żona mi wybaczyła, ale od razu wyznaczyła mi pokutę. Miałem przygotować obiad.

Tylko do obiadu doszły dzieci, wieszanie prania, zamiatanie, no po prostu stałem się popychadłem. Tym bardziej, że Żona nie mogła się ruszyć. Robiła sobie i siostrzenicy manicure. Zabrała mi więc pomoc nastolatki. Przynajmniej dziećmi mogłaby się zająć. Zasuwałem jak maszynka pod czujnym okiem Żony, która wciąż nowe polecenia wymyślała dla mnie. Nie uszły mojej uwadze uśmieszki zadowolenia, niemal po każdym nowym poleceniu i uśmieszki, chyba ironiczne siostrzenicy. Ładny Żona zrobiła jej pokaz tresury, moim kosztem, nie ma co...

Ale taki świadek dodatkowo mnie nakręcał i podniecał. Byłem zadowolony z całego dnia, chociaż nie była to dla mnie leniwa niedziela. A Żona tak Ją właśnie określała w kilku rozmowach telefonicznych. W końcu żadnych gości, żadnych wyjazdów. Luzik. Paznokietki, przejażdżka rowerowa, rozmowy telefoniczne. A że mąż nie ma czasu potu z czoła obetrzeć? Trudno, taka rola uległego męża.

Jakby tego było mało, chyba całkiem zwariowałem, bo wieczorem dziękowałem Jej za takie traktowanie. Podobała mi się. Prosiłem o więcej. Chciałem, żeby była dla mnie surowsza każdego dnia. Przecież zawsze znajdzie się pretekst do ukarania i nałożenia pokuty. Zgodziła się ze mną i obiecała, że tak właśnie będzie. Z Jej punktu widzenia, to raczej wygodne i przyjemne. Czas pokaże. Żebym się tylko nie buntował za bardzo, bo wszystko mogę popsuć, a jesteśmy na tak dobrej drodze...

1 komentarz:

  1. Kiedyś miałem taka sytuację, że w trakcie kiedy ja zajmowałem się stopami mojej żony, z niespodzianą wizytą wpadła żony siostra. moja pani wstała przywitała się ja również, po czym zona stwierdziła abym dokończył zabiegi pielęgnacyjne stóp. I tak szwagierka siedzi na fotelu obok a ja w tym czasie skrobie , kremuje i masuje stopy żony w trakcie gdy One oglądają film. Myślałem, że mi rozerwie spodnie i na polecenie żony zony chętnie bym się zajął stopami szwagierki.
    ps. jak tam obiecane fotki stóp Pani w nowych "paseczkowych" sandałkach.

    OdpowiedzUsuń