czwartek, 3 grudnia 2015

Dziwny dzień

W poniedziałek miałem dziwny dzień. Bardzo dziwny, bo robiłem rzeczy, których się po sobie nie spodziewałem. Złe rzeczy. Nie są związane ze sferą seksualną, więc nie będę o nich pisał. Ale wspominam, bo miały wpływ na to, co działo się między Żoną, a mną.

Zaniedbałem bardzo pranie bielizny Żony. Chyba przez okres. To jest zazwyczaj tydzień wyjęty z
życia. Niestety, nie liczę na seks. Wiem, że Żona nie czuje się komfortowo. Odpuszczam sobie. Aż strach pomyśleć, że taki tydzień nie zdarza się raz na rok, tylko co miesiąc. W każdym razie okazało się, że mam trochę prania. Zazwyczaj majteczki Żony, zanim je namoczyłem i użyłem środka piorącego lądowały w moich ustach. A teraz... Cóż, niektóre pary były brudne krwią. Ble... Fuj... A nie tak dawno pisałem o tym, że wziąłbym do buzi wszystko co Żona miała w sobie. Wyłączam z tego zbioru tampony!. Na razie i do odwołania, bo to zbyt obrzydliwe. Majteczki po prostu wyprałem ręcznie, bez zlizywania śluzu i krwi.

Poniedziałkowy wieczór zapowiadał się pięknie. Była ta niesamowita atmosfera zapowiadająca seks. Ale ja czułem , że powinienem się przyznać, że zanim złączę się z Żoną, muszę się przed Nią wyspowiadać. Tymczasem Żona zażyczyła sobie pielęgnację stóp. Ostatni pedicure był zrobiony szybko i pobieżnie. Teraz Żona chciała, żebym pościerał skórę z pięt, żebym po prostu zadbał o Jej stopy, tak jak na to zasługują. A mnie cały czas coś gryzło. Pod koniec swojej pracy zebrałem się na odwagę i przyznałem się.

Żona siedziała przez chwilę spokojnie. Trzymałem Jej nogi w swoich rękach. Stopniowo złość w Niej wzbierała. Nagle zaczęła mnie okładać po głowie. Złapała za uszy i szarpała. Podrapała mnie też po twarzy. Wyrwałem się i uciekłem do sypialni. Po jakimś czasie przyszła za mną, ale nie uspokoiła się. Złapała krzesło i niechybnie wylądowałoby ono na mnie, gdyby syn nie zasnął na naszym łóżku. Żona na szczęście jakoś zdołała się opanować. Ale sama się położyła, a mi kazała wstać. Ciągle mam zaległości z poskładaniem prania i prasowaniem, bo ciągle się coś pierze i suszy. Żona kazała mi się tym zająć. W międzyczasie malowała paznokcie rąk i krzyczała na mnie. Postanowiłem milczeć. Nic nie usprawiedliwiało mojego zachowania.

Ogarnąłem łachy w naszej sypialni, musiałem pójść do pokoju córki. Zanim skończyłem, Żona już spała. Nie chciałem Jej przeszkadzać. Położyłem się obok córki. We wtorek rano złość minęła mojej Żonie i przyszła się do mnie przytulić. Ale podsumowała wczorajszy wieczór:
- Ale się wczoraj wyżyłam na tobie.
- Tak czujesz? Lżej Ci się zrobiło od tego. Rozładowałaś w ten sposób stres? - dopytywałem, ale nie dostałem odpowiedzi. Za to Żona po jakimś czasie zwróciła uwagę, że męczy Ją ciągłe zarządzanie mną. Stwierdziła, że bardzo Jej się podoba jak Ją uwielbiam, ale wolałaby, żebym drobne decyzje podejmował sam. Zauważyła, że gdyby nie musiała mnie tak pilnować, z pewnością znalazłaby czas na inne zabawy. Zabrzmiało to bardzo zachęcająco. Muszę bardziej się postarać, stać się samodzielny, domyślny i wykazywać więcej inicjatywy, żeby nasz związek mógł znieść się na kolejny poziom władzy Żony i mojej uległości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz