sobota, 2 maja 2015

Majówka. Cześć I: Pod prysznicem

Mam niesamowitą majówkę. Jeszcze się nie skończyła, a już była bardzo obfita w orgazmy. Wczoraj byliśmy na weselu. Zaprosiła nas koleżanka Żony. Przebyliśmy trzysta kilometrów, żeby wziąć udział w uroczystości. Zakwaterowaliśmy się na dwie godziny przed ślubem. Mieliśmy trochę czasu dla siebie i świadomość, że mamy tych kilka chwil. To już się kiedyś zdarzało i mam wrażenie, że na Żonę działają hotelowe łazienki. Może dlatego, że są prywatne - każdy pokój ma swoją. W każdym razie zaprosiła mnie pod prysznic. Było nieco ciasno w kabinie, ale jakoś dawaliśmy radę. Cali w pianie, przy
szumiącej miło wodzie kochaliśmy się. Żona wpuściła mnie w siebie chyba zapominając nawet o gumce. Pozycja stojąca nie jest super komfortowa, ale było mi bardzo dobrze w Żonie. Po kilku minutach Żona stwierdziła, że na Nią to wszystko jednak jakoś słabo działa i nie dojdzie, a ja też nie powinienem przecież bez gumki. Uklęknąłem w brodziku przed Żoną i całując Jej brzuch prosiłem o orgazm. Zgodziła się. Zacząłem ocierać małym o wewnętrzną stronę Jej łydek i po kilku ruchach wystrzeliłem. Ale jak to bywa podczas takich akcji, czułem jakbym jednak nie dokończył. Taki niedosyt jak sprzed kilku dni. (Stosunek przerywany i grzech meża) Wtedy z niedosytu dopuściłem się samogwałtu.

Pojawiły się też wyrzuty sumienia i poczucie, że nie potrafiłem zadowolić Żony, za to sam okazałem się egoistą i dupkiem. Tak, czułem się jak dupek. Czułem wielką wdzięczność do Żony za okazaną łaskę, ale jednocześnie miałem ogromny dyskomfort. Dodatkowo bolał mnie mały, bo był nabrzmiały i niedopieszczony. A musiałem go szybko umyć, bo za chwilę mieliśmy wychodzić. Jakby wszystkiego było mało dopadło mnie znużenie i senność i te wszystkie odczucia nie opuszczały mnie przez prawie cały ślub. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz