sobota, 2 maja 2015

Majówka. Część II: Wyjątkowy posiłek

Szybko okazało się, że na weselu jest jeszcze kilkoro wspólnych znajomych Żony i panny młodej. Żona bawiła się bardzo dobrze, a ja przy Niej mimo, że zdarzało się, że nie uczestniczyłem w rozmowach. Wesele w zasadzie jak to wesele. Tańce, jedzenie, picie (Żona wino białe, a ja musiałem Ją jeszcze dowieźć na nocleg, bo wynajmowany lokal był oddalony o kilka kilometrów od sali weselnej, więc abstynencja). Było kilka klimatycznych akcentów, ale
opiszę jeden. Żona jadła sałatkę i zdarzyło się tak, że kawałek sałaty spadł z Jej widelca na podłogę. 
- Sałata mi spadła - powiedziała
- No, to trudno. Niech leży. Co ja Ci poradzę - odpowiedziałem zupełnie obojętnie
- Sałata mi spadła - powtórzyła Żona.
- I co mogę na to poradzić? - spytałem zniecierpliwiony
- Trzeba podnieść i zjeść... 
Potrzebowałem kilku sekund, żeby rozważyć, co faktycznie powinienem zrobić. Spojrzałem na kawałek sałaty leżący koło pantofelka Żony, schyliłem się i szybko włożyłem go do ust.
- Żartowałam - Żona spojrzała na mnie jak na psiaka, który zbroił coś nieszkodliwie, ale chyba podobało Jej się to posłuszeństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz