środa, 1 lipca 2015

Nielegalny wytrysk

Pomysł miałem dobry, ale zawiodło wykonanie. A nawet nie wiem, czy wykonanie było kiepskie. Nie mogę tego ocenić. Żona stwierdziła, że było ok. Zawiodłem ja i moja wstrzemięźliwość w niedzielny wieczór.

Żona zasnęła przy córce. Przeniosłem Ją do sypialni, ale nawet po próbach całowania, reagowała
na mnie jak na natrętną muchę. A jednocześnie skarżyła się, że chce Jej się sikać. Postanowiłem cierpliwie poczekać, aż ciśnienie będzie tak duże, że sama będzie musiała wstać do łazienki.

Po niemal godzinie Żona wstała. Szybko wyłączyłem komputer i zanim wróciła z łazienki byłem przygotowany w sypialni. Położyła się. Zacząłem się przytulać. W międzyczasie wyciągnąłem wibrator. Tym razem przestraszyła się gdy nagle zawarczał. Ale też nie wyrażała dezaprobaty. Zanurkowałem pod kołdrę. Pieszczę językiem łechtaczkę Żony. W międzyczasie wyłączonym wibratorem forsuję wejście pochwy.

Ponownie włączam wibrator i wodzę nim po całym skarbie. Usuwam się co chwilę z językiem, żeby popieścić także łechtaczkę. Po kilku minutach trafiam. Zagłębiam wibrator powoli w Żonie. Po wejściu do połowy pcham mocno do końca. Żona jęczy. Ustawiam drugą końcówkę i dociskam do łechtaczki znów ustępując ze swoim językiem. Przecież po to została zaprojektowana ta dodatkowa główka króliczka.

Wyłączam wibrator. Żona wije się w skurczach orgazmu. Wychodzę spod kołdry i kładę się na Żonie. Przytulam Ją mocno. Po chwili orgazm się kończy. Żona każe mi usunąć wibrator. Nie schodząc z Niej sięgam i delikatnie wysuwam z Niej naszego przyjaciela. Chcę posmakować Żonę, więc biorę go do buzi.

Tu zaczyna się moja porażka. Leżę na Żonie, a mój mały, sztywny po dwóch tygodniach bez orgazmu znajduje się między Jej udami. Gdy wkładam do ust jeszcze goracy od wnętrza Żony wibrator, nie wytrzymuję ciśnienia i spuszczam się mimo zakazu Żony. Klęska. Miałem wytrwać jeszcze kolejne dwa tygodnie, a poległem sromotnie. Już nie cieszy przyjemność, którą sprawiłem Żonie.

Rano pytam co teraz będzie.
- Od teraz znowu masz zakaz na dwa tygodnie.
- Na dwa, nie na cztery? - upewniam się.
- Na razie na dwa. Zawsze będę mogła zwiększyć...
To fakt. Przy mojej Żonie niczego nie można byc pewnym. Wytrwanie określony przez Nią czas bez wytrysku wcale nie gwarantuje zczytowania po tym okresie. Ale ja na Jej miejscu dałbym sobie cztery tygodnie, bo tak miało być plus dwa karne za niedotrzymanie terminu. A ponadto po jednym dniu za każde samowolne dotknięcie do małego. Do dotykania oczywiście musiałbym się przyznawać. Ale to masochostyczne podejście. Żona jest łagodniejsza, na razie.

Mam przed soba na razie dwa tygodnie czystości. No i postanowienie, że skoro ja będę dysfunkcyjny, to niczego nie będzie brakowało mojej Żonie w kwestiach seksulanych. To nieszczęsne wydarzenie miało miejsce w nocy z niedzieli na poniedziałek, więc mam za sobą już 2 dni. Zostało tylko 12 o ile Żona nie zmieni decyzji tuż przed upływem terminu.

Minął koleny weekend, bez zmiany lakieru na cudownych stópkach. Trzeba się tym koniecznie zająć, chociaż o dziwo nie wygląda to jeszcze najgorzej. No, ale miało być co tydzień przez całe lato...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz