niedziela, 31 stycznia 2016

Orgazm na czubku

Jest wspaniale! Jest cudownie! Moje marzenie się spełniło w piątkowy wieczór. Być może po ostatnim wpisie wziąłem się w garść, a może mojej Pani brakowało ważnego elementu? Mam na myśli pedicure wykonany pod kuchenny stołem. Tak, czy siak, udało mi się doprowadzić Żonę do orgazmu. Ba, udało mi się wprowadzić małego do Jej pochwy! Ale czy nie za dużo zdradzam we wstępie? To prawdopodobnie przez ten euforyczny stan, w jakim jestem od piątkowego wieczoru.


Zaczęło się od usypiania dzieci. Na szczęście padły wymęczone bardziej niż my. Wsunąłem się pod kołdrę Żony. Położyłem się na Żonie. Zaczęła protestować, że musimy się umyć. Mój sztywny mały już ocierał się przez nasze ubrania o krocze Żony
- Zróbmy to dziś na brudaska. - zaproponowałem.
- Nie, nie mogę. Źle się z tym czuję.
- To może wyliżę Cię do czysta, zanim się umyjesz?
- Chciałbyś, co? - Zabrzmiało, jakby rozważała udostępnienie mi swoich intymnych części ciała przed umyciem. Gorliwie potwierdziłem i poprosiłem o taką możliwość, ale zaśmiała się, rozbawiona moją naiwnością.

Żona niby na chwilę poddała się moim frykcyjnym ruchom, ale stwierdziła, że musimy wstawać, bo nic z tego nie będzie. Zapewniałem Ją, że wstaniemy za chwilę. Miałem nadzieję, że jeszcze się podnieci. Nie chciałem Jej spod siebie wypuścić. Zaczęła okazywać nie podniecenie, a zniecierpliwienie, więc zrezygnowałem.

W kuchni Żona postawiła laptopa na stole. Wzięła sobie też książkę. I tak przeglądając fejsa, rzucała mi polecenia. Spoglądając od czasu do czasu na efekty mojej pracy, kazała dodawać kolejne składniki. Po kilkudziesięciu minutach pulpety już się gotowały na wolnym ogniu. Gdy dowiedziałem się, że może to potrwać jeszcze godzinę, pobiegłem do łazienki, po obcinacz, lakier, zmywacz, no po prostu po swój zestaw.

Wróciwszy, padłem na kolana i zsuwając kapeć ze stopy Żony, począłem ją całować. Było super. Żona zdawała się nie zwracać na mnie uwagi, a ja wciśnięty pod stół lizałem stopę swojej Pani. Po kilku minutach wziąłem się do roboty. Gdy byłem w połowie, Żona zaproponowała, że oprze nogi na drugim krześle, bo tak Jej będzie wygodniej. Mi tez było tak wygodniej, więc rozsiadła się z książką w dłoni, a pielęgnowałem cudowne stopy, pokrywając ich paznokcie czerwonym lakierem.

Przyjemny wieczór, nieprawdaż? A stał się jeszcze przyjemniejszy, gdy znów znaleźliśmy się w łóżku. Początek nie był przyjemny, bo bezceremonialnie wlazłem znów na Żonę. I chociaż zapewniała, że moje starania są dziś bezskuteczne ocierałem małym o Jej łechtaczkę. Zauważyłem, że ze dwa razy, zapomniała, że mam się okazać nieskuteczny, przestawała mówić i oddawała się małej przyjemności masażu łechtaczki. Chciała mnie zagadać. mówiła o wszystkim. Może chciała się wygadać? Wzięła mój interes w swoje ręce. Odpowiednio go ustawiała i znów mówiła. Lubie rozmawiać ze swoją Żoną, lubię Jej słuchać, lubię się Jej słuchać. Nie mam nic przeciwko rozmowom w łóżku, nawet w trakcie seksu. Niektóre tematy sprawiają, że się w nie angażuję i mały mi wiotczeje. Tym razem po trzech tygodniach postu, to się nie stało, mimo, że Żona przeleciała przez wszystkie możliwe zagadnienia.

- Chcesz dojść? - spytała w końcu.
- Nie.
- Tylko Ja mam dojść? - upewniała się
- Tak.
A po chwili uświadomiwszy sobie, że nie ja powinienem pisać scenariusz dodałem:
- To znaczy... - zauważyłem na Jej pięknej twarzy zaciekawienie, pewnie spodziewała się, że jednak ja również zechcę wytrysku
To znaczy, Ty zdecyduj jak ma być. Bardzo chciałbym Cię doprowadzić do orgazmu, ale to przecież Twoja decyzja.
Na potwierdzenie tych słów przekręciłem się na plecy, pociągając Żonę za sobą. Wykonywałem nadal ruchy biodrami, żeby stymulować Jej łechtaczkę. Teraz odbierała już przyjemność znacznie śmielej. Poprawiła ręką ułożenie mojego małego. Po kilku minutach takich pieszczot spytała:
- Masz gumkę?
- Mam. Od tygodnia.
- Gdzie?
- Pod materacem. - Sięgnęła ręką pod materac nad naszymi głowami - Nie tu. Z boku. - Wsuwając rękę we wskazanym przeze mnie miejscu od razu trafiła na szeleszczące opakowanie. Podniosła się. Ściągnęła mi slipki. Rozpakowała gumkę i niemal jednym, sprawnym ruchem rozwinęła ją na moim małym. Niespodziewanie sprawnie. Byłem zdziwiony. Czyżby ćwiczyła? Gdzie? Jak? Na czym? Na kim?

A może chcieć to móc? Nigdy wcześniej tak naprawdę nie chciała. Udawała niezdarną. Teraz mnie zaskoczyła. A może to przypadek. Tak Jej się ta gumka ułożyła, mój mały ustawił się pod takim kontem, że poszło tak sprawnie, że prawie niezauważalnie. Gdybym nie wiedział, że wzięła gumkę to pewnie nie zorientowałbym się, że została mi założona. Potraktowałbym to jak objęcie małego. Może nie przypadkowe muśnięcie, ale taką pieszczotę dłonią. Zwykłe przeciągnięcie od czubka, po nasadę.

Położyła się na mnie. Uniosłem Ją lekko, skoro byłem już uzbrojony i zsunąłem Jej majteczki do kolan. Jeszcze muśnięcie o łechtaczkę. Żona uniosła się delikatnie nade mną. Nakazała spokój, bo poruszałem biodrami. Zastygłem. Postanowiłem ruszyć dopiero, gdy znów rozkaże. Nadziała się na mnie Bardzo powoli. Miałem wrażenie, ze krew rozerwie mi małego od środka. Czułem się ogromny. Wejście pochwy minęło żołądź. Westchnięcie. Orgazm! Ale szybko. Na samym czubku małego.

Nie ruszam się. Jestem cały czas zaskoczony. Ależ Jej się musiało chcieć. Hamowała się, tylko dlaczego? Żona wije się na mnie przeżywając do końca swoją rozkosz. Nie nadziewa się głębiej. Już nie ma potrzeby. Kończy. Opada. Śmieje się.
- Nie zaczekałam na ciebie...
- Co teraz będzie? - pyta, gdy nic nie odpowiadam.
- Nie wiem. Będę czekał kolejny tydzień.
Żona się uśmiecha i unosi, wysuwając mojego wciąż nabrzmiałego do granic malca. Uświadamiam sobie, że to już koniec. Chcę tego, a jednocześnie chcę wytrysku. Jestem w gumce. Nic nie zabrudzę, więc próbuję:
- Może mógłbym jednak skończyć? Proszę... Mogę na przykład w stópki. - dopada mnie już chyba jakaś obsesja na punkcie skończenia między stopami mojej Pani.
- Nie.

Nie wiem kiedy zasypiamy. Żona budzi się ze zsuniętymi do kolan majtkami, a ja z gumką na małym. To znów była gumka opóźniająca wytrysk wspierająca podtrzymanie erekcji. Być może dlatego po trzech tygodniach, mimo tak ogromnego podniecenia udało mi się nie wystrzelić na chwałę mojej Pani i ku Jej pożytkowi.

15 komentarzy:

  1. Terz uwielbiam gdy ma żona PANI ma orgazm wygląda to tak że wprowadzam członka czyli koliberka do jej cudownej cipki i palcami masuje łechtaczke potrafi mieć kilka orgzmów przez pół godziny i gdy naprawdę jest wyczerpana każe mi wylizac cipke potem jde do kąta bo jak PANI mówi musze ochłonąć i dopiero gdy koliberek mi opadnie zakładam pas cnoty PANI zabiera kluczyki daje mi polecenie i sama przeważnie godzinkę śpi ja natomiast wtedy pasuje lub myje podłogi i jestem szczęśliwy że zaspokoilem zonke i że mogę jej służyć .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale! Serdecznie gratuluję. Z tego co piszesz wynika, że masz świetną żonę. Zastanawia mnie jak często Twoja żona korzysta z takich usług? Jak długie masz okresy czystości? Jak udaje Ci się nie wytrysnąć, gdy jesteś w Kobiecie? Mi się to udaje wręcz cudem. No może trochę dzięki specjalnym gumkom...

      P.S. Polecam zwrócić większą uwagę na ortografię i interpunkcję na przyszłość!

      Usuń
  2. Zdarza się że PANI ma ochotę codziennie przeważnie zaraz po okresie fakt że musi być spokój czyli czyli dzieci albo w szkole lub u babci. Jeśli chodzi o mój orgazm najdłużej to 6 tygodni bardzo pomaga mi pas cnoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz serdecznie gratuluję. I Pani z taką ochotą i czasu bez Twojego orgazmu. Dzięki za odpowiedź i szczerość. Dzieci faktycznie potrafią nieźle pokrzyżować plany.

      Ja najdłuższy czas bez wytrysku mam chyba własnie teraz, chociaż nie wiem dokładnie, bo nie liczyłem wcześniej i nie prowadziłem dokładnych analiz z kalendarzem.

      Jeszcze raz gratuluję i życzę powodzenia! Życzę też jak najczęstszych i jak najdłuższych okresów "spokoju"!

      Usuń
  3. Czy wy myślicie o pasie cnoty i jeśli możesz to czy podpisaliscie kontrakt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę.
      Chociaż z Twojego komentarza przebija taka ignorancja, że wątpię czy przeczytasz odpowiedź. Skoro nie pokusiłeś się o przejrzenie kilku wpisów wstecz, to pewnie nie można liczyć na Twoje kolejne odwiedziny. Mimo to:

      O pasie cnoty nie tylko myśleliśmy, ale testowaliśmy CB 6000 S. Test wypadł bardzo słabo. Ale chyba nie ma sensu wszystkiego powtarzać. Raporty z testów we wcześniejszych wpisach i komentarzach do nich. Zapraszam do lektury. A jeśli się mylę, co do Twoich kolejnych odwiedzin to proszę, żebyś się jeszcze odezwał :)

      Natomiast kontraktu nie mieliśmy nigdy, więc nic nie podpisywaliśmy. Poza jakimiś bardzo ważnymi papierami przy okazji ślubu w kościele i później jeszcze u notariusza uwspólnienie majątków - zamieszanie prawne, ale było to konieczne.
      Kontrakt jest gdzieś w sferze moich marzeń i fantazji. Pisałem o tym bardzo dawno i nie jestem pewien, czy nazywałem to kontraktem. Ale chodzi o sporządzenie pisemnej wersji zasad obowiązujących w naszym związku. Taki kontrakt z natury jest bezsensowny, bo obowiązuje tylko uległego. Pani może go nie stosować zgodnie z Jej kaprysami, lub dowolnie zmieniać. Ale dla Pani to prawdopodobnie byłoby nudne i niewygodne przy dłuższym stosowaniu. Chyba lepiej, żeby uległy wyznawał ogólną zasadę, że działa dla dobra i wygody swojej Pani i wszelkie jego działania tej zasadzie są podporządkowane. A jak nie wie, co robić to niech nie udaje wiernego sługi i kochającego męża.

      Niemniej nawet Sacher-Masoch o takim kontrakcie pisał. Wydaje się, że jest to jedna z naturalnych potrzeb uległych. Ja nie zamierzam tego dokumentu spisywać i przedstawiać Pani, bo uważam, że powinny to być Jej zasady przez Nią wymyślone i podane mi ewentualnie w formie pisemnej do wiadomości. Nic nie zapowiada, żeby moja Pani pochyliła sę nad takowym tekstem, więc pozostaje to w sferze marzeń, ale raczej uśpionych. Wiem, że Pani potrafi zaskakiwać, więc z cichą nadzieją na dnie serca służę i czekam na taki ruch. Ale nie jest to z pewnością artykuł pierwszej potrzeby. Za taki uważałem pas cnoty i o wiele bardziej naciskałem i przypominałem.

      Pas okazał się niewypałem, a ja po raz kolejny przekonałem się, że nawet bardzo delikatne zmuszanie Pani do czegokolwiek jest co najwyżej karykaturą moich pragnień. Z pasem było trochę inaczej, bo ujawniły się wady konstrukcyjne, ale gdyby go chciała dla mnie tak mocno jak ja go chciałem dla siebie, to szukałaby innego modelu, albo inaczej próbowała mnie unieruchomić mechanicznie. Tymczasem temat padł zupełnie.
      Z zasadami podsuwanymi pisemnie przeze mnie byłoby tak samo. Kpina i dziecinada.

      Jeśli kiedyś Pani da mi kontrakt będę szczęśliwy i będę się starał wypełniać jego postanowienia. Do tego czasu staram się stosować wyżej wymienioną zasadę ogólną.

      P.S. Poniosło mnie jak na odpowiedź, której autor zapytania prawdopodobnie nie będzie chciał zobaczyć :)

      Usuń
  4. Dziękuję ci bardzo pytałem o kontrakt ponieważ ma PANI kazał mi taki podpisać chodziło jej o to że czasem po wydaniu rozkazu potrafiłem mieć focha i wykonywałam polecenie mało zadowolony dlatego napisała taką umowę bym nie mógł się wycofać z femdom bo jej to bardzo pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli przygotowała i podsunęła go Twoja Pani, to bardzo fajnie. Gdyby moja miała taką potrzebę, to chętnie bym podpisał, co tylko by chciała. Różni są ludzie. Jedni lubią mieć wszystko czarno na białym, inni w formie pisemnej :)

      A skoro już odpisałeś to podpytam o pas cnoty. Masz? Stosujesz? Myślisz o nim? A może Twoja Pani chce Cię zamknąć? Zapraszam, poczytaj o moim rozczarowaniu, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś. Ciekawe są też komentarze. Wydaje się, że sporo osób komentowało temat nieskuteczności pasa i u wszystkich pas okazał się skuteczny.

      Usuń
  5. Tak noszę pas cnoty jest to mój czwarty obecnie to stalowy bon 4m to prawda że przy pewnych kombinacjach można wyjąć ptaszka ale z jąder go niezdejmniesz a wprowadzenie kolibra z powrotem jest ciężko nawet otym nie myślę a doznania są super gdy wiesz że tylko PANI decyduje o twym orgazmie to ona jest właścicielką twego maluszka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałem ten blog, do pewnego momentu nawet z zaciekawieniem ale od pewnego czasu Twoje wpisy,zwierzenia czy jak to zwał, są chore.
    Zaczynam się Tobą brzydzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby wszystko pod moją kopułką było w porządku, pewnie bym nie pisał. W końcu kto normalny ma potrzebę opisywania swoich intymnych chwil? Tak, jestem zboczony.

      Jeśli obraziłem Twoje uczucia, to przepraszam. Nie było to moim celem. Z drugiej strony czytałeś na własne życzenie i na własną odpowiedzialność. Internet jest wolny, a ja ostrzegam, że tworzę treści dla dorosłych.

      Dziękuję, że mnie odwiedzałeś nawet jeśli nie wszystko i nie zawsze Ci się podobało. Życzę powodzenia w czytaniu stron zdrowych autorów. A z ciekawości zapytam co tak bardzo Cię oburzyło? Akurat w tym wpisie?

      Przy okazji pozdrawiam wszystkich podobnych mi dewiantów. Wszystkich, których dewiacje nikomu nie szkodzą.

      Usuń
  7. Nic się nie martw femdom jest piękny a jeśli się komuś nie podoba brzydzi się tym poco czyta. Próbuj służyć swej PANI i nieprzejmuj się wpisami ludzi którzy tego nie rozumieją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Tak właśnie uważam i tak zamierzam, nawet jeśli to nie jest femdom, który ktoś sobie wymarzył (patrz poniżej). Ten powyżej się brzydzi, temu poniżej nudno. Dobrze, że jesteś Drogi Czytelniku i cieszę się, że wpisałeś się w środku. Piszę dla takich jak Ty i ja. Mam nadzieję, że takich czytelników jest znacznie więcej: zboczonych, ale normalnych. Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Więcej w Tobie ekshibicjonisty niż masochisty. Strasznie się obnosisz z pierdołami i to zaczyna być...co najmniej nudne a wręcz irytujące. Posuwasz swoją żonę jak zwykły mąż BDSM w tym jak na lekarstwo, śladowe ilości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz mnie! Jednak nie jestem wariatem. A tak bardzo chciałbym być... A tu Żona, dzieci, praca, znajomi, dalsza rodzina, sąsiedzi, budowa, kredyt, samochód, telewizja, piekarnik i lodówka - no, nie da się.

      Zawiodłem Twoją wizję (podejrzewam, że nieco wyidealizowaną) związku BDSM, rozumiem. Ale nie jest mi z tego powodu ani troszkę przykro, bo opisuję swoje życie i staram się realizować wizję małżeństwa swojej Żony i Pani. A Ona jest zupełnie normalna, więc Jej wizja jest Twoim zdaniem mdła. Szukaj nadal, czegoś ostrego, ale nie zdziw się jeśli okaże się to nieprawdziwe, zwyczajnie wyreżyserowane, żeby się dobrze sprzedawało.

      Ja piszę o naszym seksie i bardzo się cieszę, że go mamy i że ma taką formę. Kręci mnie ten świat związany z BDSM, więc używam terminologii zaczerpniętej stamtąd, ale to nadal moje życie. A życie to nie film. A seks to nie film pornograficzny ;)

      Usuń