czwartek, 11 lutego 2016

Lezbijskie porno

Mieliśmy taką trochę rozerwaną rozmowę o potrzebach i fantazjach mojej Pani. Rozerwaną, bo toczyła się w ciągu kilku dni, a właściwie bardziej wieczorów. Chodzi o to, że Ona decyduje o wszystkim w seksie, ale te decyzje są ograniczone do wyrażania zgody lub odrzucania moich pomysłów. Niby decyduje o częstotliwości i intensywności pieszczot, ale inicjatywa jest po mojej stronie. Oczywiście twierdziła, że jest Jej dobrze, że tak o wszystko zabiegam, że nie rodzą się
żadne niespełnione potrzeby i fantazje. W końcu jednak stwierdziła, że nie nie ma za bardzo skąd czerpać tych inspiracji. Zaproponowałem jakąś pornografię, ale wiem, że sama nie sięgnęłaby po nią.

Następnego wieczoru, a było to w piątek odpaliłem film, gdy dzieci już spały. Postanowiłem na początek dać coś łagodnego. Z gatunku kobiece porno wybrałem jakiś film pełnometrażowy. Okazał się totalną klapą. Fabuła mało ciekawa, bo to porno. Sceny tak delikatne, że niejeden serial telewizyjny miewa mocniejsze. Ja lubię jak kamera niemal wjeżdża do wnętrza kobiety razem z kutasem, a tu przytulający się aktorzy, wykonujący ruchy biodrami i przewracający oczami w udawanej rozkoszy. 
- Podnieca? - pytam Żonę.
- Nie.

Scena, gdy bohaterka została "zaatakowana" przez inną kobietę w końcu wzbudziła jakieś emocje. I we mnie i w mojej Pani. Na tym też postanowiliśmy zakończyć nieciekawy seans. Może to jakiś film na zlecenie środowisk LGBT? Niby seks kobiety z kobietą jest fajny, a kobiety z mężczyzną jakby trochę gorszy. A może kobieta jednak kobietę lepiej potrafi zrozumieć i lepiej wypieści. W każdym razie po drodze do sypialni robiłem jakieś aluzje do lezbijskiego seksu.

A w łóżku zaczęliśmy od delikatnych pieszczot, ale Żona szybko przejęła inicjatywę. Przekręciła mnie na brzuch. Spoko, lubię to, ale nie spodziewałem się, że będzie tak super. Żona nie położyła się na mnie od razu. Całowała moje plecy, wodząc językiem po całej ich powierzchni. Podciągnęła moje biodra do góry i sięgała rękami do małego. Gdy się osuwałem, podciągała jeszcze raz moje biodra, żebym był wypięty. Byłem w siódmym niebie. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Byłem pieszczony, byłem brany przez Żonę. Mogła ze mną zrobić cokolwiek by chciała. 

Chyba teraz już wiem dlaczego czasem seks analny jest możliwy. Nie wiedziałem dlaczego się zgadza, nie wiedziałem, dlaczego Jej się podoba penetracja odbytu, skoro nie prowadzi bezpośrednio do orgazmu. Pieszczoty Żony otworzyły mi oczy. Wprawiła mnie w stan ekstazy. A przy okazji była to lekcja dla mnie. Nie mogę zapominać o pieszczeniu w taki sposób Jej pleców. 

W końcu dostałem kopa w jaja. Miedzy szeroko rozstawione kolana idealnie wpasowało się kolano mojej oprawczyni. Podskoczyłem zaskoczony, nieco opadłem, układając się płasko. Żona pokryła mnie. Łechtaczka ułożyła się na moim lewym pośladku. Ciągle starałem się być maksymalnie wypięty. Żona leżąc na mnie chyba też sięgnęła do małego, ale już się nim nie zajmowała. Zajmowała się sobą, a ja starałem się jak najlepiej poruszać biodrami. 

Byłem skuteczny. Przyszedł orgazm. Nie przestawałem mimo to. Orgazm trwał i trwał, a ja wykonywałem swoje kółka biodrami. Mogłem. Gdyby to przeszkadzało Żonie wystarczyłoby, żeby się lekko uniosła, albo zsunęła ze mnie, ale Jej się podobała ta dodatkowa stymulacja i przedłużający się orgazm. Miałem ten komfort, że nie penetrowałem. Nie mogłem sprawić bólu niepotrzebnym ruchem. Nawet, gdy Żona przestawała na chwilę i zdawało się, że to koniec, ja nie przestawałem i okazywało się, że przychodzi kolejny z serii wielokrotny orgazm.

Nie przestałem, ale wyczerpana Żona się ze mnie w końcu zsunęła. Dziękowałem Jej i poprosiłem o penetrację mojego odbytu następnym razem. Nie zgodziła się. Wyśmiała mnie nawet chyba, ale zapowiedziała, że kupi mi w aptece zestaw do robienia lewatywy. Zapytała czy chcę, a ja gorliwie potwierdziłem. Nie mogę się doczekać. Ciekawe, czy pamięta jeszcze o tej zapowiedzi, a jeśli nie to może przeczyta tego posta i przypomni sobie. I dowie się, że czekam, bo bardzo tego chcę. Bardzo mi się ten pomysł podoba. Jestem bardzo ciekawy. Nigdy nie miałem lewatywy. A jeśli będzie odpowiedni klimat to już chyba zahacza o dominację medyczną. Nigdy mnie nie kręcił ten gatunek, bo boje się igieł, ale lewatywa... to chyba dobry wstęp do penetracji kiedyś w przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz