środa, 14 grudnia 2016

Gapa

Po nocnych wędrówkach miedzy sypialnia naszą a dzieci przyszła do mnie Żona z synem, chyba dlatego, że on już nie spał, a córka mogła pospać jeszcze jakiś czas. Żona przytuliła się do mnie, a ja w odpowiedzi zacząłem się na Nią wdrapywać. Oczywiście nie miało to najmniejszych możliwości realizacji. Była to taka forma żartu, porannych wygłupów. No, bo niby jak? Przy dziecku. Mimo to byłem twardy i trafiałem swoim małym w łechtaczkę Żony. Napierałem więc
swoimi biodrami na krocze Żony, ot tak, żeby było przyjemnie, żeby poczuła jak na mnie działa.

Syn zabawił się czymś w naszej sypialni. Żona nagle sięgnęła do mojego krocza. odsunęła mi slipki swoje majtki też zsunęła z tyłka. Super. Zaczęło się! Starałem się poruszać jak najmniej, żeby nie wzbudzić podejrzeń bawiącego się obok łóżka syna. Żona złapała mnie za pośladki. Chciała, żebym przyspieszył i intensywniej w Nią wchodził. Zaczęła oddychać głęboko. Chyba zbyt głośno. Syn nie zwrócił na to uwagi, ale ja zacząłem się stresować. Żona szybko osiągnęła orgazm.

Czułem ten orgazm. Kocham to odczucie na moim małym: wyraźne skurcze pochwy mojej Pani.

Odetchnęliśmy chwilę. Żona zapytała, czy ja też doszedłem.
- No coś Ty? Przecież... - Wtedy sobie uświadomiłem, że właściwie mogłem skończyć w Żonie. Po naszym ostatnim seksie już obliczyliśmy, że ma dni niepłodne. Wtedy dała mi taką domniemaną zgodę na wytrysk w Niej.
- Przecież mogłem już!
- Nie chciałam, żebyś doszedł... - Żona uśmiechnęła się delikatnie.
- Dlaczego? - zdziwiłem się.
Wzruszyła ramionami, a w Jej oczach widziałem satysfakcję. Chyba czuła się jak zwyciężczyni. Kontrastowała z tą satysfakcją współczująca mina, żeby mnie trochę pocieszyć.

Kilka godzin później Żona dostała kolejnego okresu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz