wtorek, 17 lutego 2015

Czym Ją posiadł? Czym Jej nie miał?

Dzieją się rzeczy niesamowite. Nie spodziewałem się współżycia trzeci dzień z rzędu. To się prawie nigdy nie zdarza. Po dwóch wieczorach pieszczot moja Żona zazwyczaj jest na tyle zaspokojona, że drażnią Ją moje próby i chce spać w spokoju. I nawet podgadywałem coś w niedzielę, ale usłyszałem:
- Dziś to najwyżej mizianie i to delikatne.
Skoro taka była deklaracja, nie robiłem sobie żadnych nadziei. Zresztą sobotni wieczór był tak aktywny seksualnie, że nie miałem żadnych oczekiwań. Niedzielny wieczór postanowiłem spędzić z internetem. Opisywałem sobotnie wyczyny na blogu i szukałem inspiracji. Żona była już w sypialni. Sądziłem, że śpi. Tak bywa często. Ja przeglądam fejsa, a ona zasypia.
Sięgnąłem po piwo. Zasada ustanowiona przez moją Żonę jest prosta. Nie ma seksu po alkoholu. Wyjątkiem jest wspólne wino. Natomiast moja taktyka dotycząca wina polega na maksymalnym rozluźnieniu i zrelaksowaniu Żony, bo wówczas seks jest bardziej dziki. Ale jak wspomniałem nie liczyłem na zbliżenie, więc spędzałem wieczór po swojemu.

Jakie było moje zdziwienie, gdy poszedłem do sypialni. Okazało się, że Żona nie śpi. Leżała cichutko, bo czytała swoją książkę. Zbliżała się północ, więc poprosiłem, żeby odłożyła tableta. Zgasiłem światło i położyłem się obok. W poniedziałek chciałem wstać przed piątą, więc zależało mi na szybkim oddaniu się w moc Morfeusza. Żona odwróciła się do mnie plecami i poprosiła, żebym Ją przytulił. Dostałem wzwodu jak na rozkaz i mały trafił między pośladki Żony. Oczywiście przez warstwy bielizny. Naparła na mnie pośladkami. Miała ochotę. To się czuje. Zacząłem całować jej kark, a ręka powędrowała w okolice "sedna" łagodnie głaszcząc tamte okolice przez materiał majteczek. Trwało to chwilę. Jej ruchy, były coraz bardziej gorące. Wyczuła alkohol. Zazwyczaj to kończy nasze pieszczoty. Ale tym razem, to nie ja przychodziłem do Niej, tylko odpowiadałem na Jej podniecenie. Położyła się na mnie. Byłem zestresowany możliwością przerwania zabawy przez moją głupotę, chociaż jak wspomniałem, nie spodziewałem się zabawy. Nie zdejmując bielizny położyła się na mnie. Mój nabrzmiały malec stymulował Jej łechtaczkę. Poruszała się na mnie. Było to bardzo przyjemne, więc zacząłem współpracować. Symulowaliśmy stosunek coraz bardziej intensywnie. Ciało mojej Żony wyprężyło się. Dochodziła. Klasyka. I to oznaczałoby koniec na dziś. Zaspokojona nigdy nie przejmuje się mną. A wszelkie moje próby drażnią Ją. Mimo tego często próbuję.

- Teraz ja - zrzuciłem Żonę z siebie. Położyłem się na Niej wiedząc, że nie mam szans.
- Możesz mnie najwyżej tam pocałować. Chcesz? - oczywiście, że chciałem dziwiąc się, że ona ma ochotę tuż po swoim orgazmie. Byłem bardzo napalony, więc rzuciłem się łapczywie na jej krocze.
- Nie tak. - usłyszałem instrukcje z góry - delikatnie, samym czubkiem języka. Natychmiast zmieniłem tempo.
- Podmuchaj - usłyszałem kolejną wskazówkę. Dmuchnąłem.
- Ale tak, żebym nie słyszała - zaśmiała się
- Teraz dobrze? - Spytałem, po bardzo delikatnym podmuchu.
- Ale tak, żebym czuła - uśmiechnęła się znów. Kilka podmuchów jeszcze i Jej ciało dało mi znać delikatnym unoszeniem bioder, że doszedłem go tego o co Jej chodziło. Postanowiłem rzucić wszystko na szalę. Podniosłem się. Zdjąłem slipki. Przycisnąłem Ją do materaca.
- Weź gumkę - poprosiła.
- Nie trzeba. Nie dojdę. - zacząłem wchodzić. Nie spotkałem żadnego oporu ze strony Żony. Idealnie współpracowała. To było prawdziwe współżycie. Poezja. Czułem, że rozumiem Jej każdy ruch, stęknięcie i widziałem, że Ona doskonale rozumie mnie, bo było idealnie. Nie mogę mieć żadnych uwag krytycznych. Przyspieszaliśmy i zwalnialiśmy kilkakrotnie. Całowaliśmy się. Żona czasem podpowiadała tempo dłońmi na moich pośladkach. Było cudownie. Trwało to kilka długich minut. Po kolejnym przyspieszeniu - chodziło o gwałtowne wbijanie się w moją Żonę, zacząłem się niecierpliwić. "Kiedy ona dojdzie?" pomyślałem. Dosłownie po chwili zauważyłem kolejną falę Jej podniecenia. Widziałem jak narasta i Żona zbliża się do szczytu. Mnie też bardzo to podnieciło. Tak bardzo, że... musiałem uciekać. Przecież nie miałem gumki. Wyszedłem. Ale nie miałem o co oprzeć małego. Mój orgazm był niepełny przez ten brak stymulacji. Mały nie opadał. Zacząłem mieć wątpliwości, czy doszedłem.
Żona była wściekła. Wyszedłem z niej tuż przed tym, zanim doszła drugi raz. Poza tym wystraszyłem Ją takim gwałtownym zakończeniem. No i oczywiście miała rację z gumą - powinienem ją założyć, kiedy tego chciała Żona.

Żona poszła się umyć twierdząc, że musi zmyć moją spermę z siebie. Ja naprawdę nie wiedziałem, czy doszedłem. Mały cały czas sterczał napięty. Gdy wróciliśmy z łazienki byłem zaskoczony, zdegustowany, zbity z tropu. Mały prężył się, Żona była zła. Czułem się beznadziejnie. Po chwili Żona znów na mnie wskoczyła. Byłem zaskoczony, ale szybko zdałem sobie sprawę, że była blisko, a nie skończyła. W zabawach mały podwinął mi się do dołu. Stymulował wargi sromowe gdzieś w ich dolnej części nasadą. Żołądź poruszał się gdzieś między pośladkami, albo udami, ale nie był stymulowany. Łechtaczka Żony ocierała się o miękkie. O moje włosy łonowe i te okolice. Chciałem się poprawić, ale Żona już zaczęła swój wyścig po orgazm. Nie było siły żeby jej przerwać. Czułem olbrzymie podniecenie, ale nie byłem stymulowany. Wykonywałem jednak ruchy kopulacyjne, żeby pomóc Żonie. W nagrodę otrzymałem jej drugi orgazm. Kiedy zeszła ze mnie po krótkim odpoczynku zdałem sobie ponownie sprawę jaki jestem napięty i twardy.
- Teraz ja.
- Nie. Ty masz karę.
Prosiłem, błagałem. Sam nawet zaczynałem się onanizować, ale Żona mocno łapała mnie za nabrzmiałego malca i odmawiała przyjemności. Była nieugięta. Próbowała naciągnąć napletek na żołędzia, żeby mały się zwinął i nie przeszkadzał Jej, ani mi. Po chwili szału jaki mnie ogarnął, uspokoiłem się. Wyznałem Żonie, że tego właśnie chcę, że jestem przy Niej taki szczęśliwy między innymi dlatego, że potrafi mnie powstrzymać i utrzymać w takim stanie i takim momencie jaki Jej się podoba. Podjąłem jeszcze kilka prób, ale musiałem zrezygnować. Przede mną były trzy godziny snu i ciężki poniedziałek.

Do domu wróciłem po dwudziestu godzinach poniedziałku, więc nie było mowy o czymkolwiek. Ale dzięki temu w miarę na świeżo mogę zdać relację dziś z niedzielnego wieczoru. Gdybyśmy wczoraj mieli łóżkowe przygody, to byłby czwarty dzień z rzędu. A przecież trzy się praktycznie nie zdarzają. Żona zaskakuje mnie jednak bardzo ostatnimi czasy. Jest cudowna, wspaniała. Jestem Jej wdzięczny, że nie pozwoliła mi na drugi orgazm w niedzielę, chociaż nie wiem, czy miałem pierwszy. Wspaniale mnie przycisnęła i dopilnowała. Jestem Jej też wdzięczny, że sama zdobyła dwa szczyty i że mogłem w tym uczestniczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz