niedziela, 15 lutego 2015

Walentynki. Cześć II: Wieczór u stóp Pani


- Zajmij się mną w końcu - usłyszałem, gdy dzieci już spały, a ja siadłem przed komputerem. Przytuliłem. Poszedłem za Żoną do łazienki. Myła się, ja patrzyłem.
- Co tak stoisz? Ogól się!
Ogoliłem się. Umyłem. Wracam do pokoju. Żona siedzi wygodnie na kanapie w dużym pokoju. Długie smukłe nogi ma niemal całkiem odkryte. Siedzi w szlafroku. Na stopach jeszcze kapcie kąpielowe.
- Przynieś miskę!
- Jaką miskę - udałem zdziwienie.
- Do pedicure - po tych słowach uznałem, ze nie ma sensu dłużej się droczyć. Bardzo pragnąłem zająć się Jej stopami.
- Włącz telewizor - po tym poleceniu nasze dialogi rwały się. Coś jeszcze dokończyła opowiadać, ale film wciągnął. „Niania w Nowym Jorku” chyba.
W międzyczasie przygotowałem miskę z ciepłą wodą, żel do ciała, ręcznik, zmywacz, obcinacz, waciki i cały koszyczek z akcesoriami.

Usiadłem przed Żoną na podłodze. Włożyłem jej stopy do miski z wodą. Głaskałem stopy, masowałem w wodzie. Założyła po chwili nogę na nogę. Jedna stopa zawisła nad taflą wody. Myłem ją używając żelu bardzo długo i dokładnie. Poprosiłem o zmianę. Z drugą stopą zrobiłem to samo. Przysunąłem pufę, położyłem na niej ręcznik i poprosiłem, żeby Żona oparła swoją piękną stopę. Wytarłem dokładnie i zająłem się paznokciami. Zmyłem stary, chociaż jeszcze całkiem dobrze trzymający się, czerwony lakier. Wyjąłem drewnianym patyczkiem brudki spod paznokci. Właściwie brudki były tylko pod paznokciem dużego palca. Obciąłem paznokcie. Między palce włożyłem piankę. Pomalowałem każdy paznokieć. Odczekałem chwilę. Podmuchałem, pochuchałem. W kilku miejscach przypadkiem dotknąłem pędzelkiem skóry na palcach. Musiałem bardzo precyzyjnie pałeczką do uszu umoczoną w zmywaczu poprawić paluszki. Całowałem jeszcze wierzch stopy, podeszwę i palce uważając, żeby nie dotknąć paznokci. Poprosiłem o zaakceptowanie. Żona na chwilę oderwała się od filmu. Zapytała, czy nie jestem zły, że nie ma z Nią kontaktu i podała mi druga stopę na pufę.

Paznokcie obu nóg były już suche. Siedziałem i całowałem stopy swojej Żony. Nogi oparte miała na pufie łydkami. Stopy z każdej strony były do mojej dyspozycji. Siedziała sobie wygodnie, półleżąc. Było mi jak w niebie. Całowałem, lizałem stopy Żony, ale mogłem też patrzeć na Jej piękną twarz. Ona nie spojrzała na mnie nawet. W międzyczasie zauważyłem, że po umyciu się moja Żona nie założyła majtek. Założyła za to pod szlafrok koronkową koszulkę – prezent urodzinowy. Całowałem stopy, później nogi coraz wyżej. Dotarłem do „sedna”. Żona nie odrywała się od filmu. Była zupełnie obojętna. Całowałem Jej łechtaczkę. Podniosłem Jej lewą nogę nad swoją głową i lizałem nadal. Teraz miałem lepszy dostęp. Żona położyła sobie nogi na moich plecach. Stwierdziła, że nie czuje podniecenia i uważa moje czynności za bezsensowne, ale poprosiłem o jeszcze, jeśli Jej nie przeszkadza. Całowałem, lizałem, ssałem. Gdy zjeżdżałem niżej, zbliżałem się do wejścia do pochwy, czubkami palców naciskała moje czoło. Głowa odchylała się, a ja posłusznie wracałem na górną część łechtaczki. Powtórzyło się to dwa razy. Bardzo fajne i podniecające. Żona cały czas gapiła się w ekran. Za trzecim razem powiedziała, że ma dosyć.

Chciałem wrócić do stóp, ale powiedziała „Przytul”. Usiadłem obok niej na kanapie, objąłem. Zacząłem całować okolice ucha. Małżowinę. Za uchem wzdłuż linii włosów. Kark. Przełożyłem jedną nogę za jej plecami. Oparła się o mnie. Mogłem dosięgnąć do drugiego ucha. Oglądaliśmy film. To znaczy Ona nadal oglądała, a ja spoglądając czasem na ekran, lizałem Jej uszy na zmianę, i szyję, i kark, i gdzie tylko mogłem całować Jej ciało w takiej pozycji. Po jakimś czasie wróciłem do stóp. Tym razem położyłem się przed Nią. Spojrzała na mnie, gdy zacząłem lizać Jej stopy. Powiedziała „wariat” kręcąc głową i oglądała film do końca. Trwało to jeszcze trochę, ale było mi naprawdę dobrze. Cudownie jest leżeć u stóp Żony. Jedynie zmywacz pozostawił nieco gorzkawy posmak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz