poniedziałek, 30 marca 2015

Poranna piętnastosekundówka

Piętnastosekundówka to bardzo stary zwyczaj w naszym małżeństwie. Pojawił się po zaraz po ślubie. Gdy ja twierdziłem, że możemy odbyć stosunek, a Żona była innego zdania, prosiłem Ją o piętnaście sekund testu, który pozwalał to rozstrzygnąć. Według umowy na te piętnaście sekund musiała się zawsze zgodzić. Test poległ na lizaniu przeze mnie Jej odbytu. Piętnaście sekund wystarczało wtedy zazwyczaj, żeby Ją przekonać. A nawet jeśli się nie udało, miałem piętnaście sekund czystej przyjemności. Żona musiała się zgodzić na te piętnaście sekund, ale pod warunkiem, że czas liczyła Ona. Jeśli rzeczywiście chciała mnie zbyć skracała sobie czas testu dowolnie, nawet do dwóch sekund. Ale bywało tak, że potrzebowała więcej czasu, żeby się przekonać, czy ma ochotę na seks. Rekord to około pół godziny. Super, prawda?

Dlaczego o tym piszę? Bo wczoraj z rana poprosiłem ją o ten test. Dzieci były już w kuchni i czekały na śniadanie, a my spotkaliśmy się w sypialni. Żona wbiegła naga po kąpieli. Zanim zdążyła nałożyć bieliznę poprosiłem Ją o piętnaście sekund.
- Ale wiesz, że to może się przedłużyć? - spytała spoglądając na ścianę w kierunku kuchni.
- Byłoby wspaniale! - odpowiedziałem, chociaż oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie możliwe.

Żona położyła się na łóżku, na brzuchu. Rozchyliłem  dłońmi Jej pośladki i delikatnie dotykałem czubkiem daleko wysuniętego języka różowego otworu. Ta poranna sesja rimmingu trwała na moje oko z dziesięć sekund, ale to i tak ogromna przyjemność. Cudownie rozpoczęty dzień. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz