poniedziałek, 18 maja 2015

Głęboki oral

Pomimo trudnych rozmów, które przeprowadziliśmy w ciągu dnia, wieczorny seks był niesamowicie dobry. A może to dzięki tym rozmowom. Seks na zgodę jest taki emocjonujący. Chociaż awantury nie było. Gorzej. Tematy były tak ciężkie, że zdecydowanie wolę awantury.

Nasza córka to świetny usypiacz. Dziś ja się położyłem, żeby ją uspać i zasnąłem. Obudziła
mnie Żona. Pocałunkami. Namiętnymi, mokrymi, bardzo podniecającymi buziaczkami. Ale zanim znaleźliśmy sie w łóżku, jeszcze kuchnia, łazienka, jak to wieczorem.

A wieczorem Żona wzięła sobie do łóżka tableta:
- Jeszcze tylko to, jeszcze tylko tamto. - i sprawdza sobie to i owo. Nawet na głos czyta. A co ja mogę zrobić? Czekać. Przygotowuję gumkę. Jest pod ręką. Te mocne pocałunki sprzed kilkunastu minut były chyba zapowiedzią. Zasypiam, ale to ja mam być brany, więc niecierpliwie czekam.
- Zimno mi w stopy - stwierdza Żona i jakoś tak mnie ładuje pod kołdrę, żebym grzał kroczem Jej stópki. No i pat. Głowę mam na wysokości kolan (jedno kontuzjowane). Całuję te kolana. Sięgam do sedna ręką, ale to nie to. Żona każe zabrać łapy.

Samowolnie opuszczam stanowisko grzejące stopy i zaczynam lizać łechtaczkę. Mogę, ale tylko chwilkę. Może ze dwie minutki. Rozkaz. Muszę wracać na pozycję grzejnikową.

Żona chyba zauważa beznadziejność tej sytuacji: przekręca się na bok, zwija w kłębek. Stopy mam przed twarzą. Całuję bez chwili wahania. Tyłek mam kilkadziesiąt centymertrów wyżej. Próbuję dosięgnąć, ale dostaję polecenie całowania pleców. "Tyłeczek na deser", myślę i całuję plecy, boczek, szyję. Wracam do tyłeczka. Jeszcze za wcześnie. Jeszcze kilka, kilkanaście rund. Z szyi przechodzę na ucho. Też kilka razy. Za którymś razem szepczę "Kocham Cię".
- I co ja najlepszego robię? - pyta Żona z wyrzutem do siebie.
- Co się stało?
- Jutro znów będziesz cały dzień siedział i pisał.
- Nie będę! - zapewniam - A poza tym Ty nic nie robisz. Leżysz tylko spokojnie.
Dlatego piszę teraz, mimo, że jest środek nocy. Prawie rano. Będę strasznie niewyspany. Będę zasypiał na stojąco, ale pisał jutro nie będę już nic. Na pewno nie cały dzień.

Próbuję znów z tyłkiem.
- Nie mogę się zdecydować - słyszę. Wiem. Widzę! A ja tak pragnę całować Ją w dupę. Lizać głęboko rowek. Ona wie, że pragę i drażni się ze mną. Przekręca się niespodziewanie na plecy. Rzucam się na łono.
- Całuj mnie po brzuchu.
Przesuwając się ustami na brzuch wypowiadam to, czego tak pragę:
- Chcę Cię całować w dupę!
- Podoba Ci się to?
- Bardzo! - myślę o tyłku.
- To nie marudź, że ci źle - Żona pytała o brzuch. Rozstrzygnęło się. Tyłka nie dostanę do wylizania.

Podsuwam koszulę nocną do góry. Mam do całowania wspaniałe piersi. Obie. Zaczepiam też o szyję. Gorzki posmak perfum. Lubię. Błądzę po piersiach i brzuchu.
- Kiedy nałożysz gumkę?
- Nie wiem. - Nie przerywam błądzenia ustami. Zahaczam boczki. Tam mogą być dreszcze. - Ty powinnaś wiedzieć, bo to Ty decydujesz, kiedy nałożę i czy nałożę...
Schodzę do łona. Wiszę nakolanach i dłoniach nad nogami Żony.
- Idealna pozycja, żeby ogrzać stopy - opiera je o moje uda, nogi zgięte w kolanach ponad moją głową. Tutaj łechtaczka. Zaczynam lizać.
- Wolniej! - słyszę stanowcze napomnienie. Język porusza się leniwie. Krew się we mnie burzy, ale język jest powolny. Sięgam rękami do piersi. Gniotę. Delikatnie ściskam twarde sutki. Jezykiem schodzę niżej, do wejścia pochwy. Żona odskakuje jak oparzona.


Wracam do łechtaczki. Teraz zmieniam tempo. Dłonie wsuwam pod pośladki Żony. Ściskam mocno i delitantnie na przemian. Po kilku minutach odpowiada mi ruchami bioder. Decyduję się na ponowne wejście. Tym razem wślizguję się bez problemów. Język sztywnieje. Wyciągam go jak najdalej. Teraz poruszam głową. Żona zdecydowała się pomagać ciągając delikatnie za włosy i uszy. Reguluje w ten sposób silę nacisku całek głowy i koruguje kąt pod jakim w Nią wchodzę. Nosem próbuję jeszcze dopieścić łechtaczkę. Słyszę nerwowe westchnięcia. Zastygam dociskając głowę. Powietrze ledwo łapię wąską szparką.Skupiam się na oddychaniu i na wyciągnięciu jęzka. Skupiam się i czuję na jego końcu orgazm. Skurcze zaciskają go systematycznie. Cudownie. Staram się nie ruszać, żeby nie rozproszyć Żony. Oddech już nie jest problemem. Nie uduszę się, mam tą wąziutką szparkę. Skurcze trwają kilka minut. Jestem w niebie. Czuję je na języku. Ale wcisnąłem się głeboko. Język odmawia posłuszeństwa. Chyba. Nie jestem pewien, czy nie porusza się z wysiłku. A może to odczuwalne ciągle skurcze?

Gdy Żona każe mi wyjść spod kołdry pytam:
- To kiedy nałoże gumkę? - uśmiecha się jeszcze bardziej. Uśmiechała się z satysfakcja po orgazmie, a teraz zaśmiewa się w głos. Oboje dobrze wiemy, że na pewno teraz gumka nie jest potrzebna. Dziękuję Jej za ten wspaniały orgazm. Jestem niesamowicie wdzięczy. Przeżyłem go razem z Nią. Miałem te skurcze na języku!

Czuję na twarzy i w ustach Jej cudowny zapach i smak. Miód Jej wnętrza. Jest mi cudownie. Mam Ją ciągle. Zmysłami odbieram jakby przedłużenie tych pieszczot. Przeżywam to tak mocno, być może dlatego, że nie doszedłem. Kolejny raz. Kolejny dzień czekam na łaskę Żony i swoje spełnienie.

Kończę pisać, bo świta. To będzie dobry dzień po takim wspaniałym seksie.

1 komentarz:

  1. wow spisałeś się fantastycznie, myslę że Pani zauważy radość z brania orgazmów, przy jednoczesnym braku Twoich

    OdpowiedzUsuń