niedziela, 31 maja 2015

Skopany

Jestem zły i gnuśny. To nie ulega wątpliwości. Nie zasługuję na swoją boską Żonę. Wczoraj, gdy dowiedziała się o mojej niewierności wspominała o pasie cnoty. Któż jednak może wiedzieć, co Ona rzeczywiście o tym myśli? Czy tylko podkarmia moje pragnienia, czy faktycznie chce zniewolenia mojego małego? Dziś już masturbacji nie było. I mam wielką ochotę na pedicure. Ale zanim chwycę za lakier chcę krótko opisać wydarzenie z dzisiejszej nocy.


Żona zmywa hybrydowy lakier z paznokci rąk. Ja siedzę przed komputerem. Nagle zaczyna płakać córka. To nie płacz. To wycie. Obudziła tym wyciem również syna. Okazało się, że zapomnieliśmy o wieczornej kaszy dla niej i była zwyczajnie głodna. Kasza w butelce załatwiła sprawę głodu i snu jednocześnie. Ale syn... Ten nie ma ochoty już nawet się przyłożyć. Chodzę z nim na rękach po domu i narasta moja irytacja. Idę więc do Żony i o zgrozo mówię podniesionym głosem. Mało tego, treść mojej wypowiedzi jest oskarżająca.

Kilka ostatnich dni utrwaliło w mojej Żonie właściwą postawę, a ja zapomniałem przez te marne wytryski, gdzie jest moje miejsce. Żona nie może wtrzymać, że śmiem Jej cokolwiek zarzucać i to takim tonem. Zrywa się z krzesła. Udaje mi się odwrócić do Niej tyłem, żeby osłonić syna. Na moje plecy spada kilka pieści, więc zaczynam wycofywać się z pokoju. Uciekam. Wybiegam. Pościg dopada mnie kilkoma kopniakami w pośladki i uda po drodze, a nawet jeszcze w pokoju syna.

Niebezpieczne to było dla dziecka. Ale ogólnie super, że Żona na tyle przywykła do pozycji Pani, do bicia mnie.  Było to zupełnie naturalne, wręcz odruchowe zachowanie z Jej strony, żeby przypomnieć mi moje właściwe miejsce. Szkoda tylko Jej rąk i nóg. Niestety była na bosaka, więc odczuwała ciosy z taką samą siłą. Tak przynajmniej mówią prawa fizyki. A prawa w naszym domu mówią to, czego chce moja Żona. I tak ma być! Biegnę na swoje miejsce u Jej cudownych stóp...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz