poniedziałek, 1 czerwca 2015

Finanse

Dostałem zgodę na wyjazd służbowy. Do ostatniej chwili nie wiedziałem, czy będę mógł pojechać, czy nie. Żona w Elemantach władzy postanowiła, że decyzja w sprawie mojego wyjazdu będzie należeć do Niej. Ostatecznie puściła mnie, ale niechętnie. Dopytywałem o to kilka razy i zauważyłem, że Żona zaczyna ten mój wyjazd uwzględniać w planach, więc zacząłem się do niego przygotowywać. Wiem, że wszystko zależy od Niej, ale wiem też, że
mogę liczyć na zupełnie niezałużoną łaskę z Jej strony. Moja Żona jest po prostu dobra. Jest też dobra dla mnie jako Pani. "Szkolenie" może wpłynąć pozytywnie na rozwój, jeśli nie kariery, to mój osobisty i na moje dobre samopoczucie, dlatego dostałem pozwolenie.

Planowałem podróż. Wydrukowałem trasę dojazdu i inne niezbędne informacje. Zacząłem sprawdzać połączenie kolejowe. Okazało się, że mogę kupić bilet on line. Tak się złożyło, że na koncie miałem niewystarczającą ilość środków. Mam co prawda konto oszczędnościowe, ale chyba zaczęliśmy się bawić w kontrolę finansową. Marzyłem o tym od dawna, a pisałem w Popkulturze. Żona nic nie mówiła, ale fakty wskazują, że spodobał Jej się pomysł takiej kontroli. Poprosiłem Żonę o przelew z Jej konta.

Stało się coś zupełnie niespodziewanego i niesamowicie podniecającego. Już zawołałem Żonę do komputera i gdy po drodze powiedziałem, że chodzi o kasę, nagle zatrzymała się, odwróciła do mnie i usłyszałem:
- Na kolana i proś! - dodatkowo skierowała palec wskazujący na podłogę przed sobą. Rzuciłem się do Jej stóp i całując prosiłem o przelew.
- Jeszcze nie powiedziałam, czy pojedziesz - przypomniała, bo rzeczywiście nie wyraziła tego wprost. - Zastanowimy się nad tym jeszcze wieczorem i najwyżej dam Ci gotówkę - Działo się to w dniu poprzedzającym wyjazd, więc przetrzymała mnie do ostatniej chwili.

W dniu wyjazdu dała mi co gotówkę na bilet i nieco zapasu, ale kazała przywieźć resztę i zabroniła wydać choćby złotówki na alkohol. Już myślałem, że będe miał przechlapane szkolenie, ale organizatorzy zadbali o dobrą "integrację".

Ponadprogramowo kupiłem tylko dwa lakiery do paznokci. Mój ulubiony czerwony i niebieski. Już nie mogłem się doczekać malowania na niebiesko i sprawdzenia, czy odcień będzie pasował do kapciuszków Żony. Wczoraj nałożyłem niebieski lakier. Został nie tylko zaakceptowany, ale nawet pochwalony. Jestem z siebie całkiem dumny jak na moje prolemy w rozróżnianiu barw.

1 komentarz:

  1. super, coraz lepiej Cię Pani kontroluje, podoba jej się władza finansowa, władza seksualna i włądza poprzez Twoje słabości, ten post o tym jak ci stoi w trakcie lania pasem o tym najlepiej świadczy,
    a stópki Pani wyborne, tylko całować

    OdpowiedzUsuń