wtorek, 23 czerwca 2015

Niedziela w parku

Planowałem niespodziankę dla Żony w postaci odwiedzin. Ale niespodzianka to zły pomysł w takiej sytuacji: może coś trzeba dowieźć, coś dokupić, a ja pojawię się nagle bez tych potrzebnych rzeczy. Musiałem się zapowiedzieć. I okazało się, że słusznie. Niespodzianka się nie udała, ale i tak spędziliśmy przemiło czas.


Wybrałem się na wyprawę z synem. Pociagiem pojechaliśmy. Wybrałem pociąg bez przesiadek, ale i tak mogłem doświadczyć wielu niedogodności. Teraz wiem dlaczego matki w dziećmi są czasem traktowane na równi z niepełnosprawnymi. Współczuję niepełnosprawnym i teraz wiem, że jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Można ułatwić im życie, dokładając niewiele wysiłku, ale w wielu miejscach.

Matka z wózkiem ma jeszcze o niebo łatwiej. Pierwsze ułatwienie jest seksistowskie, ale prawdziwe: matka jest kobietą, i to często niebrzydką. Chętniej pomagamy ładnym osobom, choćby za szeroki uśmiech. Po drugie: matka wiezie przeuroczego brzdąca i jego uśmiech również może być rozbrajający.

Nie wiem, czy słusznie, ale mam wrażenie, że spacerówka jest mniejsza gabarytowo od wózka inwalidzkiego, a w pociągu miałem czasem niemałe problemy, żeby się wykręcić. A poza tym były momenty, że mój syn fruwał razem z wózkiem. Dałem radę, więc przenosiłem go przez większość schodów i różnych progów.

Wracając do niedzieli. Wyjechaliśmy bardzo wcześnie, a wróciliśmy w środu nocy. Cały dzień spędziliśmy z naszymi kobietami. I był to wspaniały dzień. Słoneczna, piękna niedziela. Praktycznie cały czas spędzaliśmy w przylegającym do szpitala parku. Było świetnie.

Klimatu dominacji nie było. Zbyt dużo ludzi dookoła i dzieci, na które cały czas trzeba było mieć oko. Czas przy pięknej kobiecie jest jednak bezcenny. Bardzo się cieszę, że zorganizowałem sobie i synowi taką wyprawę.

Miałem też oko na przepiękne stopy mojej Żony. Było ciepło, więc spacerowała w seksownych klapkach na koturnie. A niebieskie paznokcie skutecznie przykuwały mój, i chyba nie tylko mój wzrok. Zauważyłem, że troszkę się pozdzierał lakier. Poprawianie powinno być w weekend, jak przystało na cotygodniowe malowanie, ale czuję się usprawiedliwiony szpitalem i mam cichą nadzieje, że jeszcze sobie to odkujemy po powrocie Żony.

A jeśli chodzi o mnie to wiem, że w mocy jest zakaz od mojej Żony. Ostatni orgazm miałem z Nią, już grubo ponad tydzień temu. Jakoś się trzymam. Chociaż nie obywa się bez macania się po małym. Żony nie ma, a ręka pracuje mi w każdej wolnej chwili na osobności. No i internet. Nie porno, ale inni blogerzy często wrzucają fotki z pogranicza.

Dziś dowiedziałem się, że prawdopodobnie pod koniec tygodnia będzimy mieli wypis. Hura! Wytrwać jeszcze kilka dni. A później znów oddać się zupełnie pod władanie Żony, bezpośrednio u Jej stóp... Nie mogę się doczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz