sobota, 27 czerwca 2015

Powrót Żony

W czwartek miałem wyprawę po Żonę i córkę do szpitala. Bardzo się cieszyłem. Wszyscy się cieszyliśmy z ich powrotu. Niby tylko tydzień, ale nie jesteśmy przyzwyczajeni do rozłąki. Mówiliśmy o swojej radości i niedawnej tęsknocie czekając na wypis i podczas całej drogi do domu. Tak się złożyło, że dzieci zasnęły nam w samochodzie. Można było rozmawiać o wszystkim, więc zagaiłem:

- Co to się będzie działo dziś w nocy?
- Ja tęskniłam za Tobą, a nie za seksem - powiedziała Żona przewróciwszy oczami. Wydęła policzki i dodała z uśmiechem:
- Nic się nie będzie działo.
- Wcale nie myślałaś o seksie? - pogrążałem się jeszcze.
- Nie.

 Ja swoje wiedziałem. Tydzień bez orgazmu zrobił na pewno swoje. I nawet jeśli Żona rzeczywiscie nie marzyła o seksie, to sądziłem, że łatwo będzie Ją rozbudzić. Jednak tak nam wyszło, że po powrocie mieliśmy jeszcze dość niespodziewanych gośći. Czułem, że zasypiam już przy nich. Położyłem się z synem, a Żona obok córki i tak zastał nas ranek.

Rano Żona trzymała przyniesioną przeze mnie butelkę z mlekiem, żeby syn się nie pozalewał. Chciałem dostać wyczekaną przyjemność. Zacząłem całować cudowne stopy mojej Żony.
- Spadaj! - warknęła do mnie jak do psa. - Nie myłam się wieczorem. Całujesz mnie po brudnych stopach, a później będziesz mnie całował w usta.
Zapach stóp rzeczywiście świadczył o tym, że mogą być zmęczone, co wydało mi się nieco dziwne, bo mojej Żonie zazwyczaj stopy się nie pocą i nie cuchną, jak to bywa u niektórych.

Odpędzony od stóp przytuliłem się do pleców Żony. Starałem się nie być nachalny, po tym jak przed chwilą mnie potraktowała. Bałem się, że rzeczywiście mogła nie mieć ochoty na zbliżenie: wbrew moim oczekiwaniom, a zgodnie z Jej oświadczeniem. Pogłaskałem Żonę po ramieniu. Wymasowałem Jej plecy. Była jeszcze zaspana. Syn po wypiciu swojej porcji zabawił się czymś w pobliżu materaca. Żona leżała na brzuchu i widziałem, że masaż sprawił Jej przyjemność. Postanowiłem zagrać twardo. Wdrapałem się na Żonę. Zawisłem nad Nią, ale pozwoliłem, żeby mały trafił w zagłębienie między pośladkami. Oczywiście był już twardy. Zdziwiłem się, gdy Żona zaczęła poruszać biodrami, jakby współpracowała. Trwało to chwilę.

Doznałem ogromnego rozczarowania, bo Żona wysunęła się spode mnie układając się na boku. Wyglądało to już na zakończenie zabawy. Na szczęście Żona przekręciła się jeszcze trochę układając się na plecach. Chyba nie rozumiałem co się dzieje, więc przyciągnęła mnie do siebie. Sięgnęła do małego, żeby dobrze ustawić go sobie. Wyciągnęła nawet jego czubek, ale swoich majtek nie zdjęła. Starałem się być delikatny, wsłuchując się we wskazówki, które podszeptywała mi mowa ciała Żony.

- Wytrzymasz? - zapytała Żona po kilku minutach pieszczot.
- Wytrzymam - odpowiedziałem, sądząc, że chodzi tylko o tą chwilę. Żona doszła po jeszcze kilku ruchach. Wtedy zrozumiałem, że pytanie mogło dotyczyć nawet kilku dni. Po mojej odpowiedzi, orgazm znów oddalił się bardzo...

Ależ Ona mnie kusiła cały piątek. Piękne, długie nogi, odsłanianie jakby niedbale spod zwiewnej letniej sukienki. Cudowne stopy wsunięte znów jakby od niechcenia w japonki. Dekold. Uśmiech zadowolenia na twarzy. Pożerałem Ją wzrokiem. Ale wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na żadne słowo, ani fałszywy gest. Postanowiłem zachować resztki godności, mając świadomość, że taka postawa, jakby zdystansowania, może wpłynąć lepiej na Żonę, niż służalczość ze ślinotokiem.

Rozegrała to pięknie. Muszę Jej przyznać. Trzymałem się, chociaż miałem przeogromną ochotę rzucić się choćby na stopy Żony zacałowując je. Ale wytrwałość przyniosła skutek. Żona pocałowała mnie głęboko. Nie wiedziałem jak zareagować. Nie wiedziałem, czy się drażni, czy chce, żebym poszedł dalej. Gdy zdecydowałem się na działanie, bo pocałunek był długi i namiętny, Żona oderwała się ode mnie z uśmiechem satysfakcji. No, kusiła strasznie. Postanowiłem wrócić do niby obojetnej postawy. Jakie to trudne po gorącym pocałunku.

Po jakiejś godzinie znów mnie pocałowała. Dzieci spały, więc postanowiłem iść na całość. W pocałunach doprowadziłem Żonę do ściany. Przycisnąłem do niej i całowałem. Nagle szybkim ruchem zsunąłem Jej majtki klękając przed Nią. Zanim dobrze wybrzmiało pytanie, o to co zamierzam, sięgnąłem językiem do łechtaczki. Och! Zapomiałem już jakie to subtelne miejsce. Żona pozwoliła mi na chwilę przyjemności. Może minutkę i odepchnęła mnie. A już miałem nadzieję, że również ma ochotę na te pieszczoty.

Piątkowy wieczór, układ taki sam: ja z synem, Żona z córką. Gasząc nam światło rzuciła do mnie:
- Tylko nie zaśnijmy, tak jak wczoraj.
Pełen nadziei uspałem syna, odczekałem, na tyle długo, że córka z pewnością również zasnęła. Chciałem się podać Żonie dobrze przygotowany, więc wziąłem zimny prysznic i zupełnie nagi poszedłem Ją obudzić. Zamajaczyła o brudnych stopach. Zaproponowałem, że umyję je w przyniesionej do pokoju misce. Chciała to zrobić sama. Ale widząc, że sen zwycieża z Jej wolą, przeniosłem Ją do sypialni. Podgrzałem trochę wody i umyłem cudowne stopy Żony przez sen. Na prawdę były brudne. Całowałem i dziękowałem Żonie, że chociaż w taki sposób mogłem się nimi zająć, a przy okazji oszczędzić nieco wysiłku Żonie.

Nie mogłem zasnąć. Wyniosłem jeszcze pranie. Moja Żona jest genialna. Trzyma mnie w ogromnym podnieceniu od grubego tygodnia. Wie, że się nie spuściłem, gdy była w szpitalu. Rozumiem, że po porannym orgazmie może nie mieć ochoty na kolejny, ale kusi mnie okrutnie. Jak Ona kusi! Jak męczy i dręczy bezlitośnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz