wtorek, 21 lipca 2015

I'm so wet...

Mam świadomość, że opisuję poprzednią środę, a więc wydarzenia sprzed tygodnia. Nie mogłem szybciej dopracować żadnego wpisu z powodów obiektywnych. Starałem się tworzyć szkice i zalążki postów, więc mam nadzieję, że uda mi się odtworzyć emocje dość dobrze, mimo upływu czasu. Zapowiadam, że środa to kolejna opowieść odcinkowa. Noc była tak ciekawa, że wstępnie podzieliłem ją na trzy części. Później był piątek, sobota i kolejne dni, a niemal
codziennie wydarzenia, które bardzo pasują do tematu bloga. Niestety publikować muszę również w odstępach czasowych, bo ciągle piszę i nadrabiam zaległości. Zapraszam do interakcji w postaci komentarzy i życzę przyjemnej lektury:


I'm so wet...

Czasem rozmawiamy po angielsku, gdy chcemy być nierozumiani przez dzieci. Na marginesie: sądzę, że córka sporo z tych naszych niby tajnych rozmów rozumie. W środę przy śniadaniu Żona sugerowała, że moglibyśmy spędzić miły wieczór. Tak sobie rozmawialiśmy, a na zakończenie powiedziała jedno krótkie zdanie: "I'm so wet". Podnieciło mnie to natychmiast bardzo mocno. I to zdanie opętało mój umysł na całą środę. Nie mogłem się doczekać wieczoru po takiej
zapowiedzi.

Niestety wróciłem dość późno do domu i wszyscy już spali. Żona także. Wiedziałem, że była wilgotna, więc próbowałem się do Niej dobrać. Byłem pewien, że potrzebuje mojego małego. Nie lizania, albo podobnych pieszczot tylko dla Niej, ale porządnego seksu. Przeniosłem Żonę z pokoju córki do sypialni. Oczywiście obudziła sie przy tym i miałem nadzieję, że się rozbudzi. Ale nie! Wszystkie moje podejścia spełzły na niczym. Żona ne chciała rozbudzić się na tyle, żeby zabawić się ze mną. Stwierdziłem, że jedynie wibrator mógłby pomóc, ale on także został odrzucony. Zasnąłem z żalem i smutkiem, że nie wykorzystałem wigotności Żony, zawiodłem Ją w pewnym sensie. Cóż mogłem zrobić, gdy Ona wybrała smaczny sen?

Żona obudziła mnie jakieś cztery godziny później. No i się zaczęło. Po pierwszych pocałunkach Żona spytała o gumkę. Przygotowałem tą opóźniającą wytrysk i muszę przyznać, że spisała się rewelacyjnie. Szczerze polecam. Środek znieczulający nieco tłumi doznania, ale przecież o to chodzi. Natomiast mały nie zwiotczał mi mimo sporego upływu czasu, jaki miałem na sobie gumkę.

Jednak gumka okazała się falstartem. Czułem, że pomijamy bardzo ważny element, jakim jest cała gra wstępna. Ale uznałem, że skoro Żona tego chce od razu, to wziąłem się do roboty. Właściwie położyłem się na plecach i zaprosiłem Żonę na siebie. Po chwili pieszczot Żona, pomogła mi ręką trafć w pochwę i rozpoczęliśmy Jej penetrację. Nie spieszyłem się. Nie ufałem jeszcze działaniu gumki, więc wolałem nie szarżować, żeby nie dojść przypadkiem. Masowałem plecy i pośladki. Cały czas całowaliśmy się i raczej dobrze się bawiliśmy.

Gdy byłem już za połową swojej niewielkiej długości w Żonie, Ona podała mi wibrator, który wcześniej porzuciłem gdzieś w pościeli. Powinienem skierować go na łechtaczkę, ale ta była ściśnięta między naszymi ciałami. Pomyśałem raczej o odbycie. Włączyłem wibrator i zacząłem trafiać. Jednak nie trafiłem. Trafiłem za to do pochwy. Niesamowite, bo był tam już mój mały. Przyłożyłem do niego naszego przyjaciela i wolno, ale stanowczo wsuwałem wibrator. To bardzo podniecające, że w moją Żonę może sie tyle zmieścić. Wibrator wsunąłem do tej samej głębokości w której byłem małym. Jego wibrująca główka, stykała się z moją dodatkowo mnie stymulując, ale jak pisałem gumka opóźniająca wytrysk skutecznie mi pomagała nie wystrzelić.

Jeszcze chwilę Żona poddawała się tej podwójnej penetracji.
- Możesz dojść jak chcesz - zupełnie mnie zaskoczyła tym przyzwoleniem.
- Nie chcę - odpowiedziałem, bo cała moja wola była nastawiona, na to, żeby nie strzelić, bo przecież miałem zakaz. Ujrzałem u Żony uśmiech zadowolenia z mojej decyzji. Już nie musiałem długo czekać na Jej szczyt. Żona kazała wyłączyć wirator. Spytała, czy czuję skurcze Jej orgazmu. Czułem, ale słabo: kolejny minus środka znieczulającego na gumce.

Gdy Żona doszła do siebie wyciągnąłem wibrator, a następnie małego. Był sztywny, więc postanowiłem jeszcze nie pozbywać się gumki. A później jeszcze gadaliśmy. Dosć długo i dziwnie, więc uznałem, że ciąg dalszy nocy ze środy na czwartek, a właściwie wczesnego czwartkowego poranka, nadaje się na kolejny wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz