środa, 29 lipca 2015

Prawie strapon

Wczoraj mimo zapracowanego dnia czułem, że coś się kroi. A wieczorem to już całkiem wiedziałem. Położyliśmy się koło północy. Żona trochę się czaiła na początku. Dość niechętnie położyła się na mnie. Próbowałem masować plecy i pośladki w takiej pozycji, ale to był czas na rozmowę.


O ile mój mały był całkiem przyzwoity, gdy Żona się na mnie kładła, po kilkunastu minutach rozmowy zwyczajnie sflaczał. A gdy Żona skończyła mówić, czyli uznała, że rozmowa jest zakończona. Zauważyła, chyba, że z małego pożytku mieć nie będzie i kazała mi się przekręcić na brzuch. Miałem mieszane uczucia. Żal mi było małego, ale to nie o niego przecież chodzi w naszym związku. Cieszyłem się, że Żonie się chce i że bierze sobie to co chce i jak chce.

Byliśmy w pozycji do strapona, tylko bez strapona oczywiście. Poruszałem biodrami, żeby stymulować odpowiednio łechatczkę Żony. Próbowałem jakichś udziwnień, ale zostałem skarcony. Mają być ruchy koliste w odpowiednim rytmie.

Żona szczytuje. Zawsze w takiej sytuacji mam nadzieję, że nie udaje. Chociaż nie miałaby powodów, żeby udawać. W takiej pozycji i w takiej pozycji w związku, Ona niczego nie musi, nawet dochodzić. Jestem znacznie bardziej szczęśliwy dzięki temu Jej orgazmowi, mimo mojego niewielkiego w niego wkładu. Dziękuję Jej za orgazm. Zasypia na mnie. Ja chyba też przysypiam, ale po jakimś czasie budzimy sie oboje i układamy się wygodniej do snu.

A jutro idziemy do kina. Na wieczorze panieńskim, jakaś koleżanka polecała film o striptizerze. Dwa razy mi nie trzeba było powtarzać. Zacząłem sie orientować i okazało się, że to ostatnie już seanse. Szybko kupiłem bilet. Szkoda, że inicjatywa nie wyszła od mnie, ale mam nadzieję, że Żona będzie się dobrze bawiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz