Sobotni poranek przyniósł mi zupełnie niespodziewany orgazm. Właściwie orgazmu się spodziewałem w najbliższym czasie, bo wisiał on już w powietrzu od kilku dni. Dawno, bardzo dawno się już nie kochaliśmy, więc seks stał się naszym wspólnym pragnieniem. Zdarzyło się nawet, któregoś dnia, że wpadliśmy na siebie i ocierając się dyszeliśmy, jak podczas orgazmu. Oczywiście czasu na to nie było i roześmieliśmy się po tej akcji, ale seks wisiał i zagęszczał atmosferę między nami.
W sobotę rano sytuacja się powtórzyła. To znaczy zaczęliśmy się ocierać o siebie, jeszcze zanim wstaliśmy. Przez ubrania, ale różnica była taka, że zamiast się roześmiać, mimo dzieci w pobliżu, tuż za uchylonymi drzwiami zaczęliśmy się podniecać. Stwierdziłem, że to moja szansa i puściłem spermę. Mały był zawinięty. Żona go zgniatała, bo leżała na mnie. Ale postanowiłem dojść i doszedłem. Uznałem, że mogę, bo nie pamiętam jakiegokolwiek zakazu na orgazmy przy Żonie. Gdy Żona się zorientowała, zamiast dokończyć sobie orgazm, zerwała się martwiąc się o zamoczenie koszuli nocnej i pobiegła pod prysznic.
Co osiągnąłem? Wściekłość Żony i Jej rozdrażnienie. A jak się to objawiało? Różnie. Żona była szorstka. Ja starałem się jak zwykle, ale według Żony o wiele za mało. Odkurzałem. Odkopałem dywan spod zabawek i spinek do włosów córki. Odkurzyłem pół dywanu, odwróciłem się, a w międzyczasie Żona rozłożyła się z porządkowaniem jakichś papierów. Stanąłem jak wryty. Chciałem dokończyć odkurzanie, a żona na to, żebym poszedł do drugiego pokoju. No, ale pomysł nie spodobał mi się. Wolałbym skończyć jeden pokój i dopiero wtedy pójść do drugiego. To był błąd. Żona wściekła się. Cisnęła papiery na półkę i wyszła do kuchni. Przegiąłem. Odkurzyłem brakujący fragment dywanu. Poszedłem do kuchni przeprosić. Żona uznała, że przeprosiny są nieszczere, a gdy zacząłem przedstawiać swój punkt widzenia, złapała mnie za twarz paznokciami i podrapała. Dobrze, że nie trafiła w oko, bo w szale na nic nie zwracała uwagi. Cóż, Jej prawo. A moja radość. Wolałbym, żeby biła mnie na chłodno, z wyrafinowaniem. Niemniej cieszy mnie każda Jej agresja skierowana we mnie.
Odszedłem, żeby przeżyć. Po jakimś czasie poszedłem podziękować za pierwsze podrapanie. Pierwsze ślady Jej przemocy, których nie da się ukryć, wprost na mojej twarzy. Sądziłem, że dopadną Ją jakieś wyrzuty sumienia, ale widziałem tylko zadowolenie z siebie, może nawet dumę. Być może taka postawa wynikała z mojego entuzjazmu, a może mi się należało, ale Żona na te podziękowania reagowała zupełnie naturalnie, jakby to było na przykład przygotowanie kanapki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz