czwartek, 1 października 2015

Ta ostatnia niedziela

W niedzielę zaspałem. Żona wstała wcześniej niż ja. Nie wiem co robiła, może wstała niewiele wcześniej. Obudziło mnie kołysanie materaca, po obu stronach mojego ciała - Żona szła po łóżku nade mną. Spałem na brzuchu i nagle przed moją twarzą pojawiła się boska stopa. Można sobie wyobrazić lepszą pobudkę? Zacząłem gorliwie całować. Po chwili usłyszałem polecenie, że mam się położyć na plecach. Posłusznie się przekręciłem. Ujrzałem wspaniały widok. Żona nie miała na
sobie bielizny. Miałem Ją całą do podziwiania. Moja głowa między Jej stopami. Owłosiony skarb łączący długie nogi, a wyżej piękna twarz przypatrująca się z satysfakcją mojemu zaskoczeniu i zachwytowi.

Żona jednak nie stanęła w ten sposób tylko po to, żebym sobie mógł popatrzeć. Szybko kucnęła. Mogłem posmakować. Było wspaniale. Czułem słonawy posmak moczu. Byłem gotów dać Jej wszystko. Bardzo pragnąłem Jej orgazmu, ale oczywiście dzieci biegały zupełnie beztrosko po całym domu, więc wpadały także do naszej sypialni. Żona musiała wstać. Gdy dzieci wybiegły, znów nade mną kucnęła, ale tylko na chwilę, skarżąć się na ból zgiętych kolan. Błagałem, żeby usiadła sobie wygodnie na mojej twarzy, na to się niestety nie zgodziła.

Zacząłem przejmować inicjatywę ułożyłem Żonę na brzuchu. Chciałem dobrać się do odbytu. Rimming sprawiłby mi ogromną przyjemność. Żona mocno zacisnęła pośladki. Odmówiła mi tej zabawy, tłumacząc, że nie czuje się w stu procentach, czysta, bo myła się już jakiś czas temu. Nalegałem, bo takie smaczki podniecają mnie jeszcze bardziej, ale odmowa była zdecydowana. Zrezygnowany, tylko naplułem między pośladki.

Rozpocząłem natarcie. Tym razem małym wprost w ciaśniejszą dziurkę Żony. Wierzgnęła. Zabolało, bo ustawiłem się pod złym kątem. Mały był wyjątkowo twardy i sztywny. Może to też powodowało ból. Chciałem spróbować jeszcze raz. Znów źle. Żona wzięła małego w swoje ręce i wtedy usłyszeliśmy tupot tuż za drzwiami. Zaskoczyłem z Żony okrywając Jej pośladki kołdrą. Dzieci zakręciły się po sypialni i znów wybiegły. Po chwili mogłem ponownie wskoczyć na Żonę. Chciała tego. Czekała na mnie. Tym razem na start to Ona chwyciła malego. Tylko, że mały już nie był ten sam. Taki nieco oklapnięty. Żona jednak celnie wymierzyła i wszedł. Ledwo przeszła główka, znów usłyszałem dzieci za dzwiami. Zawróciły tym razem, ale bałem się, że za chwilę jednak wejdą i strzeliłem spermą, póki byłem we wnętrzu Żony. Ona się chyba dopiero rozkęcała, bo uniosła biodra i chciała, żebym wsunął pod Nią rękę. Miałem pieścić łechtaczkę, ale gdy Żona zorientowała się, zę już jestem po orgazmie, zrezygnowała. Chyba miała ochotę na ostre analne rżniecie z odrobiną pieszczot łechtaczkowych. Znów nawaliłem. Trudno.

Kolejne dni pokazały, że to był prawdopodobnie ostatni dzień mojego swobodnego orgazmu. Żona zaabsorbowana prawdopodobnie pracą, odpuściła mi trochę. Ja nie czując nad sobą silnej ręki sobie pofolgowałem, co widać wyraźnie w kalendarzu. Pozwoliłem Żonie czekać na orgazm i stałem się strasznym egoistą. Zarówno w sferze seksu, jak i w innych. Od teraz Żona chwyciła za ster ponownie. Minęło już kilka dni od niedzieli, którą opisuję i wiem, że skończyła się moja swoboda, a sprawa jest rozwojowa. Ale o innych apektach innym razem. Wracajmy do niedzieli, bo była bardzo ciekawa.

To był dopiero poranek i dzień, nie był stracony. Niedziela była dniem rodzinnego zjazdu u rodziców Żony. Ubieraliśmy się elegancko, więc przypomniałem nieśmiało o swoim ostatnim prezencie. Żona stwierdziła, że pas i pończochy, rzeczywiście będą idealnym rozwiązaniem, na jeden z pierwszych dni jesieni. Byłem bardzo podniecony faktem, że tak się ubrała. Zacząłem się obawiać, że to kolejny prezent, po którym wiele sobie obiecywałem, który mnie bardzo podnieca, a Żonie wydaje się niewygodny, a przez to niepraktyczny. Na szczęście Żona w końcu je założyła i nosiła je z przyjemnością. A mając świadomość jak to na mnie działa usiadła kilkakrotnie w ten sposób, abym przy innych ludziach mógł zerknąć pod krawędź spódnicy i dostawać szału z podniecenia. Dziękuję Kochanie, za te niezapomniane widoki i wrażenia!

Żona dosłownie chwilę przed rozpoczęciem obiadu zapowiedziała mi, że nie będę spożywał dziś alkoholu. Powiem szczerze, że nastawiłem się na dobrą klasyczną imprezę przy wódce. Byliśmy pierwszymi gośćmi i jedynymi, jak na razie. Teść zaproponował grzecznościowo po kieliszku naszym Żonom i z góry znając odpowiedź, zaczął polewać mi i sobie.
- Ale ja dziś nie piję. - powiedziałem w ostatniej chwili. Ręka z butelką zawisła nad moim kieliszkiem, a we mnie skierowane zostało spojrzenie pelne zdziwienia, może nawet oburzenia. - Mam zakaz. - dodałem spoglądając na Żonę. Ta nie wytrzymała karcącego spojrzenia swojego ojca.
- Jednego możesz wypić z dziadkiem. - Zadecydowala Żona okazując litość przede wszystkim swojemu ojcu. Ale po pierszym, mój kieliszek szybko się napełnił ponownie.
- Nie mogę. - Powtórzyłem spoglądając na Żonę.
- Możesz jeszcze jednego. -  Żona znów okazała łaskawość teściowi - Ale to ostatni! - dodała. A chwilę po spełnieniu toastu, podniosla się i zupełnie naturalnie, a więc nie ostentacyjnie, ale dość stanowczo, odniosła mój kieliszek do zlewu. Nikt nie odważył się zaprotestować.

Żona skutecznie okazała dominację nade mną i w tej konfiguracji nad całym towarzystwem. Genialnie zagrała mną, aby okazać swoją siłę także wobec ojca. Później, gdy przez chwilę nikt nie zwracał na nas uwagi, bo pojawili się kolejni goście, Żona szepnęła, że bardzo Jej się to podobało. To moje posłuszeństwo. Zapytałem od razu, czy także podnieciło. Skinęła głową, jak zawstydzona dziewczynka, ale Jej oczy mignęły takim niesamowitym blaskiem.

Nie było już okazji, żeby Żona także przy innych okazywała swoją pozycję, bo teść z góry oznajmiał wszystkim przybyłym, że mam zakaz. W jego głosie dawało się wyczuć zadowolenie z mojego poniżenia. Mówił to takim tonem, jakby to On wydał ten zakaz, chociaż jeszcze przed chwilą błagalnie spoglądał na moją Żonę, pytając wzrokiem, czy będzie się miał z kim napić. Jego zemsta skupiła się na mnie. On teraz z satysfakcją, a nawet drwiną, tłumaczył innym, dlaczego mi nie polewa.

Niedziela była słoneczna. Chłodna, bo to już koniec września, ale słoneczna, więc wyszliśmy na dwór i patrząc na bawiące się dzieci gadaliśmy z ciotkami. Zupełnie zapomniałem, że mam świeże strupy na twarzy, a Żona stojąc obok mnie w pewnym momencie zauważyła takowy także na moim uchu.
- Co Ty masz na uchu? Brudne? - Dotknęła sprawdzając. - Nie, to strup. - odpowiedziała sama sobie.
- Ty w ogóle masz strupy na całej twarzy - zauważyła ciotka. Chociaż trudo było tego nie zauważyć.
- Syn jest w takim okresie... - zacząłem.
- A może Ty go podrapałaś - ciotka nie wytrzymała zwracając się wprost do Żony, a Ta wybuchnęła spontanicznym, szczerym śmiechem. Po pierwszej jego salwie, powiedziała:
- Może i ja... - i śmiała się perliście nadal z całym towarzystwem. Także ze mną. Ogromna radość, gdy Żona mnie bije. I ponowna, dlatego, że tak potrafi się z tego cieszyć w towarzystwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz