poniedziałek, 12 października 2015

Wyciągnięty z łóżka za włosy

Straszne gawędziarstwo mi się włączyło. Wczoraj miałem napisać o wtorkowym orgazmie Żony, a napisałem o zakupach. Zacząłem o zakupach, bo po niemal nieprzespanej nocy, we wtorkowy wieczór marzyłem o łóżeczku i o kołderce. Żona miała dla mnie inny plan.

Dzieci usnęły na szczęście wcześniej, więc faktycznie wskoczyłem do łóżka czując, że za chwilę
odlecę. Żona po dwukrotnym wezwaniu ustnym podeszła do mnie i wyciągnęła mnie za włosy z łóżka.
- Myślisz, że to zabawa? Mam dominować, kiedy ty chcesz? - usłyszałem nad sobą. - Wstawaj natychmiast i do roboty. Nie obchodzi mnie, że chce Ci się spać.
Miała dla mnie kilka zajęć porządkowych. Zaproponowała też pedicure. Proponowała od kilku dni, ale dosłownie wyciągnięty za włosy z łóżka miałem lepszą motywację. Praktycznie przez cały czas, gdy ja zajmowałem sę Jej stopami, Ona rozmiawiała z koleżanką. Bardzo lubię, gdy Żona ma ciekawsze zajęcie niż rozmowa ze mną.

Sporo też rozmiawialiśmy o tym co wypisuję na blogu. O zasadach mojej uległości. Jeszcze nas te rozmowy nieco podgrzały. Prosiłem Żonę, żeby nie odpuszczała mi ani na chwilę. W takiej atmosferze zrozumienia i wzajemnej czułości zgasiliśmy światło.

Zanim zrobiłem "pstryk", przygotowałem wibrator. A pod kołdrą "pstryk" guziczkiem na wibratorze. Żonie się to nie spodobało. Wyłączyłem i zacząłem jeszcze raz delikatniej.  Pieściłem i pieściłem, zmierzając do penetracji pochwy. Gdy już mi się wydawało, że Żona jest gotowa przyjąć w siebie naszego przyjaciela, i Ona to potwierdziła, ustawiłem wibrator pod odpowiednim kątem i zacząłem wkładać.

Wchodziło. Szło mi coraz lepiej. Łatwo i szybko wsuwałem się coraz głębiej. Drugą ręką sięgnąłem do łechtaczki. Wtedy okazało się, że wcale nie wchodziłem. Wibrator ślizgał się po łechtaczce. Spróbowałem jeszcze raz. znów nie trafiłem. Porażka. Nawet wibratorem nie potrafię zrobić Żonie dobrze.

Popchnąłem go jeszcze wyżej i obróciłem, żeby króliczek masował łechtaczkę, a główka brzuszek Żony. Włączyłem. Reakcja Żony od razu potwierdziła, że to bardzo dobre rozwiązanie. Przytrzymałem wibrator w tej pozycji. Już nic nie zmieniałem. Czułem, że Żona rozgrzewa się z każdą chwilą. Wiedziałem, że wystarczy chwilę zaczekać na orgazm. Przyszedł, a Żona wydała z siebie jęk. Jeden, ale donośny. Jakby żywcem z pornola, ale zdecydowanie nie udawany. To takie westchnięcie, nad którym nie sposób zapanować. Żona wydała je z siebie, a ja omal nie wytrysnąłem z podniecenia.

Podziękowałem za orgazm i mocno przytuliłem Żonę. Mimo, że mały sterczał mi jak maszt, zasnęliśmy szybko i głęboko. Westchnięcie Żony było mistrzowskie. I bardzo podnieca mnie myśl, że Ona ma wszystko, a ja nauczyłem się niczego nie oczekiwać w zamian. To był idealny wieczór, zabrakło tylko, i o z mojej winy, adoracji stópek. Mogłem więcej uwagi poświęcić na ich całowanie i lizanie. A ja tylko pomalowałem paznokcie i ucałowałem kilkakrotnie. Wieczór był zasługą mojej Żony. Aż strach pomyśłeć, że mogłem to przespać, gdyby Żona nie wyciągnęła mnie za włosy.

2 komentarze:

  1. Witam, poczytałem trochę opisów i muszę przyznać że ciekawy ten Twój blog w zakresie kobiecej dominacji. Fajnie by było gdyby Pani z czasem też zaczęła się udzielać i opisywać jak to wygląda z jej strony, choć sądzę że w Waszym układzie to ciężkie do zrealizowania. Ciekawym elementem było by też oprócz codziennego całowania stóp, również regularne "całowanie w dupę (odbyt)" - chyba pokazuje jeszcze bardziej wyższość Kobiety w związku i jest bardziej poniżające. Pozdrawiam i postaram się podczytywać kolejne wpisy na dobrej drodze do coraz większego podporządkowania się Pani. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowa.

    Nieraz zachęcałem Żonę do pozostawienia jakiegoś komentarza. Tylko się uśmiecha, słysząc takie propozycje. Ale to uśmiech łaskawy, więc może kiedyś się zdarzy. Ale raczej komentarz. O jakimś wpisie lub stałym wspótworzeniu nawet nie marzę. Przynajmniej nie teraz.

    Regularnie całuję odbyt Żony. Przecież to uwielbiam! Ale codzienny, nawet krótki, rimming nie wchodzi w grę. Wymaga bowiem aktywności ze strony Pani. Chociażby przyjęcie odpowiedniej pozycji, nie wspominając o ochocie na taką zabawę. A ubrania, bielizna? Ciężkie do zrealizowania.
    Stopy mogę całować zawsze, nawet w miejscach publicznych typu winda, czy przymierzalnia. Mogę całować buty. Pani siedzi, leży, stoi - klękam, całuję, szybko wstaję. Ja wiem, Ona widziała - zaliczone, gest wykonany.

    Zapraszam do częstych odwiedzin i życzę przyjemnej lektury!

    OdpowiedzUsuń