wtorek, 29 grudnia 2015

Motywacja. Część V: System

Spadek motywacji jak zauważyłem w poprzednich postach z serii, dotyka czasem każdego. Szczególnie dotyczy to osób, które zbyt długo nie mogą zdobyć jakiegoś celu. Staram się, ulegam kiedy to tylko możliwe, ale widzę, że Żona nie staje się przez to bardziej dominująca. Albo moje osiągnięcie i wysiłek traktuje jak coś zwyczajnego, czyli nawet jeśli osiągam cel, nie dostaję nagrody, pochwały. To powoduje, że nie widzę sensu w staraniach, więc motywacja
spada.

Któryś z moich czytelników zauważył, że potrzebujemy ciągle nowych bodźców. Potrzebujemy coraz silniejszych doznań. O ile z wyzwiskami jest tak, że ich zasób się z czasem może skończyć, mogą przestać być skuteczne, o tyle obowiązki domowe przedstawiają znacznie więcej możliwości. Widzę w tym ogromny potencjał i marzę o tresurze, która nigdy się nie skończy, Bo nawet jeśli już wszystko będę robił bezbłędnie i dokładnie, zawsze można będzie pracować nad szybkością moich działań.

Dziś nadal nie jestem w pełni odpowiedzialny za żadną dziedzinę obowiązków. Może Żona oczekuje, że będę łapał się za obowiązki z entuzjazmem, ale to są obowiązki, więc trudno mi się z nich cieszyć i naturalnie staram się ich unikać. Chciałbym, żebyśmy wypracowali wypełnianie przeze mnie tych prac w sposób automatyczny, a przede wszystkim na czas. Uważam, że to możliwe. Istnieją gospodarstwa domowe, gdzie kobiety zajmują się dosłownie wszystkimi obowiązkami dodatkowo pracując na pełny etat. Dlaczego miałoby się to nie udać mi? Nie ukrywam, że liczę na duże wsparcie i pomoc w przyzwyczajaniu się do nowych obowiązków. Pod kierownictwem osoby tak wspaniałej jak moja Pani, z pewnością uda się ten plan zrealizować.


Wierzę, że pracując nad ciągłym rozwojem, chwaląc mnie za osiągnięcia i wyznaczając nowe cele, Pani sprawi, że będę idealnym panem domu w służbie Żony. Z czasem, granice będą się przesuwać. Pewne obowiązki wejdą mi w krew i nie trzeba będzie o nich nawet mówić. Będę je wykonywał automatycznie, a ich miejsce zajmą nowe umiejętności, które zaplanuje mi Żona do opanowania w stopniu perfekcyjnym.

4 komentarze:

  1. Tak Ci się tylko wydaje. Jesteśmy ulegli lecz cieszy nas głównie ta gra, fascynacja uległością i oddaniem kobiecie. Same przejecie obowiązków domowych niczego nie załatwia wręcz przeciwnie w pewnym momencie nastąpi przesycenie i rutyna. Sam zauważasz że w sytuacji gdy Twoja Pani żona nad Twoja uległością przechodzi do porządku dziennego to taka uległość już nie cieszy i nie podnieca, staje się codziennością a my musimy widzieć w oczach swych Pań ten charakterystyczny błysk drapieżności i satysfakcji z dominacji bez tego układ staje się mało pociągający.
    Doznania, doznania i jeszcze raz doznania to one trzymają nas w swoistej ekstazie i permanentnym podnieceniu. Jesteśmy ciągle głodni a syty (czyt. Pani) głodnego nie zrozumie.
    Serdecznie Cie pozdrawiam i życzę mnóstwa szczęścia w Nowym Roku.
    Oby świat stał się jak najprędzej m a t r i a r c h a l n y

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje sobie sprawę, że wykonywanie obowiązków domowych jest po prostu zwyczajne. Przejęcie ich niczego nie załatwia, oprócz tego, że będą załatwione. A jeśli będą załatwione przeze mnie, Pani będzie miała więcej wygody i więcej czasu dla siebie. A To jest mój cel: wygoda i swoboda Pani.

      Jednocześnie widzę i wiem, że gdy moja Pani coś dostaje i z tego korzysta (wygodę i czas wolny), to przyzwyczaja się do tego. A jak się przyzwyczai, to niechętnie spogląda na kogoś, kto Jej to próbuje odebrać. Moja Pani nie jest żadnym wyjątkiem. Każdy człowiek tak funkcjonuje, że do dobrego dla siebie szybko się przyzwyczaja i z trudem z tego dobra rezygnuje, albo zwyczajnie nie godzi się z jego utratą. I tu upatruję pole do ciągłej dominacji - gdybym się jednak chciał zbuntować, będę dominowany, a gdy już osiągniemy stan względnego zadowolenie Pani, będzie się Ona mogła skupić na zdobywaniu kolejnych obszarów, na zwiększaniu swojej władzy, na zdobyciu jeszcze więcej wygody i swobody. I tak dalej...

      Obowiązki domowe widzę raczej jako etap. Nie cel sam w sobie, ale cel, który pozwoli rozwijać się nadal i sięgać po inne cele.

      Ale muszę się zgodzić, że tak mi się tylko wydaje. To założenia czysto teoretyczne.

      Usuń
  2. Masz celi obraną strategię, to dobrze przynajmniej nie biegniesz na oślep.
    Trzymaj się tego dokąd starczy Ci sił i zapału,bo zaangażowany to Ty jesteś bardzo aż Cię podziwiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To bardzo miłe. Czasem mam niestety wrażenie, że nie biegnę, a cofam się. Ale wtedy podciąga mnie Żona, której podoba się dominacja. Ona nie chce chyba schodzić z tej ścieżki, na szczęście.

      Usuń