Niedziela znów była zdecydowanie erotyczna. Ostatnio mamy mniej seksu, ale to chyba dlatego, że zdarza nam się spać oddzielnie. Konkretnie to mi się zdarza sypiać na budowie. Chcę coś jeszcze dokończyć, dokleić, dotrzeć, domalować i zostaję aż do następnego dnia. Cierpi na tym nasze życie seksualne, no i blog ze względu na trudniejszy dostęp do sieci. Ale na szczęście jest niedziela, którą zawsze staram się spędzać z rodziną. Żona od rana, a może nawet od
poprzedniego dnia wysyłała mi sygnały. Szczerze mówiąc to rozkoszowałem się tym, że Ona jest taka napalona. Chyba nawet bardziej niż ja.
W narastającym podnieceniu obiecałem Jej wieczorny pedicure. Żona zażyczyła sobie do kompletu depilację nóg i rąk. A po pielęgnacji miało być cudownie, wzniośle, ekstatycznie. I było! Chociaż nie było pielęgnacji...
Uśpił mnie syn. Tak, znowu. Nie wiem jak to się stało, bo pamiętam dokładnie moment kiedy jego oddech stał się głębszy i przestał się kręcić. Przecież powinienem się wtedy podnieść. Pamiętam, że Żona nie spała. Pamiętam jak dzwoniła do siostry, a później do teściowej, ale pamiętam to jakby przez mgłę. Pragnąłem wstać i zająć się lakierem na Jej stopach, kiedy jeszcze rozmawiała. Czułem, że powinienem. Wszystko się jednak rozmyło, a ja zapadłem w sen.
Żeby było ciekawiej to Żona mnie obudziła. Nie wiem, czy to było po zakończeniu rozmowy, czy jeszcze później. Kazała mi wstawać, a gdy się ociągałem, wyciągnęła mnie za włosy z łóżka. Ale pozostawiła mnie chyba zbyt blisko niego. Ciepła pościel przyciągnęła mnie na powrót, niczym magnes. Zasnąłem.
Przebudziłem się dopiero, gdy Żona przytulała się do mnie, ale o dziwo zerwałem się z energią. Żona zaczęła mówić, że teraz jest za późno, że straciłem swoją szansę, ale widziałem jak napalona była w ciągu dnia i słusznie stwierdziłem, że to niemożliwe, żeby Jej nagle przeszło. Rozebrałem nas łapczywie, odrzucając bieliznę poza materac.
Zanurkowałem do minetki. Napotkałem dłonie Żony szczelnie okrywające skarb. Konsekwentnie odmawiała za karę, że nie wstałem kiedy mnie budziła. Zsunąłem się jeszcze trochę niżej i umiejscowiłem stojącego małego między Jej stopami. Przyjemne z pożytecznym, bo stopy miała zimne i nieco się ogrzały od przepływającej w małym gorącej, podnieconej krwi.
Gdy zacząłem wspinać się wyżej wzdłuż ciała Żony, zabrała już ręce. Ustami odwinąłem nocną koszulę i zabrałem się do lizania łechtaczki. Dostałem napomnienie, że należy robić to delikatniej. Zastosowałem się i dalej już płynęliśmy. Żona odpowiadała mi rozchylając uda coraz bardziej i delikatnie poruszając biodrami. Aby wzmocnić Jej doznania nacisnąłem prawą ręką powyżej wzgórka łonowego, a lewą zamierzałem złapać za pośladek, tak jak ostatnim razem, ale wtedy uderzyła mnie myśl, że Żona pragnie porządnego rżnięcia. Pełnej satysfakcjonującej penetracji. Przecież była napalona. Napalona na seks. I raczej nie na seks oralny, chociaż przyjmowała moje pieszczoty z zadowoleniem.
Już kilka dni wcześniej wyobraziłem sobie sytuację, w której wkładałbym małego dopychając do końca i wyciągał zupełnie. I powtarzał tę czynność metodycznie. Scena inspirowana pornografią, ale nie jakimś konkretnym filmem. Motyw chyba często się powtarza. Zakładałem, że powodowałoby to wzrost podniecenia u mojej Żony. Wyobraziłem sobie dwa zakończenia. W jednym działam jak robot, aż Żona dochodzi. W drugim powtarzam czynność dziesięć razy i oświadczam, że zakończymy tak jak zażyczy sobie tego moja Żona zupełnie oddając Jej kontrolę i wypełniając każde polecenie z zaangażowaniem.
Teraz jednak pomasowałem małym Jej łechtaczkę. Pomogła sobie dopychając go odpowiednio ręką i stwierdzając, że jest gotowa, zażądała gumki. Wyskoczyłem z łóżka i wróciłem po chwili z małym w kapturku. Jak się później okazało, był to kapturek opóźniający wytrysk. Żona pomogła mi wejść, a ja po chwili zgodnie ze swoim scenariuszem wyszedłem. Żona była zdziwiona, zaniepokojona, rozczarowana, a nawet oburzona moim zachowaniem. Spytała co się dzieje?
- Nic. Chcę, żebyś przyjęła mnie jeszcze raz.
Wszedłem i dopchnąłem do końca. Wyszedłem. Żona zdziwiła się, ale już nie zauważyłem niepokoju i oburzenia. Zorientowała się, że to taka moja gra.
Powtórzyłem to jeszcze raz. Wchodząc wsunąłem rękę pod górną część pleców Żony i uniosłem Ją do góry w sposób, który opisywałem w Podwieszeniu. Żona przywarła do mnie. Już nie chciałem wychodzić. Nie mogłem sie powstrzymać, żeby mocno nie zacząć pieprzyć, zupełnie jak pies.
Żona zaprotestowała, oczekując delikatności. Ale już po kilku gwałtownych ruchach stękała i jęczała z zadowolenia. To nam się udało o wiele lepiej niż w jakimkolwiek pornolu. Nie wiem z czego to wynikało, ale Żona nie hamowała się w wydawaniu dźwięków i dość głośno wyrażała swą rozkosz. Bałem się, że pobudzi dzieci. Zaczęła mnie boleć ręka, którą opierałem za głową Żony. W końcu na niej opierałem się Ja i jeszcze podtrzymywałem Żonę.
Wydało mi się, że Żona szczytuje. Przestałem się w Niej poruszać.
- O matko! - krzyknęła, czując, że to już koniec. Byłem zadowolony z tego okrzyku, bo nie podejrzewam, Żony, żeby w takim momencie rzeczywiście chętnie oglądała moją teściową. W ten sposób Żona wyraziła zachwyt. Ja też wytrysnąłem gdzieś w tym momencie. Dokładnie nie wiem kiedy to było, bo gumka skutecznie znieczuliła małego. Nawet nie byłem pewien, czy miałem orgazm, bo gumka ta specjalna gumka jest tak skonstruowana, że krew nie odpływa swobodnie, a w związku z tym mały nie wiotczeje tak szybko i wyraźnie.
Żona złapała mnie za pośladki.
- Dociśnij - oparłem się na Niej jak najmocniej wduszając Jej miednicę swoją w materac i poruszałem biodrami.
- Nie ruszaj! Poruszaj... - chodziło o zaprzestanie ruchów biodrami, a poruszanie samym mięśniem małego. Zrozumiałem o co chodzi, ale roześmiałem się słysząc sprzeczne polecenia. Żona mi zawtórowała, ale kończyła sobie spokojnie swój orgazm. Po chwili wypchnęła mnie delikatnie, a gdy się z Niej wydostałem, westchnęła:
- Och! Moje obolałe wnętrzności... - ułożyła się wygodnie i dość bezpiecznie na boku.
Trochę się przestraszyłem, ale przytulając się do Jej pleców, zauważyłem, że prawdopodobnie bolą nietypowo napięte mięśnie brzucha. Chyba na szczęście miałem rację, bo ból ustał po chwili. Mogliśmy się cieszyć Niesamowicie ostrym seksem, pieprzeniem.
- Podobało Ci się?
- Mhm...
- Jak byś to nazwała?
- A po co miałabym to nazywać?
- Żebym wiedział o co chodzi. Jak nazwiesz to Kubusiem Puchatkiem i w przyszłości powiesz mi, że chciałabyś na Puchatka to będę wiedział jak Ci to zrobić. Chciałabyś to jeszcze powtórzyć?
- No, pewnie.
- To jak to nazwiesz?
Już miałem podać swoją propozycję, ale wstrzymałem się. Nasunęły mi się jeszcze ze dwie nazwy zanim usłyszałem:
- Śpiąca energia.
Pomyślałem, że to dobre dla opisu całego wieczoru, czyli wyborny tytuł posta, chociaż miałem już bardzo podobny: Energia zaspanej Żony. Tym razem chodziło o moją energię, więc niech tak zostanie. Bez mojej Żony nie byłoby tego bloga, ale ma coraz większy wpływ na to co pisze. Nawet tytuły postów mi już wymyśla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz