Niedziela okazała
się długim dniem. Po wizycie u siostry Żony zaliczyliśmy jeszcze
jedną imprezkę, ale nie warto o tym nawet wspominać. Żona
zasypiała w drodze powrotnej. Twierdziła, że rozkłada Ją wypity
wcześniej alkohol, ale ja zauważyłem, że nie miała swojej
niedzielnej drzemki. To już jakby zwyczaj, że zajmowałem się
dziećmi, żeby Żona mogła nabrać sił na wieczór. A przynajmniej
ja miałem nadzieję, że nabiera sił na wieczorny seks. Faktycznie
chodziło o to, żeby sobie odpoczęła w spokoju.
chodziło o to, żeby sobie odpoczęła w spokoju.
Wróciliśmy koło
osiemnastej. Żona poszła do łóżka, a ja zajmowałem się
najciszej jak potrafiłem dwójką naszych urwisów. Dzieci w końcu
pozasypiały. Miałem jeszcze trochę do zrobienia, a pomiędzy tymi
zajęciami siadałem do komputera. W międzyczasie postanowiłem, że
skoro z taką trudnością przychodzi Żonie zdejmowanie ze mnie
pasa, nie będę prosił i sprawdzę, ile wytrzymam ciągiem.
Myślałem, że
jednak da się żyć z tym pasem. Może nawet go zostawić. W końcu
Żonie podobała się jego estetyka. To ważne. Chętnie mnie zapina,
chyba kręci Ją taka zabawa. A ja odczuwam mocniej zależność od
Niej, gdy czuję ucisk wokół genitaliów. Nie masturbuję się, bo
przez pas to jednak średnia przyjemność. W połączeniu z
porządkiem w głowie, czyli nastawieniem woli na nie walenie, może
udałoby się zapanować nad onanizmem. A z nałogami tak chyba jest,
że jak się odstawi na jakiś czas, to później coraz mniej się
chce wrócić do nałogu. A gdybym faktycznie zaprzestał
masturbacji, to całą uwagę i seksualną energię i energię
rodzącą się z seksu mógłbym skierować na Żonę. O to przecież
chodzi w tej całej masturbacji i problemem z nią.
Zawsze gdy uznam, że
jest nieźle, że wychodzę na prostą, zdarza się dołek. Tak było
i tym razem. Sam nie wiem kiedy zacząłem dotykać do pasa cnoty,
macać po nim. Poruszać całością. Poruszać całością coraz
mocniej. Gdy zorientowałem się, że to masturbacja już było za
późno. Miałem wytrysk. Nie był to wytrysk na metr do przodu, a
raczej powolne wypływanie i kapanie spermy, ale orgazm przeżyłem.
A skoro przeżyłem go raz, to puściły mi hamulce u chwilę później
już zupełnie świadomie poruszałem pasem, żeby doprowadzić się
do kolejnego orgazmu. Spermy oczywiście było znacznie mniej, ale
też kapała na podłogę.
Poszedłem obudzić
Żonę. Byłem załamany. Otworzyła mnie, bo zamknięcie jest
przecież takie bezsensowne. Zupełnie traci jakikolwiek urok i sens,
gdy jestem zaspokojony. Taka szkoda, że można się spuścić mimo
pasa cnoty. Było już tak pięknie. Nie miałem orgazmu od ponad
tygodnia, a Żona w tym czasie miała dwa z wibratorem i nalegałem
na kolejne dla Niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz