W piątek pisałem, że seks się zbliża. Miałem dobre przeczucie: mieliśmy wspaniały, udany seks. Planowałem sobie namiętną minetę, ale czy uległy może cokolwiek zaplanować odnośnie zbliżenia z Panią? Moja wizja została zestawiona z potrzebami Żony i przegrała sromotnie.
Odbyła się tylko próba zbliżenia moich ust do intymnych części ciała Żony. Zostałem oddalony.
Żona udawała, że Jej ochota na igraszki jest znikoma, ale wiem, że udawała. Potrzebowała odpowiedniego pobudzenia. Sięgnąłem po wibrator. W związku z odrzuceniem pieszczot oralnych, postanowiłem być o wiele bardziej delikatny. Głaskałem Żonę po plecach, tylko od czasu do czasu zaczepiając o pośladki. Leżała bowiem odwrócona do mnie tyłem. Miała na sobie bieliznę. W pewnym momencie wsunąłem wibrator za majteczki od góry.
- Co to?
- Pomocnik. - odparłem jednocześnie włączając wibracje i wykorzystując zaskoczenie Żony wsunąłem wibrator znacznie głębiej. Chciałem, żeby główka oparła się na łechtaczce, a ja wsadziłbym króliczka w odbyt. Skoro sprawdziło się to ostatnio, dlaczego nie powtórzyć rozkoszy Żony. Pani mruknęła rozkosznie i zaprotestowała.
- Nie wkładaj tam, bo odwracasz moją uwagę.
- Od czego?
- Od przodu... O tak dobrze - stwierdziła jednak niemal w tej samej chwili, bo malutki króliczek zgrabnie wsunął się w odbyt. Najwyraźniej jednak odpowiadało to mojej Żonie, bardziej niż odwracało Jej uwagę.
Skoro w odbycie było już dobrze, postanowiłem się skupić na łechtaczce, odpowiednio dociskając główkę wibratora. Żona dawała mi westchnięciami znaki, że już się rozgrzewa. Złapałem Żonę mocno za biodro i przekręciłem jednym ruchem na plecy. Odchyliłem majteczki z przodu i zauważyłem, że końcówka wibratora jest w idealnym ułożeniu - wprost na łechtaczce. Chciałem podziałać językiem, ale wibrator zasłaniał cały mój skarb. Zacząłem całować naszego przyjaciela, aby lepiej dociskać go do ciała Żony. Próbowałem też wsuwać język między ciało Żony a dający Jej coraz większą rozkosz drżący silikon. Na chwilę odsuwałem językiem wibrator dobierając się do wspaniałej łechtaczki, to z jednej to z drugiej strony. Żona aż uniosła głowę, żeby przyjrzeć się moim zabiegom.
Ostatecznie wydyszała, że chce mnie poczuć w sobie. Podniosłem się. Ściągnąłem bieliznę Żony. Niestety rączka wibratora będąca z tyłu, zaczepiła o majtki. Króliczek wysunął się z odbytu, zabawka całkiem zmieniła położenie. Chciałem włożyć główkę do pochwy Żony, ale stanowczo zaprotestowała. Chyba zrobiłem to zbyt gwałtownie. Odłożyłem wibrator. Położyłem se na Żonie dociskając naprężonego do granic małego do łechtaczki Żony. Zacząłem wykonywać frykcyjne ruchy. Żona po chwili przypomniała, że chce mnie w środku. Bałem się przedwczesnego wytrysku po takim okresie wstrzemięźliwości, więc zwlekałem, ale to jeszcze bardziej rozpalało moją Panią. Sądziłem, że może próba wtargnięcia bez zabezpieczenia ostudzi Ją trochę. Ale szybko zrozumiałem, że Żona jest w stanie ogromnej potrzeby penetracji i moje zdanie i odczucie nie mają najmniejszego nawet znaczenia.
Szybko sięgnąłem po gumkę i skupiając się na tym, żeby nie wytrysnąć wszedłem ogromnie nabrzmiały w gotową już Żonę. Powoli, bo nie chciałem się skończyć, ale takie tempo jak najbardziej odpowiadało mojej Żonie. Wchodziłem i wysuwałem się na niemal całej długości mojego małego, a Żona ponaglała mnie szepcąc "Jeszcze!"
Zacząłem się dobrze bawić. Wysuwałem się z Żony i zastygałem w tej pozycji, a Ona obejmowała mnie z pośladki i chciała przyciągnąć powtarzając raz po raz niecierpliwe "jeszcze, jeszcze, jeszcze..." Zacząłem wsuwać się i wysuwać, zmniejszając o połowę okresy oczekiwania w pozycji wysunięcia. I jak łatwo można obliczyć po kilku ruchach już posuwałem Żonę w tempie, za którym sam nie mogłem nadążyć. "Jeszcze" Żony zmieniło się w "tak, tak", by po chwili przejść w "...już, już... Już!" Dopiero to ostatnie, mocne "Już!" zwróciło moją uwagę na znaczenie tego słowa. W pierwszej chwili sądziłem, że osiągnęliśmy tempo którego oczekiwała moja Żona. Zrozumiałem, że już mam nie przyspieszać, chociaż niewiele więcej mógłbym z siebie wydusić.
Okrzyk oznaczał orgazm. Zatrzymałem się głęboko w Zonie pozwalając Jej dokończyć go tak jak lubi. Nie czułem orgazmu Żony Trafiłem jak się okazało na gumkę przedłużającą wzwód, ze środkiem znieczulającym. Żona dokończyła szczytowanie i bezwzględnie zrzuciła mnie z siebie. Nadal byłem sztywny.
Przytuliłem się do pleców Żony i dotykając małym do pośladka spytałem, czy teraz ja mógłbym dojść. Zaprzeczyła. Po chwili zgodziła się, nawet zalotnie poruszyła tyłkiem, ale wyznałem, że jak tak nie chcę. Chcę z Nią. Odparła, że przecież miała przed chwilą świetny orgazm. Chciałem Ją od razu namówić na kolejny, ale to oczywiście nie wchodziło w grę. Zasnąłem wkrótce z ciasną gumką na małym.
Nie była to seria orgazmów dzień po dniu, tylko pojedyncza rozkosz mojej Żony. Mimo moich nalegań co wieczór, nie zdecydowała się na zbliżenie od tamtej pory. Chyba miała naprawdę świetny orgazm, nie wymagający żadnej poprawki następnego dnia. Pozostaje cierpliwie czekać aż nabierze znów ochoty. Nie narzucać się, żeby miała okazję realnie zatęsknić za bliskością i pieszczotami.
Któregoś wieczoru spytała kiedy miałem ostatni wytrysk. Nie liczę. Długo. Zawsze gdy policzę i poczuję dumę, że potrafię tyle się powstrzymać dla Zony, wszystko się sypie. Podniecony swoim umęczeniem, ulegam pokusie. Zajrzałem jednak do kalendarza. Dziś mija osiemnasty dzień bez wytrysku. Miałem w międzyczasie wycieki spermy, ale z orgazmem miało to niewiele wspólnego: Na zupełnym flaku sperma kapiąca wprost do sedesu, zaraz po oddaniu moczu. Teraz nauczyłem się i nad tym panować. Po prostu staram się nie sikać do końca. Przerywam. Powstrzymuję kilka ostatnich kropel moczu, a tym samym nie dopuszczam do wydalenia nasienia. Oby tak dalej i oby to policzenie dni nie zgubiło mnie jak to bywało do tej pory. A wszystko dla mojej Pani, dla mojego Bóstwa!
Bardzo krótko - TAK TRZYMAJ - powodzenia ...
OdpowiedzUsuń