środa, 17 lutego 2016

Mebel

Od kilku dni próbowałem zainicjować jakiś seks. Na próżno. Faktem jest, że próbowałem wyłącznie w nocy, wieczorami, gdy dzieci już pousypiały. Ale nie było tak, że przychodziłem do śpiącej Żony. Kładliśmy się razem, więc chciałem, żeby coś się wydarzyło. Żona pozwoliła jedynie na przytulenie się do Niej. Pojęcia nie mam, dlaczego? Nie naciskałem, bo uznałem, że miesiączka może powodować dyskomfort. W tym widziałem przyczynę "oziębłości" mojej Pani.


W poniedziałkowy poranek, byliśmy chyba jeszcze w klimacie filmu, który obejrzeliśmy z okazji walentynek. Nie był to jakiś romantyczny film, zwykły dramat obyczajowy. Jednak pozwolił docenić życie w związku, a wiec siebie nawzajem. W poniedziałek, jeszcze przed pracą poprosiłem Żonę, żeby pomogła mi złożyć nowo zakupione biurko. Zaginęła gdzieś instrukcja, próbowałem w poprzednim tygodniu jakoś poskładać mebel, ale zostało mi sporo elementów i wychodziło mi biurko bez szuflady, a kupiliśmy raczej model z szufladą...

W każdym razie poprosiłem o radę. Dzieci zabawiły się w innym pokoju. Przekładając elementy ze sklejki, zbliżyłem się do Żony. Przytuliłem Ją i pocałowałem delikatnie. Odwzajemniła pocałunek. Spodziewałem się, że zaraz mnie odepchnie, przypominając, że przed nami jeszcze sporo roboty. Ale Żona całowała mnie coraz namiętniej. Podnieciłem się. Żona chyba też. Zaczęliśmy wykonywać ruchy frykcyjne. Sądziłem, że to tylko wygłupy, ale chwila namiętności wydłużała się coraz bardziej.

Jednym ruchem ustawiłem małego do góry. Był już sztywny, ale tak się ułożył w slipkach, że prawdopodobnie do tej pory Żona go nie czuła, albo czuła bardzo słabo. Był zawinięty do dołu. Teraz w nowej pozycji, gdy przywarłem do Żony, aż jęknęła. Zaczął się intensywny masaż łechtaczki przez ubrania. Było tak intensywnie, że uniosłem Żonę nad podłogę. Mały trochę bolał, od zbyt dużego nacisku, ale nie zważałem na to. Czułem, że Żona jest blisko i chciałem skończyć to, co zaczęło się tak niewinnie.

Podtrzymywałem Żonę za pośladki. Jej stopy unosiły się nad podłogą. Zacząłem się męczyć. Na szczęście na orgazm nie trzeba było zbyt długo czekać. Żona doszła i dyszała dość głośno, powstrzymywała się jednak, by nie przywołać niecodziennym odgłosem oddechu dzieci z sąsiedniego pomieszczenia. Po chwili dała mi znać, że chce stanąć na własnych nogach. Nie ustała jednak zbyt długo. Opadła wyczerpana na najbliższe krzesło. Kleknąłem przed Nią wciskając się między kolana. Przytuliła mnie, ale już przecież nie byłem potrzebny.

Okazało się, że całkiem nie straciłem swojej przydatności do użycia. Przecież ktoś musiał dokończyć to biurko. A moja Żona jest nieoceniona. Bez Niej nie potrafiłbym tego skręcić. Nowy mebel stoi na swoim miejscu, a ja mam związane z nim przyjemne wspomnienia erotyczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz