wtorek, 19 lipca 2016

Po weselu

W przypływie ogromnych emocji i przeżyć postanowiłem opisać, co się ostatnio wydarzyło. Ale było już późno. Czułem i nadal czuję, że powinienem się trochę wytłumaczyć z milczenia. Nakreślić na nowo ramy naszego małżeństwa. Opisać kilka wydarzeń wcześniejszych. Chcę to zrobić, ale trochę mnie to przeraża. Zacząłem pisać. Nie wiedziałem, o czym i tak powstał wpis o pogodzie. Na wszystko przyjdzie czas. Teraz chciałbym się skupić na ostatnich wydarzeniach, bo
działają na mnie wciąż bardzo silnie, a nie chciałbym, żeby upływający czas rozproszył emocje i odebrał mi możliwość opisania wspaniałej nocy.

Koleżanka Żony zaprosiła nas na wesele. Super sprawa, wiadomo. Jest okazja, żeby się ubrać, pokazać. Jest okazja, żeby potańczyć i dobrze zjeść za darmo. Prezent daje się przecież od serca, a nie jako zapłatę za imprezę. I jest powód, żeby zostawić dzieci w babcią. To jest bardzo dobry powód. Nie trzeba wielkiego uzasadniania i próśb. Nie trzeba ustalać, negocjować. Wiadomo: wesele.

Żona się przygotowała perfekcyjnie: nowe buty, torebka, sukienka, w której nikt z tego grona znajomych Jej nie widział, więc uznajmy, że nówka. Fryzjer: wiadomo, nawet ja się załapałem, jako największy dodatek do stroju Żony. Wyglądała idealnie. Jeśli mam być obiektywny, wyglądała najlepiej na tej imprezie. Lepiej niż panna młoda, a te przecież zawsze są atrakcyjne. moja Żona kasowała wszystkie.

Człowiek się przecież rozgląda na takiej imprezie. Jest dużo światła, wszystko widać dobrze. Lubimy patrzeć na to co nam się podoba. I nie raz jest tak, że jak znajdzie się ładny tyłek, to często oczy same lecą w jego kierunku. Jeszcze raz spojrzeć, napatrzeć się. To samo dotyczy świetnych butów, albo całych nóg, czasem figury, dekoltu, twarzy, makijażu, fryzury. Zaczynam chyba dywagować: chodzi o to, że na tym weselu nie było kobiety, która zwróciłaby moją uwagę na tyle, żeby mnie zachwycić. Za to moja Żona błyszczała jak diament.

Miałem pisać o tym co działo się po weselu. Jeszcze w samochodzie, podczas niemal godzinnego powrotu, Żona zaczęła odpływać. Raczej nie był to skutek wypitego alkoholu, a zmęczenia. Żegnałem się więc z myślą i marzeniem o wspaniałym seksie. Postanowiliśmy w międzyczasie, że dzieci odbierzemy dopiero następnego dnia. Niech mają jakby wakacje!

Wróciliśmy do domu wskoczyliśmy do łóżka. Żona się położyła, prosząc tylko, żebym zdjął Jej rajstopy. Ja zająłem się eksterminacją owadów, żeby sen przebiegał bez zakłóceń. Żona spała, a więc szanse na cokolwiek malały z każdą chwilą, mimo że wieczór był wspaniały.

Gdy się kładłem Żona się przebudziła. Szansa! Zacząłem całować Żonę i może trochę za szybko schodzić do majteczek. Niestety, zostałem odepchnięty. Do końca nie wiem jak to się stało, ale po chwili lizałem Jej odbyt. Chyba przekręciła się na brzuch, prosząc o masaż, a ja po kilku ruchach zszedłem niżej. Zsunąłem Jej majtki z pośladków. Nie zaprotestowała, więc pocałowałem. I całowałem długo. Być może Żona była nawet gotowa przyjąć mój atak małym na odbyt, ale nie dawała sygnału do rozpoczęcia szarży. Wolałem nie stracić tego co od Niej dostałem, tym bardziej, że bardzo mi się to podobało. Dawno nie lizałem odbytu Żony. Oj, już bardzo dawno! Poczucie higieny Żony, moim zdaniem nieco za bardzo wyśrubowane na co dzień, tej nocy szczęśliwie poszło spać.

Żona zmieniła pozycję po jakimś czasie. Ułożyła się w pozycji embrionalnej. Ale mnie nie odwołała.Język zaczął boleć mnie już dawno, ale byłem szczęśliwy. Po dłuższej chwili Zona poruszyła się jakby chciała więcej. Być może się przebudziła? Przekręciłem się o sto osiemdziesiąt stopni. Do tej pory leżałem za Żoną, tylko z głową na wysokości Jej cudownego tyłeczka, a teraz leżałem z nogami na poduszce. Sięgnąłem więc wyżej.

Nie było to właściwe, żeby po odbycie bez umycia języka lizać pochwę, ale skoro Żona nagięła swoje zasady dotyczące higieny, postanowiłem nagiąć też swoje. Tym bardziej, że odbyt lizałem długo. Wylizałem dokładnie. Nie wiem, jak dokładnie działają bakterie, ale przeszedłem wyżej w nadziei, że te szkodliwe zostały strawione przez enzymy zawarte w mojej ślinie.

Posuwam się dalej, a tam: prawdziwy skarb. Zapach moczu i ten niepowtarzalny zapach kobiety. Podnieciłem się jeszcze bardziej. Tyle czasu byłem tak blisko. Żona zostawiła mi smakołyk na deser. A jednak Żona nie myślała o przyjemności dla mnie. Jej to moje posunięcie nie sprawiło rozkoszy, a chyba wręcz. przeciwnie.Zawołała mnie zaraz spod kołdry. Dane m było ledwo posmakować. Odkryłem, że może być jeszcze pięknej, ale zostałem pozbawiony radości nasycenia się tym. To jak oglądanie przez dzieci zabawek przez witrynę sklepu. Niby radość z bliskości, a jeszcze większe rozczarowanie, gdy trzeba już odejść bez możliwości choćby sprawdzenia jak one działają.

Żona wywołała mnie spod kołdry, ale nie zmieniła pozycji. Była do mnie tyłem. Przytuliłem się do Jej pleców. Możliwe, że wtedy sam na chwilę odleciałem, ale po ocknięciu się zsunąłem się znów niżej do odbytu Żony. Chyba Ją tym obudziłem, ale znów zaakceptowała moje zachowanie. Nie wygoniła mnie. A może spała nadal, tylko przez sen coś mruknęła? Liżąc odbyt Żony, czekałem, aż zaśnie. W mojej głowie zrodził się niecny plan. Postanowiłem osiągnąć orgazm korzystając z tego, że Żona śpi, a przede wszystkim z tego, że pozwoliła mi lizać swój tyłek. Starając się Jej nie obudzić, a więc nie wykonywać gwałtownych ruchów, ocierałem małym o materac. Z językiem między pośladkami Żony wkrótce się spuściłem na prześcieradło. Zaraz zasnąłem.

To jeszcze nie koniec. Ale pisać już nie mogę. Teraz już jest stanowczo za długo. Nie sądziłem, że mam taką potrzebę wypisania się ze wszystkimi szczegółami. Miałem wspaniałą noc i poranek i chciałem to opisać dla siebie, żeby kiedyś powspominać. Mam jednak nadzieję, że nie zanudziłem swoich czytelników, bo to w końcu blog, a nie pamiętnik i ktoś może chce to czytać! Wkrótce wrzucę sytuację z Poranka bez dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz