wtorek, 27 grudnia 2016

Impotent

Miało to być zwykłe przeziębienie. A może jest zwykłym przeziębieniem, ale ja nadal czuję się fatalnie. Moim zdanie nieco się to wszystko przedłuża: katar, kaszel, ból głowy, gardła i mięśni, kręcenie w stawach i inne pomniejsze dolegliwości. Ale jest to blog erotyczny, a nie geriatryczny, a więc do rzeczy. Już związane z erotyką moje niedomaganie polega na tym, że mi nie staje! Przecież wystarczyło, żeby się Żona do mnie uśmiechnęła i dotknęła do ramienia, żebym
zesztywniał jak skała. No może nie skała, ale miałem mały twardy kamyk w spodniach. A jak Żony nie było w pobliżu to moje myśli i tak przecież uciekały poniżej pasa. A przez to przeziębienie, czy to ogólne osłabienie organizmu, czy przemęczenie, nie jestem tym zainteresowany.

Ale są święta! Żonie trzeba dać gwiazdkowy seks! Jakoś w wigilię po wieczerzy nie udało nam się zrealizować tej tradycji, chociaż odpowiedzialność za to, przynajmniej pośrednią ponoszą nasze nie mogące szybko zasnąć dzieci. Pierwszego dnia świąt, obudził mnie... budzik, którego zapomniałem na święta zablokować. Była piąta rano. Ze mną spała w naszym dorosłym łóżku nasza niedorosła córka. Ruszyłem na poszukiwania Żony. Spała w nieletnim łóżku razem z naszym nieletnim synem w dziecięcym pokoju. Usiadłem na brzegu łóżka i zaczęliśmy rozmawiać o tym co ma się znaleźć pod choinką. Prezenty dla dzieci mieliśmy przygotowane, ale ja marudziłem nad swoim. W zasadzie powtarzałem to co już kilka dni temu mówiłem o prezencie dla siebie:
- Ta skrzyneczka na klucze, którą mi kupiłaś jest niepraktyczna. Naprawdę uważam, że powinniśmy ją zwrócić. Prawdopodobnie nie będziemy z niej korzystali. Nawet nie ma gdzie jej powiesić, żeby pasowała...
- Skoro tak uważasz - zgodziła się ze mną Żona przez sen.
- No tylko co podrzucić teraz? Nie masz jakichś awaryjnych kapci, których nie widziały dzieciaki?

Nie jest to dziwne, że nie ma w naszym domu czegokolwiek, co udałoby się ukryć przed naszymi kilkuletnimi detektywami. właśnie w wigilię sam dałem sobie odnaleźć w kieszeni kolczyki, które kupiłem dla Żony. Trochę o nich zapomniałem, gdy córka przetrzepywała kieszenie mojej kurtki. Oczywiście, jeszcze Jej wspaniała Matka dobrze nie przekroczyła progu naszego domu, a już usłyszała:
- Tato kupił Ci kolczyki! Takie ładne! W gwiazdki!
Biżuteria jako prezent pod choinką była spalona, chociaż dzięki temu moja Gwiazda mogła założyć te kolczyki już na wieczerzę.

- Właściwie to miałbym dla Ciebie prezent, ale nie wiem, czy on się nadaje pod choinkę. Te naczynia mogłyby być wtedy dla mnie. - kontynuowałem rozmowę.
- A co to takiego?
- Kulki.
- Kulki? Przecież mam już kulki...
- Ale to wersja hard.
- Już się boję.
- Niepotrzebnie.
Gdy wróciłem z prezentem i Żona rozpakowała pudełko ulżyło Jej.
- Bałam się, że będą z jakimiś kolcami. - zaśmiałem się.
- Ale one są małe, dlaczego wersja hard?
- Właśnie dlatego, że są małe trzeba mocniej zaciskać mięśnie, żeby nie wypadły.
- Ale nie mają sznureczka. Jak je wyjmę?
- Bez obaw. Włożysz, to i wyjmiesz. Co mogłoby się z nimi stać?
- A jak mi się dostaną do macicy?
- To raczej niemożliwe. Ale podobno, po wielu godzinach treningu sa o wiele fajniejsze. Można nimi obracać wewnątrz.
- Jak?
- Mięśniami. Przecież one trzymają się na magnes. - To cztery malutkie kulki dwie mniejsze, dwie większe. Czytałem, że kobieta z wprawą rzeczywiście może się nimi nieźle zabawić.
- Ale to się chyba nie nadaje pod choinkę.
- Może powiemy, że to dodatek do miksera, żeby się ciasto lepiej ubijało.
- Córka zaraz chciałaby testować.
- Albo, że mi potrzebne w garażu do czegoś.
- Lepiej nie ryzykować.
- Mam jeszcze na półce jedną bluzę z metką, tylko, nie wiem, czy dzieciaki mogą ją pamiętać z zakupów...

Gdy uporaliśmy się z prezentami wróciliśmy do naszego łóżka. Było jeszcze dość wcześnie, ale my się rozbudziliśmy, a córka spała twardo. Postanowiłem nadrobić coś z tej nocy świąteczny seks. Tylko jakoś nie  miałem ochoty. To znaczy miałem ochotę w świadomości i woli, ale moje ciało zdawało się nie reagować na tą ochotę. Brakowało zewnętrznych, fizycznych oznak mojego podniecenia, czyli erekcji. Na początku zabawy nie jest ona niezbędna, ale biorąc pod uwagę, że nie miałem wytrysku od bardzo dawna, moje ciało powinno reagować inaczej.

Żona zaczęła czytać wiadomości na komórce. Robi to raczej rzadko, ale uznałem to za okoliczność sprzyjającą. Ześliznąłem się do kroku mojej Pani. Seks oralny zawsze działał na mnie podniecająco. Chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że jest najbardziej podniecającą praktyką i to w obie strony. Tylko, że z uwagi na charakter naszego związku i zasady panujące w naszym małżeństwie, a także na to, że Pani raczej nie przepada za ssaniem, a wytrysk w okolicach Jej buzi jest kategorycznie niedopuszczalny, zazwyczaj to ja pieszczę Jej narządy, a nie odwrotnie. Ale zazwyczaj to działa i po takim zabiegu mały mi pęka od krwi, która w nim krąży.

Odsunąłem majtki na bok, żeby przypadkiem przy próbie ich zdjęcia nie dostać kosza. Liżę. Liżę... Liżę dość długo, a u Żony żadnej reakcji i co gorsza u mnie też. Może nieco mi zesztywniał mały, ale na pewno nie była to erekcja. Żeby sięgnąć głębiej muszę rozchylić nogi mojej Pani. Udało się. Ona nadal czyta o samolocie, który spadł do morza. Wybrane fragmenty czyta mi na głos. Reaguje niechętnie, gdy chce językiem sięgnąć do Jej pochwy. Oczywiście nie jest jeszcze gotowa.

Postanawiam jednak pozbyć się Jej majtek. Skutecznie i bez sprzeciwu z Jej strony. Układam się wygodnie między Jej nogami i znów liżę zapamiętale. Przerywam lizanie ssaniem łechtaczki od czasu do czasu. Ręce wsuwam pod pośladki Żony i ściskam delikatnie od czasu do czasu. Szczypię. Żona nadal czyta, a mój mały nie daje oznak życia, podniecenia.

Mimo rażącego braku podniecenia, uświadamiam sobie, że jestem zadowolony, że właśnie tak rozpoczynamy te święta. Ja staraniami, a Żona otwartością na te starania. Trwa to dość długo, ale mi się nie nudzi. Natomiast Żona zaczyna okazywać zniecierpliwienie.
- Podoba ci się to?
- Bardzo - odpowiadam odrywając na chwilę usta od Jej słodkiej łechtaczki.
- A Tobie? - pytam po chwili robiąc kolejną przerwę
- Jest mi to zupełnie obojętne.

Myślę, że może wibracje lepiej pobudzą Żonę niż mój język. Wibrator umożliwi też ewentualną penetrację, bo mój mały dziś się do tego nie nadaje. Jednak kiedy przykładam jeszcze wyłączony wibrator do łechtaczki Żony, porusza się nasza córka. Obserwujemy ją oboje w napięciu. Poruszyła się przez sen, czy już się budzi? Po chwili znów się porusza i otwiera oczy. Zabawa skończona.

Ja i tak jestem szczęśliwy, bo dostałem wspaniałe śniadanie z samego rana. Może bez deseru w postaci orgazmu Żony, ale miałem możliwość najeść się do syta. Było pysznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz