piątek, 30 grudnia 2016

Jutro nie umiera nigdy

W środę też udało nam się uspać dzieci wcześniej. Właściwie dzieci zasnęły jak co dzień, ale my posiedzieliśmy dłużej. Bardzo pilnowałem świadomości Żony. Żeby mi chociaż dzisiaj nie zasnęła. Siedzimy sobie w kuchni, spędzamy względnie przyjemny wieczór. Lecz gdy sugeruję, że w sypialni będzie się działo, Żona wyraża wielkie wątpliwości. Droczy się, myślę.


Nawet się uśmiechnąłem. Ale godzinę później, gdy w sypialni podtrzymała swoje stanowisko, że nie ma ochoty na seks, już nie było mi do śmiechu. Moja Pani jest jednak łaskawa.
- Możesz dojść w moje stópki, jeśli tak bardzo chcesz!
Super myślę. Tyle tylko, że to nie będzie seks, jeśli nie dostarczę przyjemności swojej Pani. Zsuwając się niby do Jej stóp, zatrzymałem się przy Jej kroczu. Nie protestowała, gdy ściągałem Jej majteczki. Zająłem się Żoną oralnie. Pomagałem sobie rękami. Prawą wsunąłem pod pośladek, a lewą lekko uciskałem brzuszek powyżej łona. Uruchomiłem palce prawej dłoni trafiając na odbyt, a nawet na wejście pochwy.

Żona czekała cierpliwie. Sądziłem nawet, że podoba Jej się taki delikatny wstęp. Ale po jakimś czasie spytała zniecierpliwionym tonem, czy już mi wystarczy. Ponowiła propozycję spuszczenia się między Jej stopami. Bardzo chciałbym mieć wytrysk, ale nie tak. A może właśnie w ten sposób chciała mnie poniżyć?
- Chciałbym w Twoje stopy, ale już po Twoim orgazmie.
- Ja nie mam dziś ochoty. - Jej głos był coraz bardziej szorstki i niecierpliwy - Chcesz, czy nie, bo ja chcę już spać!
- A Ty chcesz, żebym doszedł w Twoich stopach dzisiaj? - nieco zawiesiłem głos i dokończyłem:
- Czy wolisz, żebym doszedł po Twoim orgazmie jutro... albo za tydzień?
- Wolę jutro - uśmiechnęła się, jakbym podsunął Jej idealne rozwiązanie.
A może uśmiechnęła się na myśl o tym, że jutro okaże się jednak kolejnym tygodniem moich męczarni.

Nie jest to aż taka męczarnia z drugiej strony. Powstrzymywanie się od wytrysku, żeby lepiej służyć swojej Pani i wytężona służba dla Niej to zaszczyt. A zaszczyty pełni się przecież z przyjemnością. Tak muszę zacząć myśleć o swojej przedłużającej się czystości. O "jutrze" powinienem zupełnie przestać myśleć. Myślenie o tym rozprasza moją służbę. "Jutro" może przyjdzie za tydzień, a może za miesiąc i wtedy będę się z niego cieszył. Jutro przecież nie umiera nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz