poniedziałek, 7 maja 2018

Stary zboczuch

Byłem sobie pewnego razu na majówkowym ognisku. Wiadomo: grzana kiełbaska i wódka. I był tam też stary zboczuch. Jest chyba tak stary, że już mu została tylko gadka o tych sprawach. Ale gadał bez przerwy i to tak, że momentami uszy więdły nawet mi. Święty nie jestem, jak wiecie, ale te jego opowiastki, anegdotki i dowcipy przyprawiały mnie o mdłości. Być może
dlatego, że dużo rymował. Poeta taki niewyżyty. W takim razie dlaczego o nim piszę? Bo jedna jego rymowanka zwróciła moją uwagę. Ba, nawet mi się spodobała:
Żona taka, że nogi myć!
A tę wodę później pić!

Oczywiście zdanie było powtarzane kilkakrotnie w różnych konfiguracjach, jak to po pijaku. Ale w końcu starszy pan opowiedział swoją historię. Raz mu się zdarzyło umyć nogi żony. I podobno tę wodę z mycia wypił. Jakoś sobie nie wyobrażam picia mydlin. A bez mydła, to co to za mycie?

W każdym razie jak już trochę otrzeźwiałem, w domu po tej imprezie, uświadomiłem sobie, że bywały okresy, że co tydzień nogi Żony myłem, masowałem i lakier na paznokciach zmieniałem.

Nie chcę pisać o tym, co to kiedyś było. Chociaż dumny jestem z tego nadal, że robiłem Żonie pedicure co tydzień. A jak jest teraz? Niestety mniej systematycznie. Ale moja Żona jest konsekwentna. I konsekwentnie przez ten czas, jak nie pisałem bloga, do swoich paznokci u stóp sama się nie dotknęła. I mam tylko nadzieję, że to się nigdy już nie zmieni. I wdzięczny Jej jestem za to, że do kosmetyczki z tym nie lata. Od czego ostatecznie ma mnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz