czwartek, 2 lipca 2015

Rozważania o fantazjach

Rozłąka to bardzo trudny czas. Szczególnie doskwierała mi dlatego, że między nami było znów bardzo dobrze i namiętnie, zanim Żona z córką położyły się do szpitala. Zakaz masturbacji, który dostałem od Żony obejmował masturbację, internet i orgazmy. Ale ja umniejszyłem go sobie do orgazmów na czas pobytu Żony w szpitalu. Faktycznie nie miałem wytrysku od niemal dwóch tygodni, a w jądrach odczuwałem ból z przepełnienia. Zakazanego internetu niby nie oglądałem,
ale czytałem różności związane z seksem i BDSM. No i trzepałem. Nie doprowadzałem się do wytrysku, ale to jednak masturbacja. Symulacja stosunku, więc nasienie produkuje się i czeka tylko na możliwość wystrzelenia.

I może nie byłoby to najgorsze, bo Żona nawet zaakceptowała to, że sobie nieco zmieniłem zakres Jej zakazu. Najgorsze jest to, że naczytałem się internetu i chcę pewnych rzeczy spróbować. A jednocześnie mam świadomość, że nawet nie mogę tych pragnień wypowiedzieć. Wiem z góry, że będą odrzucone przez moją Żonę. Dlaczego? Bo wymagałoby to od Niej pewnych działań, a w naszym małżeństwie stosujemy jak najdalej posunięte wygodnictwo Żony. Moje nowe fantazje skupiają się na mnie i moich doznaniach. Nie mogę prosić Żony o coś co miałoby byc przyjemnością tylko dla mnie. Nie wypada mi, a nawet nie chcę. Jeśli Ona uzna, że dla Niej to też może być przyjemność, to może zrealizuje coś z moich fantazji. Mam nadzieję, że dowie się o nich z tego wpisu.

Mojej Żony nie można zmusić do niczego. Jest bardzo dumną kobietą i raczej nie ulegnie moim prośbom i namowom. Podstawowym warunkiem realizacji moich pragnień jest to, że Ona również zechce je realizować. Ustaliliśmy sobie jeszcze przed ślubem i kilka lat małżeństwa nas w tych pozycjach umocniło. Ja jestem po to, żeby życie mojej Żony było wygodniejsze i przyjemniejsze i nie mam prawa oczekiwać nic w zamian.

Czytałem bloga faceta, któremu żona odmawiała orgazmów. Ale co ciekawe często bawiła się z nim i podprowadzała, go pod granicę wystrzału. Zdarzało się, że doprowadziła go do wystrysku, ale jak sam o tym pisał, był to orgazm zrujnowany. Doświadczałem tego wieokrotnie, ale nie stosowałem takiej jak autor bloga kategoryzacji. Chodzi o wystrzał po którym nie czuje się spełnienia. Podniecenie nie ustepuje. Polega to na tym, że podczas wytrysku już nie stymuluje się genitaliów. W przypadku stosunku pochwowego taki zrujnowany orgazm nie może miec miejsca, chyba, że mówimy o stosunku przerywanym. Jak wspomniałem miewałem takie zrujnowane orgazmy i najczęściej było to podczas stosunku przerywanego właśnie.

Moja Żona nie wykonuje praktycznie handjob. Historia zna takie przypadki, ale teraz się to nie zdarza. Nasz footjob polega w praktyce na tym, że Żona leżąc wygodnie pozwala mi na ocieranie się o Jej cudowne stopy. I tu też pojawia się czasem taki zrujnowany, niedokończony orgazm. We wspomnianym blogu żona autora często posługiwała się seksem oralnym. Moja Żona bierze małego do buzi, tylko jak sama chce się trochę w ten sposób pobudzić. Moja nowa fantazja polega właśnie na takich niepełnych orgazmach. Ale problem polega na tym, że Żona musiałaby się nad moimi orgazmami w ogóle pochylić. Musiałaby przerwać pieszczoty w momencie wytrysku, a nawet tuż przed. Jestem więc na straconej pozycWe wspomnianym blogu żona autora często posługiwała się seksem oralnym. Moja Żona bierze małego do buzi, tylko jak sama chce się trochę w ten sposób pobudzić.ji. Po prostu nie można przerwać czegoś, czego się nie robi.

Wydaje mi się, że orgazm nieskończony to jednak wytrysk i orgazm. Widziałem kilka filmików na których wytrysk następował po gnieceniu jąder, właściwie rozdeptywaniu. Ups. Jestem ciekaw takich praktyk, chociaż pojawia się obawa o zdrowie. Ale gdybym miał orgazm od deptania po moich jądrach, to na pewno byłoby silne przeżycie, o ile bym przeżył. Deptanie oczywiście w seksownych butach, chociaż każde sa seksowne na stopie Żony. Ale to kolejna fantazja z małą raczej szansą powodzenia.

Najsilniejsze pragnienie jednak budzi masaż prostaty. No i wiadomo. Nie śmiem prosić. Czy potrafię sobie wyobrazić moją Panią grzebiącą w... tyłku? Nie potrafię. Obrzydliwe. Gumowa rękawiczka nie umniejsza obrzydzenia. Czy można wypiąć się do swojej Pani? Można i trzeba jeśli Ona tego zażąda. Jednak prosić Ją o to, oznacza obrazę majestatu. Chciałbym, żeby Żona używała sobie mojej dupy. Żeby brała mnie jak prywatną dziwkę. Kiedy jak często i jak mocno zechce. Ale to Ona musi tego zwyczajnie chcieć.

Pisałem już kiedyś o marzeniu związanym ze straponem. Jeśli dałoby się połączyć ruchanie straponem z masażem prostaty, to wydaje się najlepszym połączeniem i spełnieniem dwóch marzeń na raz. Ale masaż palcem byłby na pewno zupełnie inny. Z natury byłby delikatniejszy. Ogromne poniżenie, gdybym się przy tym spuścił, a przy okazji wylanie nagromadzonej spermy w celach zdrowotnych.

Oczywiście względy higieniczne nakazują lewatywę przed takimi zabawami. Sądzę, że lewatywa sama już może być poniżająca, a w związku z tym mogłaby być dobrą zabawą. O poddaniu się lewatywie wykonywanej przez moją Żonę marzyłem już bardzo dawno, ale znów pojawia się ten problem, że to oznacza zajęcie się mną. Nie moge prosić o to Żony. Sama musi zechcieć.

Na tym samym blogu przeczytałem, że obciążniki na jądra wzmagają doznania podczas orgazmu. Chciałbym się przekonać. To kolejna fantazja jaka nasunęła mi się podczas lektury tamtego bloga.

Pojawiło się tam jednak coś, co zaskoczyło mnie i zniesmaczyło. Otóż okazało się, że w czasie stu dni opisywanych przez autora miał trzy orgazmy, a jego Żona zaledwie o kilka więcej. Przerażająca perspektywa dla mojej Żony. I dla mnie też. Dla mojej dumy jako dobrego partnera, którym staram się być codziennie. Zakaz dla mnie nie powinien ograniczać przyjemności Żony. Jeśli u nas miałaby wystąpić taka zależność, to odrzucam wszelkie te pragnienia i fantazje. Orgazm Żony jest najwyższym moim pragnieniem w sferze seksualnej.

Pas cnoty.

Pisałem już o tym nie raz, że chciałbym, żeby Żona mnie zamknęła. Ona twierdzi, że też by chciała. Ale nie chce mi zrobić takiego prezentu. I tu jest problem. Widziałem w internetach wielokrotnie  wypowiedzi facetów, którzy sami sobie sprawili tą zabawkę. I sami trzymali kluczyk, bo nie mieli go nawet komu powierzyć. O zgrozo! Takiego losu chciałbym uniknąć. Kupię, zamknę się, a Żona zapomni gdzie położyła kluczyk, albo zapomni, że jestem uwięziony. Może i podniecające, ale mimo, że nie mam do tego prawa oczekuję większego zaangażowania. Doczytania jak mogę reagować i jak sobie z tym radzić. Co mogłoby mi zaszkodzić, a co jest zwyczajnym marudzeniem.

Uważam się za osobę skłaniającą się w kierunku masochizmu, ale nie takiego do końca wariata, który tylko dla sprawiania bólu naraża się na ten ból. Chcę ofiarować się Żonie, ale chcę, żeby ta ofiara była przyjęta. Ba, nawet chciałbym, żeby Żona wymagała tej ofiary ode mnie. A z czasem coraz innych, nowych, większych ofiar. Tak to widzę i czuję. To ma dla mnie sens. Chcę cierpienie przymować od Niej i dla Niej przekraczać swoje granice. Uczynić stuprocentową ofiarę z mojej seksualności. Sądzę, że byłoby to piękne i satysfakcjonujące dla nas obojga. Uzależnić nawet erekcję od kaprysu Żony.

Pisałem już o tym, że bardzo kuszącą opcją wydaje mi się pas cnoty z piercingiem. I nawet pojawiła mi się w głowie bardzo podniecająca wizja, według której Żona prowadzi mnie do studia na zabieg. Wchodzi uśmiechnięta, pewna siebie, a ja za Nią ze spuszczoną głową. Mowi o co chodzi. Zastrzega, że mały powinen być tak przekłuty, żeby dziurka pasowała do wybranego przez Nią modelu pasa cnoty. Byłoby też nieźle, gdyby u osoby wykonującej przekłucie pojawiły się wątpliwości, czy ja na pewno tego chcę. Wtedy Żona podeszłaby do mnie i wymierzając policzek rozkazałaby, abym potwierdził i udawał zadowolonego.

Rozmarzyłem się. rozpisałem. Nikt nie doczytał pewnie do tego miejsca tych przynudnych rozważań, ale czasem trzeba dać upust nagromadzonym myślom, szczególnie, gdy nie można dać upustu nagromadzonemu nasieniu.

Już kilkakrotnie spotykałem się na różnych blogach ze spisem orgazmów. Najczęściej jednak w formie kalenarza. Po ślubie przez ponad pół roku prowadziłem skrzętnie taki kalendarz oznaczając orgazmy swoje i Żony w kalendarzu osobistym. Pisanie bloga miało być takim jakby kalendarzykiem. Spisuję od walentynek wszystkie nasze poczynania. Ale co innego rzucić okiem i wiedzieć jaki jest stosunek i przewaga orgazmów Żony, a co innego czytać wszystko i zliczać w ten sposób. Postanowiłem sobie założyć taki kalendarz przy blogu. Orgazmy od Powrotu Żony ze szpitala będę mógł wpisać od ręki, bo jeszcze pamiętam. Postanowiłem, że uzupełnię też te poprzednie, ale na to potrzebuję czasu. Kiedyś się pojawi. Jestem ciekaw jak będą się prezentowały te statystyki. Bedzie to też dodatkowa motywacja, żeby bardziej postarać sie o względy Żony, aby pozwoliła na zbliżenie i dała tym samym szansę na kolejny orgazm.

1 komentarz:

  1. Witam - tak, bardzo wiele marzeń - lecz prawie wszystkie uzależnione od Pani, to nasz masochizm zależny od dominacji Kobiety (takie nasze femdom) - i zawsze zapytanie - By naszym Paniom się chciało i by to co nam dawało IM przyjemność ? Blogi, po to by Panie przeczytały i może choć troszkę realizowały nasze "pokręcone" pragnienia - Drogie Panie widzicie jak budrys pisze "ja jestem po to, żeby życie mojej Żony było wygodniejsze i przyjemniejsze" - i to jest sedno myśli zakochanego, uległego męża.
    Ja prawie od roku prowadzę spis orgazmów, jak każda statystyka daje możliwości analizy i jest fajnym narzędziem do sprawdzania naszego zaangażowania, wręcz jest bodźcem do szukania przyjemności dla Pani. Ja kiedyś sobie założyłem że w miesiącu ilość orgazmów pani to co najmniej kwadrat moich - jak ja 4 to Pani 16 itp. To drastycznie hamuje moje - a jednocześnie nakręca mnie jako niespełnionego i uległego - więcej myślę o Pani i staram się o Jej względy - spróbuj Kolego ...

    OdpowiedzUsuń